wtorek, 22 listopada 2016

Rozdział 41 - "Witaj w rodzinie..."

-Lou...!
Blondynka, siedząca na trawie, zmarszczyła brwi, ignorując znajomy głos. Odetchnęła głęboko, starając się nie wypaść z transu.
-Suspendisse mi quadrupes dicitur, quia a crinitus, et tunicam habet.*
Nagły wiatr poruszył zarówno jej długimi włosami, jak i kwiatami rosnącymi na łące oraz gałęziami pobliskich drzew.
-Lou!
Westchnęła cicho, przyłapując swoje ciało na dreszczu. Zacisnęła mocniej oczy, gdy pierwsze krople deszczu spadły na jej skórę.
-Puellae in genere frustis salutavit.**
Gdzieś w oddali rozległ się grzmot pioruna. Magini mogła jedynie zgadywać, że było to miejsce przynajmniej pięć kilometrów od niej.
-Louise nooo!
-Czego do cholery chcesz, Sting?!- Warknęła w końcu, otwierając gwałtownie oczy i wznosząc ręce ku niebu. Deszcz, jakby czekając aż Alberona przestanie go kontrolować, ustał, tak jak i wiatr.
-Nicole...
Jedno słowo jej narzeczonego, który nareszcie znalazł się na polanie, wystarczyło, aby zerwała się z siadu i ruszyła biegiem w stronę gildii, łapiąc po drodze za rękę mężczyzny.

***

-Zajmuje się nią Polyrusica, Wendy jej pomaga.- Poinformował ją Sting po drodze.
Gdy wpadła do budynku gildii, wszyscy spojrzeli na nią z przerażeniem. Prawda jest taka, że do tej pory w tej gildii urodziło się tylko kilka dzieci, z czego trzy porody zakończyły się tragicznie, dlatego wszyscy martwili się o stan Nicole. Przed pokojem szpitalnym siedział Aren, który już od paru dni pomieszkiwał w Magnolii, oczekując narodzin swojego siostrzeńca lub siostrzenicy, jego dziewczyna, Ilia wraz z Ayame i Laxusem.
-Co z nią?- Blondynka od razu zapytała o przyjaciółkę, patrząc z wyczekiwaniem na poddenerwowanego Genred'a.
-Zaczęło się jakąś godzinę temu, Wendy mówi, że jeszcze z trzy poczekamy.- Odpowiedział, ściskając mocniej dłoń Ilii, kiedy zza drzwi usłyszeli krzyk bólu Nikki.
-Ma mocniejsze skurcze co jakieś dziesięć minut, faktyczny poród może zacząć się za półtorej do dwóch godzin.- Dodała dokładniej dziewczyna, pocieszająco przeczesując włosy swojego partnera.
-Byleby przeżyli...- Mruknął Laxus, który co chwilę zerkał na Ayame. Mimo widocznego przytłoczenia emocjami, dziewczyna uparła się, że chce czekać z nimi w gildii. Odwrócił wzrok z różowowłosej na Louise, gdy ta uderzyła go otwartą dłonią w kark. -Za co?!
-Za żywota...- Prychnęła i usiadła obok Arena, wpatrując się w drzwi sali. -Pośpiesz się, dzieciaku.

***

Prawie umarł ze strachu, gdy w domu rozległ się krzyk Nicole i dźwięk tłuczonego szkła. Pierwszym co rzuciło mu się w oczy, kiedy wpadł do kuchni, były odłamki stłuczonego wazonu na podłodze oraz Nikki, zginająca się i trzymająca za brzuch.
Ale cholera... To był pikuś przy tym, co działo się później.
Kiedy udało mu się w miarę szybko przetransportować żonę do gildii, musieli czekać jeszcze na Polyrusicę, która jako jedyna znała się na faktycznej medycynie. Wendy starała się osłabiać ból ciężarnej, Gajeel trzymał ją za rękę, a "różowa wiedźma" co jakiś czas sprawdzała jej stan.
-Kurwa... Nigdy więcej... mnie nie tkniesz...- Klnęła Nicole przez zaciśnięte zęby, prawie łamiąc palce Smoczego Zabójcy. Kilka minut temu Polyrusica uznała, że lada moment, a najmłodszy członek rodziny Redfox wyjdzie na świat, po prawie dziewięciu miesiącach męczenia swojej matki.
-Cokolwiek, skarbie.- Szepnął Gajeel, obserwując twarz kobiety, wykrzywioną z bólu.
-Okej Nicole... Oddychaj głęboko...- Poradziła Wendy, posyłając magini metalu współczujące spojrzenie. -Powinno pójść szybko.

***

Wszyscy odetchnęli z ulgą, gdy zza zamkniętych drzwi usłyszeli płacz dziecka. Louise i Aren od razu zerwali się ze swoich miejsc, wbiegając do pokoju, prawie zabijając się w progu. Na łóżku leżała wykończona Nicole, przytulająca do klatki piersiowej małe zawiniątko. Na brzegu siedział Gajeel, który ze łzami w oczach obserwował swoją rodzinę.
-POKAŻ MI GO!- Pisnęła Lou, zrzucając Redfox'a z łóżka i zajmując jego miejsce. Z drugiej strony usiadł Aren, z iskierkami w oczach.
-Skąd wiecie, że to on?- Zaśmiała się cicho czarnowłosa, zerkając to na przyjaciółkę, to na brata.
-Och proszę cię... Jeśli ten idiota miałby zrobić coś dobrze, to byłoby to właśnie spłodzenie syna.- Blondynka parsknęła śmiechem i pokazała urażonemu magowi język. Jego żona uśmiechnęła się szeroko i ucałowała czoło synka, następnie oddając go w ręce "cioci".
-Poznajcie Shiru Kamio Redfox'a.- Szepnęła Nikki radosnym głosem. Boscy Zabójcy uśmiechnęli się szeroko, a blondynka nakreśliła na czole chłopczyka trzy pionowe linie.
-Witaj w rodzinie Shiru.- Powiedział Aren ze łzami w oczach. Po chwili wstał z łóżka i wybiegł z pokoju, drąc się na całą gildię. -WYGRAŁEM, STING! TO CHŁOPIEC! WYSKAKUJ Z KLEJNOTÓW GNOJKU!

____________________

No i mamy narodziny Szatana! *-*
Rozdziału długo nie było - wybaczcie ;-;
Jestem w trzeciej klasie gimbazy, egzaminy, nauka itp... No i sprawy prywatne też miały znaczenie :')

No cóż... Pozdrawiam ciepło wszystkie osoby, które nadal tu są! ;*

Su ♥

sobota, 10 września 2016

Rozdział 40 - Brawo Eucliffe.

Sting odetchnął głęboko i odchylił głowę do tyłu, mamrocząc pod nosem. Blondynka, której głowa leżała na jego kolanach, zamruczała sennie i przekręciła głowę na bok.
-Jak mam niby o to zapytać?- Zapytał cicho, wpatrując się w ścianę jaskini.
"Hej Lou! Tak w sumie jesteśmy razem już dość długo..." ...nie.
"Louise Delilah Alberono..." ...zamorduje go za drugie imię.
"Co byś powiedziała na zmianę nazwis..." ...to byłoby okropne.
Z zamyślenia wyrwało go ziewnięcie Louise i podniesienie się do siadu. Rozciągnęła się leniwie i spojrzała na Eucliffe'a zamglonymi oczami.
-Hej... Coś się stało?- Zapytała, opierając głowę na jego ramieniu. Niebieskie oczy uważnie obserwowały jego zamyślony profil.
-Nie, nic.- Odpowiedział szybko i oparł policzek na czubku jej głowy. -Ile zostało?
-Jakieś czterdzieści pięć godzin.- Mruknęła, bawiąc się palcami chłopaka.

Masz jeszcze czterdzieści pięć godzin, Sting. Dasz radę.

***

-Ja pikam. Wymyślił sobie powrót do przeszłości.- Prychnął Gajeel, zerkając po raz setny na idącą obok Nicole. Uparła się, że coś jest nie tak. A kiedy Redfox(Znaczy... Gajeel.) wreszcie zgodził się dostać się do Lilou, aby upewnić się, że Louise nic nie grozi, Nikki uznała, że nie puści go samego.
-Przesadzasz. To urocze!- Czarnowłosa przewróciła oczami, odsuwając gałąź ze swojej drogi.
-Urocze? Czyli w podróż poślubną mogłem zabrać cię do Alvarez?- Zapytał, wskakując na powalone drzewo tuż przed nim. Wyciągnął rękę, aby pomóc z tym swojej ukochanej, lecz ta z łatwością stanęła obok niego.
-Czy ja wiem? W wycieczkę wliczasz pobyt w więzieniu i zabicie premiera?- Zaśmiała się i zeskoczyła na ziemię. Czerwonooki pokręcił głową z rozbawieniem, doganiając żonę.

***

-Loooou! Louie!- Wołała Nicole, idąc przy skale. Gajeel szedł drugą stroną góry. Mieli spotkać się niedaleko pamiętnej jaskini, o ile nie znaleźliby blond pary wcześniej. -LOUISEEEEE!- Wydarła się i uderzyła pięścią w kamień.
-Nikki?- Ciche pytanie dotarło do jej wyczulonych uszu, więc natychmiast ruszyła w tamtym kierunku. -Chodź tu Genred!- Krzyk blondynki usłyszał teraz nawet Gajeel, będący kilkanaście metrów dalej.
-Redfox, blondynko!- Rozbawiony głos Smoczego Zabójcy przeciął powietrze, gdy Nicole dobiegła do zawalonego wejścia.
-Po prostu nas uwolnijcie, śrubko!- Krzyk, tym razem Eucliffe'a, jakimś sposobem przedarł się przez stertę kamieni. Syn Metallicany dołączył do Nikki, która już pokryła jedną rękę żelaznymi płatkami kwiatów.
-Na życzenie...- Mruknęła cicho i uderzyła w skały. Kilkadziesiąt kamieni rozwaliło się na pareset kawałeczków. Tuż za nimi stała blondwłosa para, która odetchnęła z ulgą.
-Ile?- Zapytał Sting, zerkając na obejmowaną przez siebie kobietę.
-Dziewiętnaście godzin.- Zaśmiała się i wyszła z jaskini. Nicole od razu zaczęła oglądać ją ze wszystkich stron, Gajeel za to spojrzał pytająco na Stinga. Blondyn uśmiechnął się lekko i skinął głową.

Brawo Eucliffe.

_______________

Wróciłam!
Trochę mi to zajęło (prawie dwa miesiące...), ale postaram się już nie robić takich przerw...
Nie mogłam zebrać się do napisania, poniewaaaaż... Jest zbyt cukierkowo. Taka prawda. Za bardzo skupiłam się na paringach, odbiegając od fabuły. Ostatnim momentem ważnym fabularnie było zniknięcie Lou po Igrzyskach oraz jej powrót. Teraz powinnam skupić się na jej umiejętnościach i Palessie, a cholernie odbiegłam od głównego tematu.
No, ale cóż... Dziękuję bardzo Shirubie-san za aktywność na wattpadzie ♥

Pozdrawiam cieplutko!

Su♥

niedziela, 21 sierpnia 2016

Rok bloga i Godslayer na Wattpadzie! [ważne bardzo, bardzo, bardzo]

*Werble*

OTO JEST.
WRESZCIE.

Jashinie xD
Jak mi nie chciało się tego publikować ._.
Ale jest...!

Póki co tylko prolog... ale jest! :-:
Wielkie podziękowania dla Mari-chan, która również zawitała na wattpadzie, dzięki czemu nie jestem tam samotna ♥ Zapraszam do niej serdecznie, bo pisze świetne opowiadanie o swojej oc, Lou <3

Także... No...
Rozdziały będą pojawiały się(mam nadzieję, że...) systematycznie. Poprawiam w nich wszelkie literówki i w miarę chęci interpunkcję.
Szczerze? Miałam ochotę napisać pierwsze rozdziały na nowo, ale stwierdziłam, że jest to świetny pokaz tego, jak w ciągu roku mogą poprawić się umiejętności, zmienić styl itd.
Bo tak...!

Godslayer ma już rok *ociera łezkę*
Dlatego dziękuję wam bardzo, bardzo, bardzo <3
Za te wszystkie wyświetlenia(ponad 12 tysięcy *^*), komentarze i wieeeeelką motywację do robienia tego, co robię ♥
Jesteście wspaniali i prawie ryczę na samą myśl o tym ile pisanie Godslayer'a mi dało <3
 Dziękuję wam także za to, że pomimo przerw między rozdziałami nadal mam tych kilkunastu czytelników, którzy znaczą dla mnie czasem więcej niż rodzina...

Staph Su. Bo zaczniesz płakać. Staph.

Dziękuję jeszcze raz i zapraszam do Godslayer'a na wattpadzie :*

Su♥

poniedziałek, 11 lipca 2016

Rozdział 39 - Déjà vu

-Louie! Mam dla ciebie niespodziankę.- Wyszczerzony blondyn podszedł do stolika, przy którym siedziała jego dziewczyna oraz Gajeel obejmujący ramieniem Nicole. Ciąża Nikki zaczynała być widoczna, czym jej mąż był zachwycony. Uwielbiał trzymać dłoń na brzuchu czarnowłosej, jakby czekając aż jego potomek da o sobie znać. I nie obchodziło go to, że jego syn(to MUSI być syn) prawdopodobnie wyglądał teraz jak duża fasolka z rączkami i nóżkami. Alberona uwielbiała na ich patrzeć, kiedy Gajeel delikatnie głaskał brzuch ciężarnej.
-Jaką niespodziankę?- Zapytała zaciekawiona Louise, zadzierając głowę, aby spojrzeć na Eucliffe'a.
-Jak ci powiem to już nie będzie niespodzianka...- Przewrócił oczami i wyciągnął do niej dłoń. Zwycięski uśmieszek zagościł na jego twarzy, gdy Lou z westchnieniem przyjęła jego rękę i wstała, aby skierować się z nim do wyjścia. Na plecach chłopaka(a może już mężczyzny O.o dop. aut.) spoczywał duży plecak moro, wypchany zapewnie ubraniami, jedzeniem i kryształami. -Wrócimy jutro, może pojutrze. W każdym razie... nie martwić się!- Machnął przyjaciołom i wraz z ukochaną opuścił budynek gildii.

***

-Powiesz mi wreszcie gdzie idziemy?- Zapytała Louise, po ośmiogodzinnej podróży pociągiem, a w trakcie trzygodzinnej wędrówki.
-Cóż... Chciałem zabrać cię na misję. I znalezłem jedną, która powinna ci się spodobać.- Wyjaśnił, wyciągając z kieszeni spodni kartkę z zadaniem. Blondynka potrzebowała tylko chwili, aby przeczytać i zrozumieć treść.
-CHYBA SOBIE JAJA ROBISZ!- Wydarła się i pomachała mu papierem przed twarzą. -Zapomniałeś jak ta misja skończyła się ostatnio?!
-Ostatnio, czyli dobre dwa lub nawet trzy lata temu. Zmieniliśmy się! Jesteśmy silniejsi i damy radę.- Blondyn przewrócił oczami i zrobił minę naburmuszonego chłopca.
-Nie pamiętasz nawet kiedy to było?- Prychnęła Louise, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
-Szczęśliwi czasu nie liczą.- Odburknął tylko i objął ją ramieniem. -Będzie fajnie!
-Ta. Jeśli znowu skończymy w zawalonej jaskinii, zamorduję cię.- Mruknęła, po raz ostatni zerkając na kartkę.
"Dwa gryfy terroryzują Lilou!"

***

-CHOLERA BY CIĘ WZIĘŁA EUCLIFFE!- Krzyknęła po raz kolejny niebieskooka, uderzając, otoczoną czarną wodą, pięścią o zawalone głazy.
Cóż... Misja, od poprzedniej, różniła się tylko miejscem. Całe dwa kilometry dalej znajdowała się jaskinia z anty-magicznego kamienia, w której ulokowały się dzieci, pokonanych przez magów, gryfów. Na skałę, jej kształt, wielkość, strukturę, nie można wpłynąć magią. Zaklęcia uderzające o sufit nic nie uszkodziły, jednak jak się okazało, skrzydło gryfa było w stanie zawalić wejście.
-Oi, oi... Złość piękności szkodzi, kochanie!- Sting podrapał się nerwowo po karku, unikając morderczego spojrzenia ukochanej.
-Wiesz co tobie zaraz zaszkodzi?- Zapytała retorycznie, ponownie uderzając pięścią o skałę. Po chwili odetchnęła głęboko, próbując uspokoić myśli. -Spokojnie Lou... Pomyśl. Jesteście dwanaście godzin drogi z Magnolii. Zamknięci w jaskini. Jedzenia wystarczy na może trzy dni, gorzej z temperaturą. Maksymalnie trzy stopnie w nocy, ale macie bluzy i koc. Nicole i reszta zaczną was szukać pojutrze, o ile Nikki coś nie odbije i zacznie szukać jutro. Zaczną około ósmej rano. Informacje od Mirajane, czyli będą tu o dwudziestej. Za trzy dni. Aktualnie jest wpół do dwudziestej. Co daje siedemdziesiąt dwie i pół godziny. Ponad siedemdziesiąt godzin ze Stingiem. Ponad siedemdziesiąt godzin na zamordowanie go...- Mruczała pod nosem, nie zwracając uwagi na lekkie przerażenie w oczach chłopaka.
-Louie...?
-A mówiłam. Mówiłam, że źle się to skończy! Ale nie. Bo przecież "Będzie fajnie"!- Westchnęła i usiadła pod ścianą. Blondyn dołączył do niej i złapał za rękę.
-Przepraszam...- Szepnął i oparł policzek o czubek jej głowy. -Ale spójrz na to z innej strony! Siedemdziesiąt dwie i pół godziny ze swoim ukochanym chłopakiem!- Powiedział i wyszczerzył się, wywołując u blondynki lekki uśmiech.
-Mam cholerne dejá vu. Jeszcze mi tylko dorzućcie tu gadającego kota...

***

-Nikki? Wszystko w porządku?- Zapytał Gajeel, kiedy czarnowłosa wzdrygnęła się w jego ramionach.
-Tak. To tylko... głupie przeczucie.- Mruknęła, przykrywając ich bardziej bordową kołdrą. Mężczyzna uśmiechnął się lekko i zacieśnił uścisk.
-Nic im nie będzie. Nie poszli na misję pierwszy raz, Nicole.- Powiedział cicho, zamykając oczy i muskając ustami czubek głowy swojej żony.
-Wiem... Ale po prostu wydaje mi się, że coś pójdzie nie tak.- Westchnęła i wtuliła się w jego tors.
-Ewentualnie Młody chce żebyś się stresowała i przesyła ci jakieś gówniane impulsy do mózgu.- Wymamrotał na wpół przytomny Gajeel.
-Ewentualnie.- Przyznała, śledząc palcami zarysy mięśni Redfox'a. Po chwili oddech czarnowłosego uregulował się, a po kolejnych paru minutach to samo stało się z Nicole.

_____________________

Well, well, well...
Witajcie po kolejnych... tygodniach? Damn... Nie pamiętam ile minęło od ostatniego rozdziału :-:'
Cóż... Chciałabym ze smutkiem poinformować, iż prawdopodobnie zostało jakieś piętnaście rozdziałów + special ze ślubu Gajeela i Nicole. Także... Dobijemy do tych pięćdziesięciu pięciu rozdziałów, a potem się zobaczy. Epilog już napisany, także... no.
Do następnego rozdziału :*

Su♥

poniedziałek, 20 czerwca 2016

Rozdział 38 - "Louise Delilah Eucliffe."

-Oi minna!- Wydarł się Natsu na całą gildię. Wskoczył na stół i wciągnął za sobą zarumienioną Lucy. Heartfillia spróbowała wycofać się na podłogę, jednak różowowłosy skutecznie uniemożliwił jej to swoimi ramionami. -Lucy jest już oficjalnie i na stałe zajęta!- Krzyknął, unosząc dłoń dziewczyny, na której błyszczał piękny pierścionek ze lśniącym na złoto brylantem.
-LUCY-CHAN?! KIEDY?! JAK? DLACZEGO NIE POWIEDZIAŁAŚ OD RAZU?! JAK MOGLIŚCIE TO UKRYĆ?!- Pytania, jedno za drugim, atakowały parę. Tylko kilka osób siedziało spokojnie. A konkretniej kilku mężczyzn.
Gajeel, Laxus, Sting, Gray i Bickslow siedzieli przy stoliku, popijając piwo z lekkimi uśmieszkami. Doskonale wiedzieli o zamiarach chłopaka, gdyż pod wpływem cholernego stresu postanowił się upić. A wiadomo, że picie w samotności przed takim dniem to grzech. I wiadomo także, że Natsu nie miał mocnej głowy.
-Wiedzieliście?- Zapytała Louise, gdy powtórzyli jej to, jako odpowiedź na jej pytanie "Czemu się nie cieszycie?". -I nie powiedzieliście?- Prychnęła, siadając przy Stingu. Blondyn uśmiechnął się przepraszająco i cmoknął ją w policzek.
-Bez urazy, ale gdybyśmy wam powiedzieli... Równie dobrze moglibyśmy wykrzyczeć to całej gildii.- Powiedział Laxus, sprowadzając tym samym mordercze spojrzenia Ame i Lou na siebie.
-Jesteście okrutni.- Mruknęła różowowłosa magini, "kradnąc" kufel swojego partnera.

***

W gildii było strasznie... spokojnie. Może dlatego, że siedziało w niej może piętnaście osób. Większość udała się do stolicy, aby świętować narodziny drugiej księżniczki Fiore, Luny.
Sting, Laxus, Natsu i Gajeel oraz ich partnerki mieli szczerze gdzieś narodziny córki króla, dlatego jako nieliczni zostali w Magnolii.
Dziewczyny kręciły się po gildii, dekorując salę na urodziny Erzy, a mężczyźni siedzieli przy barze pijąc zimne piwo i dyskutując na najróżniejsze tematy.
-Laaaax....
-Gajeeel...
Smoczy Zabójcy spojrzeli na swoje partnerki z lekkim strachem.
-Tak?- Zapytali jednocześnie, gdy Ame i Nikki podeszły do nich z minami szczeniaczków.
-Skończyły nam się balony... I serpentyny... I parę innych ważnych rzeczy...- Zaczęła Ayame.
-Poszlibyście do sklepu, prawda?- Dokończyła Nicole.
-Czemu my? A Natsu i Sting?- Zapytał niezbyt ucieszony Gajeel.
-Lucy stwierdziła, że Natsu zapomni co ma kupić, a Lou... Lou nie chce męczyć Stinga.- Redfox wzruszyła ramionami, na co blondyn wyszczerzył się i oparł wygodniej na krześle.
-W sumie... Natsu i Sting mogliby pójść do cukiernii odebrać tort.- Stwierdziła Lou, niszcząc dobry humor swojego chłopaka.
-Pfff... A już było pięknie.- Westchnął Eucliffe, dopił piwo i wstał z krzesła. -Chodź Płomyczku. Im szybciej to zrobimy, tym szybciej dadzą nam spokój.

***

-Oi, Natsu... O czym myślałeś oświadczając się Lucy?- Zapytał Sting, kiedy byli mniej więcej w połowie drogi do cukierni.
-Eee... W sumie to o niej. O tym jak bardzo kocham jej uśmiech, włosy, oczy... Po prostu całą Lucy. Kiedy zdecydowałem się na oświadczenie się jej, pomyślałem jak cudownie brzmiałoby jej imię z moim nazwiskiem. I w sumie wszystko przez sklepikarza. Weszliśmy do sklepu, a on wyszkoczył z "Państwo Dragneel". Stwierdziłem wtedy, że Lucy Dragneel brzmi epicko. Jeśli imię dziewczyny połączone z nazwiskiem jej chłopaka brzmi epicko, powinna je zmienić jak najszybciej.- Odpowiedział Natsu, uśmiechając się lekko i uciekając do krainy marzeń, już po raz szesnasty dzisiaj, podobniw jak jego blond przyjaciel.
Po chwilowej ciszy pierwszy odezwał się Sting, a tuż po nim Natsu:

-Louise Delilah Eucliffe.
-Tak, to zdecydowanie brzmi epicko.

____________________

Błagam nie bijcie! >_<
To przez wakacje! I upały! I to, że wena pojechała na urlop! >_<
Aleeee... Wynagradzam wam to NaLu(szach-mat Nali Shippers!) i zapowiedzią StinLou! :3
Nie mam za bardzo siły na rozpisywanie się... Ale powiem jeszcze, że na kolejny rozdział poczekacie :v
GDYŻ IŻ PONIEWAŻ!
A więc(nie zaczyna się zdania od "a więc" idiotko.) Godslayer zawita na wattpadzie. Jednakże! Chciałam się zapytać, jakie jest wasze zdanie na temat "odseparowania" się od twórczości Hiro, czyli zmiany wszelkich nazw/imion/miast/itd. na nazwy bardziej... nie japońskie. Na wattpadzie GS pojawiałby się właśnie zmieniony, a także zbetowany. Na blogspocie nadal królowałoby StinLou, Gakki, Layame, NaLu, Gruvia itp.
Także dajcie mi znać w komentarzach, co wy na to :^

Pozdraaaaawiam i życzę udanych wakacji :*

Su♥

Ps. Pochwalcie się, gdzie jedziecie na wakacje? A może ktoś jak ja siedzi przez dwa miesiące na dupce w domu? :v

czwartek, 2 czerwca 2016

Rozdział 37 - Przenigdy

-Idę! Ugh... Chwila!- Wydarła się blondynka, kierując się do drzwi, w które ktoś usilnie walił od paru minut. Została na noc w domie Gajeela, a teraz także Nicole, podczas gdy małżeństwo zniknęło na noc, najprawdopodobniej towarzysząc Metallicanie. Od paru godzin zastanawiała się jak rozwiązać problem związany ze Stingiem. Oczywiście rozwiązywaniu problemów towarzyszyła butelka wina. Dlatego teraz szła do drzwi wejściowych, w czarnej koszulce(zapewne Gajeela, lecz Lou nie była pewna) i szarych legginsach, związując włosy w byle koka jedną dłonią. Kieliszek odstawiła na szafkę na buty, otwierając drzwi ze zdziwieniem zauważając za nimi Eucliffe'a. -Sting?
-Hej Louie... To pewnie idiotyczne, ale...- urwał, śmiejąc się cicho -...najebałem się jak idiota.- Przyznał, przyglądając się jej. -Chyba nim jestem.
-Czemu tak twierdzisz?- Zapytała, wpuszczając go do środka.
-No wiesz... Nie powinienem cię ignorować. Ostatnie miesiące były okropne, ale cholera... wróciłaś. I to powinno się liczyć.- Powiedział, biorąc do ręki kieliszek z winem dziewczyny. Pokręcił nim w dłoni i westchnął. Podniósł wzrok na Louise, gdy delikatnie wyjęła kieliszek z jego dłoni. Odstawiła naczynie na szafkę i ujęła twarz chłopaka w dłonie. -Przepraszam...?- Bardziej zapytał niż przeprosił.
-Nie masz za co... To ja przepraszam. Nie powinnam cię zostawić.- Powiedziała z uśmiechem i cmoknęła chłopaka w nos. Odwzajemnił uśmiech i objął ją w talii.
-Nie zostawiaj mnie więcej.- Poprosił cicho.
-Nigdy.- Szepnęła, przyciągając chłopaka do pocałunku.
-Przenigdy.

***

-Gajeel!- Pisnęła czarnowłosa wbiegając do kuchnii. Jej chło... mąż(dop.aut. Przywyczajenie :-:) spojrzał na nią ze zdziwieniem, więc pociągnęła go za rękę do pokoju gościnnego, przez ostatnie miesiące zamieszkanego przez Stinga. To co tam zobaczył wywołało u niego szeroki uśmiech.
Louise i Sting przytuleni do siebie, okryci kołdrą i niewątpliwie nadzy.
-Wreszcie!- Zaśmiał się cicho i porwał swoją ukochaną na ręce. -To co... Robimy zakochańcom śniadanie?- Zapytał wnosząc ją do kuchnii i sadzając na blacie. -Tobie i dzieciakowi też by się przydało coś do zjedzenia.- Uśmiechnął się i cmoknął Nikki najpierw w usta, potem w lekko widoczny już brzuch. Dziewczyna zaśmiała się cicho i przeczesała włosy Redfox'a.
-Nie powiem... Zjadłabym coś.- Przyznała i sięgnęła do miski z owocami, aby ostatecznie wybrać jabłko. Z szerokim uśmiechem obserwowała swojego partnera piekącego naleśniki.
Co jakiś czas ich spojrzenia krzyżowały się, a to co w nich widzieli idealnie zastępowało im słowa. Odezwali się dopiero, gdy do kuchnii weszła zaspana Louise, a tuż za nią Sting, masujący swoje skronie. Oboje usiedli przy stole w jadalni, połączonej z kuchnią.
-Widzę, że nie próżnowaliście w nocy...- Zaśmiała się Nicole, zerkając na koszulkę przyjaciółki. Tą samą, którą miał na sobie Eucliffe, gdy wychodził wczoraj z gildii. Uchyliła się przed zgniecioną chusteczką, zeskakując na podłogę. Szybko wyjęła z szafki talerze i sztućce z szuflady, aby ułożyć je na stole. Po chwili do stołu usiadł także Gajeel, a Nikki postawiła na środku talerz z naleśnikami, kładąc jeszcze opakowanie tabletek przeciwbólowych obok talerza Stinga.
-Więc... Już wszystko w porządku?- Zapytał Gajeel dla upewnienia.
-W jak najlepszym...- Wymamrotał Sting, opierając głowę na dłoni.

_____________

Ohayo~
Woah O.o To chyba najkrótszy rozdział świata O.o
Ale nie o tym teraz!
10 TYSIĘCY WYŚWIETLEŃ. CO. KIEDY. GDZIE. JAK. CZEMU. PO CO. YASHINIE JAK.
Gdybyście zobaczyli moją reakcję, chyba padlibyście ze śmiechu xD
Rozdział super krótki ponieważ... No, długa notka.

GODSLAYER NA WATTPADZIE.
Tak. Zamierzam dodawać Godslayera na wattpad, aby, nie ukrywając, podnieść ilość wyświetleń/komentarzy/wszelkiejaktywności... Po superhipertrudnych obliczeniach wychodzi na to, że na 10 rozdziałów na wattpadzie przypada ~8 tyś. wyświetleń, gdzie na 30 rozdziałów bloggerowych ~10 tyś. wyświetleń. Także... No... Cóż...

Co tam jeszcze? A tak... aktywność komentarzowa :-:
Serio ;-; Jest coraz mniej komentarzy ;-; Pod ostatnim były cztery, bo was zaszantażowałam ;-; A i tak jeden był od Smaug'a(pozdrawiam siostrę bardzo xD) z anonima, byle bym zaczęła pisać następny :-:' Ale możecie się cieszyć, chyba uratowałam swoją ocenę z chemii, więc będę miała więcej czasu na pisanie rozdziałów ^-^
Pytanie czy ktoś będzie je jeszcze czytał :u:

To chyba tyle... Pozdrawiam osoby, które przeczytały notkę xD

Su♥

środa, 4 maja 2016

Rozdział 36 - "Będę ciocią!"

-Więc... Gdzie jest Gajeel?- Zapytała Louise, gdy przywitała się już ze wszystkimi przyjaciółmi. Ignorowała wszelkie pytania o tajemniczego towarzysza, szukając wzrokiem swojej "siostry" i jej chłopaka. -Bo powinien tu być, gdy przedstawię wam Jego.- Westchnęła. Nikt nie powiedział jej o ślubie Nicole i Gajeela, ponieważ nie byli pewni jej reakcji. Do tej pory dowiedziała się jedynie o nowych parach(Ayame chyba ogłuchła od jej pisku na wieść o niej i Laxusie) i wytłumaczyła dlaczego zniknęła. Cóż... Reakcje były różne. Jedni chwilę się gniewali, drudzy cieszyli, że nic jej nie jest, inni ochrzanili za lekkomyślność i spontaniczność.
-LOUISE DELILAH ALBERONA. CHOLERO! JESZCZE JEDNA TAKA AKCJA I CIĘ ZAMORDUJĘ!- Wydarła się Nicole, wbiegając do gildii z mordem w oczach. W ułamku sekundy dobiegła do blondynki, która już chciała schować się za Laxusem, i przyciągnęła ją do mocnego uścisku. -Wiesz jak się o ciebie martwiłam?! Lou ty chory pojebie... Nigdy więcej tak nie rób.- Wymamrotała w ramię przyjaciółki.
-No bo... No... Ale...!- Louise już szykowała mowę obronną, gdy jej wzrok padł na Gajeela. Chłopak z widoczną niepewnością wgapiał się w tajemniczą postać, stojącą kawałek dalej od nich. -Ugh... Koniec czułości. Czas na niespodziankę.- Westchnęła, odsuwając od siebie Nikki. -Natsu! Wendy! To może was zainteresować.- Zawołała pozostałych Dragonslayerów i podeszła do zamaskowanej postaci. -Mój towarzysz to...- Zaczęła, jednak mężczyzna jej przerwał.
-Metallicana, smoczy ojciec Gajeela.- Odezwał się, zrzucając kaptur z głowy. Mimo braku faktycznego pokrewieństwa z Redfox'em, byli do siebie podobni. Kruczo czarne włosy, szkarłatne oczy i kolczyki. Dużo kolczyków. No i ten ironiczny uśmieszek.
Większość magów spojrzała na Gajeela, wyczekując jego reakcji. Nikt jednak nie spodziewał się, że chłopak podejdzie do ojca i... uderzy go prosto w szczękę.

***

-Gdzie się ukrywałeś?
-Gdzie są pozostali?
-Dlaczego pojawiłeś się tu z Lou?
-Co się stało siódmego lipca siedemdziesiątego siódmego?
-Eee... Po kolei!- Westchnął Metallicana, po czym pociągnął łyk piwa z kufla. Siedział przy barze, a wokół niego zebrał się spory tłumik, ciekawych magów. Pytania latały jak noże, podczas gdy pytany siedział spokojnie, tak jak i jego młodsza wersja siedząca obok. -Tu i tam, zabawiłem nawet w Alvarez. Nie mam pojęcia gdzie jest reszta, a nawet czy żyją. Przez ostatni rok Louise uczyła się u mnie, aby móc pokonać Palessa. Ugh... To już historia na dłużej. Ale tak w skrócie, wszystko przez Smoczą Radę. Mieliśmy pewien... problem z jednym z nas.- Odpowiedział kolejno, zerkając co chwilę na syna.
-Czemu mnie zostawiłeś bez słowa?- Zapytał w końcu czarnowłosy. Smok westchnął cicho i obrócił się przodem do Redfox'a.
-Miałem wrócić po paru dniach. Nie wiedziałem, że sprawy się skomplikują...- Odpowiedział na pozór spokojnie.
-Czyli... Nie chciałeś mnie zostawić na tyle lat?- Ciche pytanie wypadło z ust młodego, nim zdołał się powstrzymać. Jego myśli aktualnie przypominały jeden wielki, splątany kłębek wełny, a na twarzy malowało się dziecięce zagubienie.
-Nigdy nie chciałem cię zostawiać, baka! Jakim ojcem musiałbym być, żeby zostawić dziecko same sobie na naście lat?- Prychnął niby oburzony. Wstał z krzesła i odstawił kufel na blat baru. Młodsza wersja mężczyzny również stanęła na równych nogach i spojrzała ojcu w oczy. I po raz kolejny zszokował wszystkich, gdy pozwolił ojcu na przyciągnięcie się do mocnego uścisku.

***

-NICOLE SOPHIA GEN... REDFOX! Nie wierzę w to! Jak mogło nie być mnie na twoim ślubie?!- Zawołała Louise, kiedy dowiedziała się o ślubie swoich przyjaciół. Siedzieli aktualnie przy stoliku, a Gajeel i Metallicana wyszli do parku, aby porozmawiać na spokojnie i choć trochę nadrobić stracony czas.
-Normalnie! Było nie spieprzać na drugi koniec kontynentu!- Zaśmiała się czarnowłosa, podnosząc kufel do ust. I tu Lou zwróciła uwagę na coś dziwnego.
-Od kiedy nie pijesz?- Zdziwiła się blondynka, a Ayame, siedząca obok niej, prawie wypluła piwo na Laxusa, obejmującego ją.
-No dawaj Nikki... Przyznaj się, kiedy zostałaś abstynentką.- Zaszydził Laxus.
-No... Od... dwóch miesięcy... Więc... Ponieważ... Ekhem... A... A jak tam trening?- Wydusiła z siebie Nicole, na co Louise uniosła brwi.
-Czekaj, czekaj, czekaj... Nie pijesz... Ślub... OCHOLERAJASNANOCHYBANIEKUŹWAJAJEBIĘKIEDYCOJAKCZYWASPOSRAŁO?!- Wydarła się blondynka, wypluwając złotą ciecz na blat. -NIE MOŻESZ! PRZECIEŻ! A CO Z MISJAMI? WALKAMI? OSZALAŁAŚ CHYBA!- Krzyknęła, podnosząc się z krzesła.
-Nie krzycz! Cholera jasna no. Tak, jestem w ciąży. Drugi miesiąc. Ale nie denerwuj się tak...- Westchnęła, a Lou usiadła. Przez chwilę wpatrywała się w twarz przyjaciółki, aby ostatecznie zapiszczeć i wyszczerzyć się.
-Będę ciocią!- Pisnęła, wywołując śmiech u przyjaciół.

Na chwilę zapomniała o blondynie, który w tym samym czasie zapijał swoje smutki w innej części miasta.
Ale... tylko na chwilę.

___________

Alooooha!
Wracam do was po miesiącu(gomen, gomen, gomen!) z nowym rozdziałem :3
Zrozumcie mnie... Brak weny, poprawy w szkole, chłopak... Serio. Mój dzień aktualnie jest jak:
8:00 - szkoła
13/14 - wyjście ze szkoły, trochę czasu z chłopakiem
15 - w mieszkaniu, obiad, chwila odpoczynku
16 - powrót do domu
16:30-22 - NAUKA :-:
Przerąbane :/
Ale to już ostatni faktyczny miesiąc szkoły i laba, więc wtedy dostaniecie więcej rozdziałów :*
Jednakże... Czas na szantaż. Pod ostatnim rozdziałem pojawiły się trzy komentarze, pod przedostatnim jeden. <dziękuję Mari-san za obowiązkowy komentarz ♥> Aucz.
Więc od dziś zasada czterech komentarzy!
Cztery komentarze - dostajecie rozdział
Mniej niż cztery - nie ma rozdziału, nawet jeśli miałoby to trwać dwa miesiące ;-;
Zrozumcie mnie, błagam.
Czasem dobijamy nawet 100 wyświetleń dziennie, a jest komentarz lub dwa na miesiąc. Słabo :/

Pozdrawiam was cieplutko :*

Su♥

sobota, 16 kwietnia 2016

Rozdział 35 - Waniliowe perfumy

-Nie wiem czy to dobry pomysł...- Mruknął mężczyzna, naciągając mocniej kaptur na głowę.
-Przesadzasz.- Powiedziała dziewczyna, również poprawiając materiał płaszcza. Jej towarzysz westchnął cicho, słysząc jakby drżenie jej głosu, wywołane budynkiem znajdującym się jakieś 15 metrów od nich. -Ucieszy się. Ale Natsu...
-Będzie pytał. Wiem. Problem w tym, że nie mam pojęcia gdzie jest reszta, co robią i przede wszystkim czy żyją.- Dokończył za nią. Ta skinęła głową, nie mówiąc nic więcej. Dopiero, gdy stanęli tuż przed drzwiami gildii odetchnęła głęboko.
-Jeszcze możemy się wyco...- Urwała, gdy "wrota" się otworzyły, a z budynku wyszedł przygnębiony blondyn. Miał ją minąć, jednak zatrzymał się, kiedy poczuł znajomy zapach. Uniósł zszokowany wzrok na dziewczynę, a ta zdjęła kaptur z głowy, odsłaniając blond włosy trochę za ramiona i załzawione błękitne oczy. -Sting...- Szepnęła, jednak nie powiedziała niczego więcej, przed tym jak z jej gardła wyrwał się niekontrolowany szloch.
Minął ją, jakby nie istniała. Jakby była nikim.

***

Kolejny dzień. Który to już? Czterysta któryś? Może już pięćsetny... Nie obchodziło go to. Przestał liczyć po trzech miesiacach. Stracił nadzieję, wiarę... stracił szczęście.
Dni wyglądały dla niego tak samo. Wstawał koło południa, szedł do gildii, jadł coś, próbował rozmawiać z innymi, aż coś nie wytrącało go z równowagi. Wtedy szedł na wzgórze. To samo, na którym siedział z nią. To samo, na którym uświadomił sobie, że ją kocha. To samo, na którym płacze dzień w dzień.
-Wydawało ci się! Do cholery, to niemożliwe Gajeel! Nie-mo-żli-we!- Krzyknęła Nicole, zrywając się z krzesła.
-Nie mogłoby mi się wydawać! Przez cztery lata, dzień w dzień z nim siedziałem. Jego zapachu bym nie pomylił! A jej cholernych waniliowych perfum nie da się pominąć!- Gajeel wręcz warknął, również wstając. Spojrzeli na siebie z mordem w oczach.
-Jej tu nie ma. Rozumiesz?! NIE MA.- Wydarła się i ze łzami w oczach wyszła z gildii.
-Nicole do cholery jasnej!- Gajeel warknął i pobiegł za swoją żoną. Ta. Żoną. Trochę się pozmieniało przez to półtora roku.
Przede wszystkim... Pary. Miłość wszędzie. Gajeel i Nicole wzięli ślub. Laxus i Ayame są oficjalnie razem, a blondyn już planuje oświadczyny. Natsu i Lucy. Gray i Juvia. Levy i Fuji, z Sabertooth. Bickslow i Laya, magini podmiany skrytobójczyni, która dołączyła do gildii i Raijinshū jakiś rok temu. Mirajane i Freed, chociaż nie oficjalnie. Nie można też niezauważyć tego, że Romeo i Wendy co jakiś czas chodzą ze sobą na misję i ogólnie spędzają razem dużo czasu. No i Aren. Podczas zeszłorocznych Igrzysk spędził sporo czasu z Ilią, maginią Destined Days, kiedy oboje zostali ranni w pierwszej konkurencji. Teraz są szczęśliwą parką, a parę miesięcy temu Ilia dołączyła do Sabertooth.

A w tym wszystkim On. Sting Eucliffe, którego miłość może już nawet nie żyć, a on o tym nie wie. Odkąd Louise odeszła, wiele razy przyjaciele doradzali mu by spróbował z kimś innym. Problem w tym, że on nie chciał kogoś innego. Chciał Lou, a ona go zostawiła.
Przez te kilkanaście miesięcy jego największym wsparciem byli Nicole i Gajeel. Kiedy na początku postanowił upijać ból i smutek, to Gajeel szukał go po wszystkich barach w Magnolii, a Nicole doprowadzała go do porządku. Jego alkocholizm trwał może przez cztery miesiące, do momentu w którym usłyszał płaczącą Nicole.

***

-Nie wytrzymam dłużej...- Powiedziała dziewczyna drżącym głosem. -Ze Stingiem jest coraz gorzej... A Lou... nawet nie wiem czy żyje. Równie dobrze może leżeć martwa w jakimś lesie, a ja o tym nie wiem. Mam dość tej bezsilności Gajeel...- Zapłakała, gdy Redfox objął ją ramieniem.

***

Przestał pić, bo widział jak bardzo rani to jego bliskich. Lector, Nicole, Gajeel, Rogue... Każdy na swój sposób go ratował, jednak rozpacz blondyna przysłaniała mu logiczne myślenie. 
Ale teraz to nie ważne... Teraz ważne były waniliowe perfumy, o których mówił Gajeel. Znał tylko jedną osobę używającą takich perfum. Ale... to niemożliwe. Prawda?
Westchnął z frustracją i wstał z krzesełka barowego, kierując się ku wyjścia z budynku. Kiedy opuścił gildię odetchnął głęboko i miał już ominąć dwie postacie w płaszczach, jednak poczuł je... Poczuł waniliowe perfumy.
Z niedowierzaniem uniósł wzrok na zamaskowanych magów, gdy niższy snunął kaput odsłaniając blond włosy i niebieskie oczy.
-Sting...- Wzdrygnął się, słysząc jej drżący głos. Właśnie to jedno słowo przywołało go na ziemię. Pokręcił lekko głową i ominął ją, starając się powstrzymać niechciane łzy. Jednak nie dał rady, gdy usłyszał jej szloch.

Szloch jego miłości. Szloch jego szczęścia.

__________

Ohayo~
Powracam z kolejnym rozdziałem!
Zawsze było tak słodko, więc... czas na coś nowego. Trochę nienawiści, w jakże idealnym świecie StinLou, nie zaszkodzi, prawda?
Prawda!

Pozdrawiam cieplutko :*

Su♥

środa, 23 marca 2016

Rozdział 34 - Powodzenia Louise

-Więc cierp.

-STING!- Krzyk dziewczyny wdarł się do umysłu chłopaka w sekundzie, w której poczuł niewyobrażalny ból w klatce piersiowej. Powoli rozchodził się po całym ciele, przysłaniając jego umysł czerwoną płachtą.
-Sting-kun!- Pisnął Lector i rzucił się w stronę blondyna. Jednak nim dotknął przyjaciela, jego małe ciało zostało odrzucone w bok, aby uderzyć w mur areny.
Na placu rozpoczęła się walka. O ile walką ją można było nazwać... Rzeź pasowała tu jak ulał.
Jednak Louise nie zwracała uwagi na otaczającą ją walkę. Jej wzrok nie opuszczał ciała Sting'a, nad którym pochylał się Paless. Z uśmiechem godnym psychopaty obserwował swoje dzieło, w postaci głębokiej rany na torsie Eucliffe'a. Spojrzał na Lou i na łzy spływające po jej policzkach.
-Nie masz powodu do płaczu, Louie. To tylko nic niewarty mag. Jest ich mnóstwo... Chociażby Alex.- Wskazał głową bruneta walczącego z Gajeelem. Nie wydawało się, aby walka sprawiała mu radość, jednak nie ukazywał tego, wytrwale atakując Redfox'a. -Nadal możesz do mnie dołączyć Louise. Wystarczy słowo, a ta mordownia się skończy. Nikt więcej nie umrze... Nikt więcej nie zapłacze...- Powiedział unosząc bezwładne ciało Sting'a za włosy. -On nie umrze... Jedno słowo, a go uzdrowię...- Wyszeptał.
-Zgo...- Louise przemówiła drżącym głosem, lecz nim popełniła błąd, przerwała jej Nicole.
-Nie rób tego, idiotko!- Krzyknęła, blokując zaklęcie Kimiko stalową ręką. -Wendy go uleczy... A nam nic nie będzie!- Dodała, uderzając niebieskowłosą w brzuch. Lou skinęła głową i przymknęła oczy, aby się skupić.
-Louie... Ty chyba nie zamierzasz...- Wymamrotał osłupiały Paless, widząc czerwony symbol na czole dziewczyny. Kropla, symbolizująca przelaną krew.
-Na zlecenie króla skruchy, przybądź do mnie z domu juchy...- Wyszeptała i przegryzła wargę, aby kropla krwi skapnęła na ziemię. Plamka zalśniła i zaczęła parować, a w czerwonym dymie pojawiła się postać.
-Puk, puk! Kto tam? Śmierć.- Zachichotał mężczyzna o włosach koloru krwi i szkarłatnych oczach. Jego blada skóra wydawała się lśnić w świetle dnia, a czarny garnitur kontrastował z nią. -Paless, maluchu! To ciebie Panienka chce wrzucić do grobu? Nagrabiłeś sobie, huh?- Zaśmiał się i z dymu zmaterializował swój ukochany miecz. -Wybacz, chłopaczku. Słowa Panienki to rozkaz.- Skrzywił się lekko i w ułamku sekundy pojawił się za Boskim Zabójcą, aby przebić go na wylot ostrzem. Czarna krew obryzgała jego twarz, a Paless zniknął. -Panienko... On...- Zwrócił się do Louise, która stała już na nogach.
-Wiem Axel. Możesz odejść, wywiązałeś się z kontraktu.- Przerwała mu i podbiegła do Stinga. Rozejrzała się szybko, by zauważyć zniknięcie wrogich magów. Jedynie parę ciał leżało na ziemi, w tym dziewczyna o niebieskich włosach. -Kimiko...- Szepnęła. Dejá vu.
-GAJEEL!- Zrozpaczony krzyk Nicole wyrwał ją z zamyślenia. Poszukała jej wzrokiem, dość szybko zauważając czarne włosy ubrudzone krwią. Nikki pochylała się nad jej partenerem, z przerażeniem patrząc na próby ratowania go Wendy. Wzrok Louise przeniósł się na nieprzytomnego Sting'a. Uklękła przy nim i odgarnęła włosy do tyłu. Doskonale wiedziała, że Wendy nie zdąży go uratować, ponieważ musiała postarać się przy ranie Gajeela.
-Tyś mą gwiazdą, mym aniołem... Połącz się więc z mym żywiołem...- Szepnęła i rozcięła swój nadgarstek. Kilka kropel srebrnej krwi spłynęło do rany Sting'a. Gdy krew zetknęła się z roszarpanym ciałem, zabłysła, a rana zaczęła się zasklepiać. Lou skrzywiła się, czując nagły zanik energii. Odetchnęła głęboko i lekko poklepała blondyna po policzkach. -No wstawaj, śpiochu!- Westchnęła. Eucliffe wymamrotał coś i skrzywił się.
-Cholera jasna... Louie? Co się stało?- Zapytał cicho, próbując się podnieść. Lou ręką zatrzymała go.
-Leż. Wendy musi cię obejrzeć...- Nakazała mu i przeczesała jego włosy. -Jak znam życie zaraz stracisz przytomność?- Zaśmiała się, gdy jego oczy zaszły mgłą.
-Yhy... Kiedy się obudzę będziesz przy mnie, prawda?- Poprosił cicho i cmoknął ją w nadgarstek. Skinęła głową z lekkim uśmiechem. Kiedy odpłynął zawołała Wendy i wstała z ziemi.
-Lou...- Nicole podeszła do niej, ocierając zaczerwienione oczy. -On wrócił. Wiesz co to oznacza?- Zapytała zachrypniętym głosem.
-Nie jestem jeszcze gotowa, Nikki...- Odpowiedziała cicho. -Jestem za słaba... Dzisiaj złapał mnie z łatwością i gdyby nie Axel zabiłby Stinga. Muszę trenować, Nicole...- Szepnęła, na co Genred przytuliła ją.
-Lou, wiem co chcesz zrobić i nie wiem czy to dobry pomysł. Co z gildią? Stingiem? Ze mną?- Westchnęła czarnowłosa ze łzami w oczach. Louise wtuliła się w nią i zamknęła oczy.
-Dacie radę... Kiedy wrócę, pokonam go... Zobaczysz.- Wymamrotała. Po chwili odsunęła się od Nicole i otarła jej łzy. -Przekaż mu, że go kocham. I dopilnuj, żeby nie robił niczego głupiego.- Poprosiła i stanęła na palcach, aby cmoknąć Nikki w czoło. -Do zobaczenia siostrzyczko...- Wymamrotała i wyszła z areny, cudem powstrzymując łzy.

-Powodzenia Louie...

_______________

Taki gratisik... Jako iż... no... Okej! SuJestRebelemIPoszłaNaWagaryWkopałaJąZnajomaIMaPrzerąbane. Ups.
Jak dobrze pójdzie to czeka mnie miesiąc szlabanu. Jak źle to do końca roku szkolnego. Więc... no... tak.

Pozdrawiam cieplutkoooo :*

Su♥

sobota, 12 marca 2016

Rozdział 33 - Paless

-Nie wierzę, że to zrobiłeś!- Powiedział Aren, kiedy po zakończeniu trzeciego dnia Igrzysk, gildie zaczęły się rozchodzić do hoteli bądź pub'ów.
-Nic wielkiego.- Sting wzruszył ramionami. -Nie mógłbym z nią walczyć...- Westchnął i pocałował, obejmowaną przez niego, Louise w skroń. Ta wyszczerzyła się i wtuliła w jego bok.
-Zresztą... Przegrałbyś. A potem bym słuchała twojego marudzenia o utraconej dumie.- Zaśmiała się blondynka.
-Nie przegrałbym!- Zaprotestował Eucliffe z oburzeniem.
-Przegrałbyś.- Stwierdziła Lou, przeciągając niektóre literki. Ona i jej chłopak zaczeli się o to sprzeczać, kompletnie nie zwracając uwagi na przyglądającego się im bruneta. Ten z uśmiechem obserwował ich sprzeczkę, w duchu ciesząc się ze szczęścia przyjaciółki.

***

-Panie i panowie! Magowie i maginie! Czas na czwarty dzień Wielkich Igrzysk Magicznych!- Krzyknął Jason. Publiczność wydała z siebie coś na wzór radosnego ryku. - Cool! Po trzech dniach Igrzysk wyniki prezentują się następująco:

Fairy Tail B - 16 punktów
Fairy Tail A - 12 punktów
Destined Days - 10 punktów
4 Elements - 9 punktów
Death Parade - 8 punktów
Sabertooth - 5 punktów *

-Jak zapewne pamiętacie, Fairy Tail B wysunęło się na prowadzenie po tym, jak Louise Alberona zdobyła 5 punktów we wczorajszym wyzwaniu oraz 2 punkty, gdy jej przeciwnik, Sting Eucliffe, poddał się już po sekundzie pojedynku. Cool!- Powiedział podekscytowany Jason. Louise uśmiechnęła się lekko, gdy Sting wymamrotał coś o "męskim honorze" i "utraconej dumie". -Dzisiejsze wyzwanie będzie elektryzująco fantastyczne! Następnie czekają nas dwa pojedynki. Jeden na jednego oraz pierwszy pojedynek podwójny. Coo...!- Jego pisk zmienił się w mamrotanie, gdy do jego "bazy" wkroczył Vince(dop. a: 4 Elements gdyby ktoś nie pamiętał) i zasłonił usta oraz nos blondyna szmatką nasączoną amoniakiem. Dziennikarz w kilka sekund stracił przytomność i upadł na ziemię. W tym czasie na środek areny wkroczył Wince i pstryknął, unieruchamiając tym magów wszystkich gildii, poza 4 Elements i Death Parade. Zdezorientowana publiczność rozglądała się po balkonach, na których stali sparaliżowani magowie. Ktoś wskazał środek areny, gdzie pojawiła się pewna postać. Wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna, którego włosy oraz twarzy skrywał kaptur czarnego płaszcza. Chwilę później na całej arenie rozbrzmiał mocny głos, przez który Boscy Zabójcy wzdrygnęli się.
-Panie i panowie! Maginie i magowie z całego Fiore! Zastanawiacie się pewnie kim jestem i dlaczego przerywam ten żałosny turniej. Imie me Paless, a powód jest wręcz dziecinnie prosty. Pragnę ukazać wam prawdę.- Powiedział i z dumą uniósł głowę w górę, przez co kaptur spadł. Czarnowłosy spoglądał na Boskich Wychowanków z chorą wręcz satysfakcją, która wykrzywiała jego usta w lekkim uśmieszku. U jego boku pojawiła się Kimiko, z zupełną obojętnością wypisaną na twarzy. -Wielkie Igrzyska Magiczne... Show ku radości mas. Fairy Tail, Sabertooth, Destined Days są wspaniałymi gildiami, które zrobią dla was wszystko. Nie zapominajmy też o czuwających nad wami bogach. A nie, czekajcie... Nie zapominajmy o mających was gdzieś bogach. Widzieliście kiedyś choć jednego z nich? Nazywacie ich opiekunami i obrońcami. Gówno prawda. Bogowie, może kiedyś wspaniali, zostali mordercami. Zastanawialiście się kiedyś dlaczego magów takich jak Orga Nanagear, rodzeństwo Genred i Louie Alberona jest tak mało? Może nie ujawniają się ze swoją magią... Może żyją na innym kontynencie...
-Może są martwi...- Dodała Kimiko zachrypniętym i pustym głosem.
-Ding, ding, ding! Sto punktów dla tej pani! Może opowiesz co się stało z podobnymi nam?- Zaśmiał się Paless.
-Bogowie... Te wasze wspaniałe istoty, chciały nas wybić. Każdego z nas. Wasi ulubieńcy, ja, Paless, martwi już Angel, Zancrow oraz Milo... Żyjemy tylko dzięki naszej sile i mocy. Tylko dzięki magii mog...- Mówiła, lecz Louise, która z łatwością przełamała zaklęcie Wince'a, jej przerwała.
-A w tej bajce były jednorożce?- Prychnęła blondynka i wyskoczyła z balkonu na arenę. -Chciano nas zabić przez twoją chciwość, idioto! Zdradziłeś własną matkę i rodzinę!- Warknęła zła, kierując się w stronę czarnowłosego. W jej dłoni pojawiła się kula wody, którą posłała w Wince'a. Gdy trafiła celu, mag rozpłynął się w powietrzu, a członkowie gildii wreszcie mogli się swobodnie poruszać. Od razu do dziewczyny dołączyli jej najbliźsi. Tuż przy jej boku stanął Sting i złapał za rękę, aby choć trochę złagodzić jej złość. -Kalipsso... Przygarnęła cię, gdy byłeś na skraju życia i śmierci! Gdyby nie ona, zdechłbyś w tej cholernej uliczce!- Powiedziała rozgoryczona. Szybko jej złość zmieniła się w smutek. -Ufaliśmy ci Ess... Ja, Nikki, Angel... Anne. Anne ci ufała. A przez twoją głupotę teraz nie żyje. Zabita przez Oriona...- Wyszeptała. Przy ostatnim zdaniu jej głos się załamał. Przez sekundę na twarzy Palessa pojawił się ból.
Gdyby nie ja...
Zniknął równie szybko co się pojawił, a na jego miejscu pojawiła się furia.
-Anne zginęła przez nich! Wybicie was to był Ich pomysł! Doskonale o tym wiesz Louise! A to co teraz robię... Pomszczę naszą rodzinę Lou. Pomszczę Annie. Pomszczę Nathana. Pomszczę każdego, kogo te cholerne bóstwa zabiły! Dołącz do mnie, Louie. Dołącz i wymierz im karę razem ze mną.- Powiedział. Kimiko drgnęła, a bliźniaki Genred zacisnęły pięści. Wyczekiwali odpowiedzi Louise, jakby z obawą przed jej pragnieniem zemsty. Jedynie Sting stał spokojnie, doskonale wiedząc jaka będzie odpowiedź jego ukochanej.
Dziewczyna sięgnęła wolną dłonią do bransoletki na lewej ręce i musnęła opuszkami palców każdego z kamieni. Spojrzała smutna na Palessa i drżącym głosem wyszeptała "Nigdy".
Ciemnowłosy zamknął oczy na dwie sekundy, aby otworzyć je z nowymi pokładami wściekłości. Jego następne słowa nadeszły w momencie, w którym jej kończyny oplotły nici mocy, unieruchamiając i unosząc metr nad ziemię.

-Więc cierp.

*- W poprzednim rozdziale podałam złe wyniki, wybaczcie ;-;
______________________________

Ohayo!
Witajcie po... no chwilowej przerwie. Ile już minęło? Miesiąc? Kusso! To było nie planowane :-:
Postać Palessa jest dla mnie dosyć ważna(uwielbiam go, ok), więc ten rozdział musiał być pisany starannie.
Wiem, że krótki. Wiem, że nudny.
Gomen...

Pozdrawiam cieplutko :*

Su♥

środa, 10 lutego 2016

Rozdział 32 - Poddaję się!

-Ayamciaaa! Ameee!- Zawołała Louise wchodząc do pokoju przyjaciółki. -Amisi....- Urwała, gdy zauważyła łóżko oraz dwie postacie na nim. -...a.- Dokończyła z rozszerzonymi oczami. -SERIO?! BYLIŚMY DWA POKOJE DALEJ! CHOLERNE ZBOCZUCHY!- Wydarła się, nie zauważając ubrań ani na Laxusie, ani na Ayame. Przykryci od pasa w górę, Laxus obejmujący dziewczynę i przytulający ją do siebie, Ayame wtulona w jego tors. -WAKE UP, KURWY!- Krzyknęła i rzuciła w nich pierwszą rzeczą pod ręką, ktróą była koszulka blondyna.
-Lou, do cholery...- Mruknął niezadowolony mężczyzna i wtulił twarz w różowe włosy swojej towarzyszki. Ta otworzyła oczy i bezgłośnie powiedziała "5 minut" do blondynki. Louise skinęła głową i wyszła, aby oprzeć się o ścianę naprzeciwko drzwi. Po dokładnie pięciu minutach na korytarz wyszła Ayame ubrana w czarne jeansy i koszulkę khaki(Laxusa dla jasności).
-Gadaj.- Wyszczerzyła się Alberona.
-Wyjdźmy gdzieś. Obok hotelu widziałam jakąś kawiarnię.- Zaproponowała różowowłosa.

***

-Czyli... Serio? Seks na zgodę? I już wszystko jest cacy stuk stuk?- Zapytała zdziwiona Louise, obracając słomkę w między kciukiem, a palcem wskazującym. Naprzeciwko niej siedziała zarumieniona Ayame, wbijająca wzrok w filiżankę kawy.
-To... nie było tak. W łóżku wylądowaliśmy przez przypadek.- Westchnęła Aliss.
-Przez przypadek to Ivan mógł go spłodzić.- Prychnęła blondynka.
-No... Po prostu... Stało się. Pogodziliśmy się, gdy trafiłam na niego, kiedy wyszłam z hotelu. No i odprowadził mnie do pokoju. W progu się pocałowaliśmy, no i... sama wiesz jak to się dzieje!- Powiedziała zażenowana Ayame i zarumieniła się jeszcze bardziej, o ile było to możliwe.
-Woah... Czyli... Teraz jesteście parą?- Zapytała Lou po chwilowej ciszy.
Jednak cisza zignorowała jej pytanie i trwała w najlepsze, gdyż Ayame jedynie wzruszyła ramionami.

***

-Coool! Zacznijmy trzeci dzień Wielkich Igrzysk Magicznych!- Zawołał Jason, na co publika zawiwatowała radośnie. -Po dwóch dniach tablica wyników prezentuje się...- Urwał, a na lacrimach pojawiła się punktacja.

Fairy Tail B - 16 punktów
Fairy Tail A - 12 punktów
Destined Days - 10 punktów
4 Elements - 9 punktów
Death Parade - 8 punktów
Sabertooth - 5 punktów

-Wyzwanie na dziś może was... zaciekawić. Osobiście polecam wystawienie magów, którzy nie boją się zamoczyć.- Powiedział z szerokim uśmiechem, na co z Fairy Tail B od razu wyłoniła się Louise. Po pięciu minutach każda drużyna wybrała już swojego reprezentanta.
-Fairy Tail A, Lucy Heartfilia. Fairy Tail B, Louise Alberona. Sabertooth, Yukino Aguria. Death Parade, Lily Nya. 4 Elements, Jackie Demmo. Destined Days, Marissa Stonn.- Oznajmił Jason, obserwując szóstkę magiń zebranych przed wielkim kwadratem, zasłoniętym gigantyczną płachtą. -Dzisiejsze wyzwanie, Wielkie Akwarium! Coool!- Powiadomił je, wywołując dreszcz u Lucy. Nie miała zbyt dobrych wspomnień z pływaniem na Wielkich Igrzyskach. Jeden z magów użył powietrza, aby odsłonić wodny kwadrat. Pływało tam po dwadzieścia rybek z każdego koloru. Czerwony, pomarańczowy, złoty, fioletowy, granatowy i różowy. Każdy kolor odpowiadał jednej gildii. -Na sześciu rybkach są symbole waszych gildii. Lucy szuka czerwonej rybki z czarnym znakiem Fairy Tail. Lou pomarańczowej. Yukino złotej. Lily fioletowej. Jackie granatowej. Marissa różowej. Macie na to pół godziny. Ta, która złapie swoją rybkę zostanie przeteleportowana do swojej gildii. Jeśli któraś z was wypadnie z kwadratu, zostaje zdyskwalifikowana. Zaczynajmy więc to wyzwanie! Coool!- Wyjaśnił blondyn, a gdy krzyknął "Cool" maginie zniknęły. Pojawiły się w wielkim zbiorniku, przebrane w kostiumy kąpielowe w barwach swoich rybek. Lou pisnęła zaskoczona, gdy dotarła do niej temperatura wody. Nie mogła wynosić ona więcej niż 5°C. Niemal natychmiast jej skóra zbladła, a usta zaczęły drżeć z zimna. Mimo wszystko szybko doszła do siebie i, nim inne maginie to zrobiły, zaczęła szukać pomarańczowej rybki z symbolem wróżek na sobie. Przez pierwszy kwadrans nie działo się nic ciekawego. Dopiero, gdy Jackie zaczęła się nudzić i gdzie niegdzie rozesłała fałszywe rybki-bombki, widownia zaczęła interesować się poczynaniami magiń. Gdy Yukino zbliżyła się do fałszywej rybki na dwa metry, ta wybuchła odrzucając ją na kilka metrów i płosząc inne stworzenia. Lou, której pomarańczowa, oznaczona skrzydłem, rybka czmychnęła sprzed nosa, warknęła wściekła. Kolejnym ofiarem bomby została Marissa, która uderzyła plecami o Lucy. Jackie w przeciwieństwie do nich bawiła się wyśmienicie. Gdy po raz drugi Aguria zbliżyła się do podróbki, wybuchła ona dopiero pół metra od niej, przez co białowłosa odrzucona siłą wybuchu wypadła z wody, łamiąc sobie rękę na twardym podłożu.
-Magini Sabertooth wypadła z kwadratu, przez co zostaje zdyskwalifikowana. Nie wiem tylko czy te rybo-bomby są zgodne z regulaminem...- Powiedział Jason, zerkając bezradnie na Yukino, którą właśnie brał na ręce Rogue, a Fuji starał się uzdrowić jej rękę swoją magią.
Lou w tym czasie namierzyła swoją rybkę. Szybko podpłynęła do niej, przy tym muskając stopą fałszywą czerwoną rybkę. Wybuch odrzucił ją w bok, jednak zdążyła dotknąć swojego celu. Została przeteleportowana do swojej gildii, gdzie wręcz wpadła w ramiona Stinga. Syknęła, unosząc zranioną nogę, aby nie dotykała ona ziemi. Wendy w trybie natychmiastowym znalazła się przy niej, aby obejrzeć skręconą kostkę blondynki.
-Louise Alberona jako pierwsza dotknęła swojej ryby, zgarniając tym samym pięć punktów dla Fairy Tail B!- Ogłosił radośnie Jason.
Znudzona już Jackie zdetonowała fałszywe rybki, raniąc tym Lucy i Lily. Czerwonowłosa w może pięć minut znalazła swoją rybę i dołączyła do swojej gildii. Jako kolejna wyzwanie ukończyła Lily. W najgorszej sytuacji była Lucy, którą ostatni wybuch znacznie osłabił. Jej nogi powoli odmawiały posłuszeństwa, a mocy magicznej nie starczyło by na przyzwanie Aquarius nawet na dwie minuty. Widząc to, Marissa zrezygnowała ze złapania różowej rybki i podpłynęła do blondynki, aby pomóc jej w poruszaniu się. Razem szybko namierzyły czerwony cel Heartfili. Lucy przeniesiona do gildii, od razu trafiła pod opiekę panny Marvell, która już uporała się z kostką Louise. Alberona stała objęta przez Stinga, przebrana w suche ubrania i zawinięta w koc, obserwując uważnie Lucy. Machnęła ręką, a cała woda, którą pokryta była Gwiezdna Magini, dosłownie wyparowała. Lu uśmiechnęła się do niej z wdzięcznością, na co Lou jedynie wykrzywiła usta w lekkim uśmiechu. Marissa z łatwością złapała swoją rybkę, a gdy zniknęła, woda z "akwarium" wyparowała.

***

-Po dość... brutalnym wyzwaniu, nadszedł czas na wylosowanie dzisiajszych pojedynków!- Zawołał Jason, uciszając przejęte szepty na trybunach. -Pierwszy pojedynek... Aren Genred z Sabertooth vs Ilia Namida z Destined Days!- Ogłosił, na co maginie DD uśmiechnęły się. Po chwili wiwatów, kontynułował -Pojedynek drugi... Sting Eucliffe z Fairy Tail A vs...- Urwał na dwie, może trzy sekundy, gdyż publika oszalała z radości. Zobaczyć byłego mistrza Szablozębnych w walce dla Wróżek? Bezcenne. -...vs Louise Alberona z Fairy Tail B!- Dokończył ze słyszalnym zdziwieniem. Gdy trybuny szalały z radości, Lou i Nikki wymieniły spojrzenia. O ile pojedynek Nicole vs Gajeel nie był dziwny, tak Louise vs Sting już tu nie pasował. Rzadko dwie drużyny walczyły przeciw sobie dwa razy. A nawet jeśli, to nie w takich składach...
-Pięć minut przerwy, by magowie mogli przygotować się do walk.- Zarządził blondwłosy komentator.

***

-Jaką magią ona w ogóle walczy?- Zapytał Rogue, na co Orga wskazał lacrimę. Wyświetlały się na niej dane blondynki z Destined Days. -Ilia Namida, Destined Days, osiemnaście lat, Magini Kamienia...- Przeczytał, po czym spojrzał na Arena wpatrzonego w zdjęcie Ilii. Genred wręcz ślinił się na jej widok.
-Yo, Aren!- Fuji, jeden z magów Sabertooth, pomachał ręką przed twarzą znajomego. -Masz walkę stary...- Przypomniał mu, w momencie w którym zabrzmiał gong. Aren pokręcił głową, aby oprzytomnieć, po czym ruszył na arenę.
-Macie kwadrans, zero zabijania i magii zakazanej.- Oznajmił Jason, na co oboje skinęli głowami. Gdy zabrzmiał gong, Aren od razu przystąpił do ataku.
-Ostrze Boga Światła!- Zawołał, a z jego prawej dłoni wydobył się strumień światła. Ilia za to wysunęła lewą nogę i wystawiła również lewą rękę przed siebie*, tworząc przed sobą ścianę z kamienia. Ostrze Arena zniszczyło kamień, jednak nawet drasnęło dziewczyny. Aren zdziwiony tak szybkim unikiem, nie zdążył zareagować, gdy zastąpiła lewe kończyny prawymi, a kamień zablokował jego nogi. Szok unieruchomił bruneta na dwie sekundy, w ciągu których kamień rozprzestrzenił się po jego ciele, nie nachodząc jedynie na nos, oczy, uszy i włosy. Takim sposobem, w parę sekund Ilia uwięziła Genred'a w kamiennej "zbroi".
-To... To chyba oznacza, że... Aren jest niezdolny do walki...?- Jason bardziej zapytał niż stwierdził, a dla pewności poczekał jeszcze kilka sekund, w razie gdyby Szablozębny miał się uwolnić. Jednak nic takiego się na wydarzyło, więc blondyn ogłosił zwycięstwo Ilii. Gdy publika zaczęcia bić brawo i wiwatować, dziewczyna wypuściła chłopaka z kamienia. Brunet, który nie zauważył jej szybkich ruchów dłoni, upadł na ziemię z cichym jękiem. Namida zaśmiała się perliście i podeszła do niego, aby wyciągnąć pomocną dłoń. Aren, słysząc ten jakże przyjemny dla uszu dźwięk, uśmiechnął się i przyjął jej pomoc.

***

-Cool! Po tak szybkim pojedynku, czeka nas wspaniała walka!- Oznajmił podekscytowamy Jason. Louise westchnęła cicho i ruszyła w głąb areny. Doskonale widziała blondyna idącego znaprzeciwka. I już z odległości kilku metrów porozumieli się jedynie jednym spojrzeniem. -Zaczynajmy! Macie kwadrans, zero zabijania i zakazanej magii!- Przypomniał dziennikarz, a ktoś uderzył w gong.
Sekunda.
Jedno spojrzenie.
Jeden ruch.
Uniesienie ręki.
Dwa słowa.

-Poddaję się.

* - Ruchy typu... tkanie w Avatarze: Legendzie Aanga xD Wybaczcie, nie miałam pomysłu na nazwy ataków Ilii...
___________________

Aloha!
Wita was już rok starsza Su ^-^
Szczerze? Ten rozdział był katorgą :-:
Ale nie martwcie się, już kończymy tą masak... część.
Lou: Bez spojlerów sieroto! >.<
Staram się, ok? ;-;
Tak więc co zobaczenia pod kolejnym rozdziałem!
Pozdrawiam cieplutko :*

Su♥
&Lou

piątek, 5 lutego 2016

LBA 2 *^*

Proszę o zajrzenie na koniec notki - baaaaardzo ważne ♥

Okeeej!
Jako iż drugą nominację od Esumi-chan zobaczyłam dopiero po opublikowaniu pierwszego Liebster Awards, dlatego postanowiłam odpowiedzieć na jej pytania w osobnym poście. Dlatego... Let's get started!

Pytania od Esumi:

1. Jaki masz kolor włosów?
Ciemny blond z zielonymi refleksami(pozostałości po niebieskich wakacjach) ^-^

2. Jak myślisz, co przyniesie ci przyszłość?
Em... Nie mam pojęcia. Mam nadzieję, że poznam kolejne wspaniałe osoby, kogoś wyjątkowego aka bratnią duszę, ukończę Godslayera oraz następne opowiadanie... Naprawdę nie mam pojęcia! :_:

3. Planujesz jeszcze jakieś opowiadanie?
Jak już wyżej wspomniałam, owszem. Przede wszystkim druga część Godslayera. Ale nie wiem czy nie skończy się na paru one-shotach z tego.
Na drugim miejscu stoi "Our Souls" o Ayame, które w sumie zaczęłam już pisać.
W moim umyśle było też parę historii z Naruto bądź Harrego Pottera, ale nie wiem co z tego wyjdzie...

4. Skąd pomysł na historię?
Cóż... Pomysł na historię wziął się tak naprawdę z dupy. Fabułę napisałam w parę dni, a Boscy Zabójcy bo.... bo zakochałam się w Zancrow'ie ♥ Któregoś dnia powstała Louise, potem Nicole. Paless jest wzorowany na mojej tulpie, a Jackie to... po prostu Jackie.

5. Ulubiona piosenka?
Um... Nie mam ulubionej. Mam do niektórych sentyment, osobne na doła i radość... Ale... Na ten moment często słucham Reol - Monster ^-^
A jeśli chodzi o piosenki w moim serduszku... All Time Low - Backseat Serenade i również All Time Low - Stay Awake ♥

6. Ktoś wie, że prowadzisz bloga?
Najlepsza przyjaciółka,  paru znajomych... A! No i babcia! Podoba jej się fakt, że robię "coś tak kreatywnego" :3

7. Masz czasem wrażenie, że ktoś jest tuż obok jak śpisz? I to nikt mile widziany.
Em... Cóż... Wszyscy mówią, że to moja chora wyobraźnia... Ale ja wiem, że to duchy! xD

8. Ulubiony film?
Uwielbiam wiele filmów, więc... może wymienię kilka. Percy Jackson, Czerwień Rubinu, Niezgodna, Ze Śmiercią Jej Do Twarzy, Konspiracja Echelon, Star Wars I-III(IV-VI są okropne, gdyż kiedyż nie lubię Luke'a :-:)

9. Zakochałaś się już?
Tego pytania bałam się najbardziej :-:'
A więc... Jestem dennie zauroczona w moim... a'la przyjacielu, ale zakochana nie jestem. Chyba...

10. Ulubiona para z książki/filmu/anime/mangi
Em... pozwólcie, że odpowiem na to pytanie... po mojemu.
Książka - Rose x Dimitri(Akademia Wampirów);
Film - Gwen x Gideon(Trylogia Czasu);
Anime - Ed x Winry(Fullmetal Alchemist: Brotherhood);
Manga - Kenpatche x Xavery (KattLett - The NOM);

Więc... No... Tak.

Dziękuję jeszcze raz Esumi za nominację :*

Nominuję:
A właściwie to nie. Będę inna i oryginalna.

KAŻDA OSOBA, która przeczytała to LBA odpowiada na moje pytania w komentarzu *^*

1. Podczas zajęć Obrony Przed Czarną Magią macie wyczarować swojego Patronusa. Jakie zwierze jest to w twoim przypadku?

2. Kraj, do którego chciałabyś/planujesz się przeprowadzić

3. Ulubiona rzecz w twoim pokoju to...?

4. Możesz zmienić swoje imię na inne, dowolne. Na jakie imię się zdecydujesz?

5. Twój ulubiony zespół/muzyk

6. Ukochany paring?

7. Włącz swój odtwarzacz muzyki na telefonie/mp3'ce czy co tam masz i napisz tu tytuły trzech losowych piosenek

8. Gdybyś miała zamienić się życiem z jedną z postaci z anime, z kim byś się zamieniła?

Okej! Więc czekam na wasze odpowiedzi ^-^

Pozdrawiam cieplutko :*

Su♥

niedziela, 31 stycznia 2016

Liebster Blog Award! *^*

Zanim przeczytacie LBA, chciałabym was przeprosić za brak rozdziału... Moja wena gdzieś poszła i jeszcze nie wróciła, ale obiecuję, że rozdział 31 zostanie napisany do końca tego tygodnia :*

Wybaczcie za pierwszą część posta, nie mam pojęcia czemu jest pogrubiona :/
_______________________________

Jak pewnie domyślacie się po tytule posta... Zostałam nominowana do LBA!
Chyba każdy wie o co chodzi, ale i tak przypomnę...

Odpowiadam na 11 pytań od nominującego.
Nominuję 11 blogerów.
Nie mogę nominować osoby, która nominowała mnie.
Informuję osoby nominowane.
The End.

Okej. Jestem okropna w tłumaczeniu zasad.
No to zaczynajmy!

1. Jakie jest twoje ulubione Anime?
Fairy Tail oczywiście, lecz z trudem pokonuje Fullmetal Alchemist: Brotherhood *^*

2. Chciałabyś zamieszkać w Japonii, jeżeli tak to dlaczego?
Oczywiście, że chciałabym. Japonia jest moim ulubionym krajem(no ok. egzekwo z Australią.) nie tylko ze względu na M&A. Uwielbiam tamtejszą kulturę, klimat, tradycje itd.

3. Postać z M&A, którą uwielbiasz.
Em... Otaku, którzy mnie bliżej znają, wiedzą, że jestem dennie zakochana w Laxusie oraz Kakashim. Są to moi ukochani mężowie, którzy chyba już na zawsze będą w moim serduszku ♥

4. Masz jakieś inne zainteresowania oprócz M&A?
Taniec. Kocham, uwielbiam, mogę tańczyć cały dzień.
Poza tańcem jeszcze rysuję i robię za domowego cukiernika.

5. Co byś zrobiła gdybyś mogła na jeden dzień pojawić się w jakimś anime? Co to by było za anime?
Etto... Chciałabym pojawić się w Fairy Tail. W ciągu tego dnia poszłabym na misję z Natsu(rozpierdol of kors), zamordowałabym Lisannę, wyzwała Canę na pojedynek w piciu i minutę przed powrotem pocałowałabym Laxusa. No. To tak w skrócie...

6. Kto by wygrał, Sakura z "Naruto" czy Erza z "Fairy Tail"? Podaj uzasadnienie swojego wyboru.
Duh, wygrałaby Erza. Przede wszystkim dlatego, że nie lubię Sakurw... Sakury. Tak. Sakury.

7. Którego paringu i z jakiego powodu nie cierpisz?
SasuSaku. Definitywnie.
Jak już wyżej pisałam, nie lubię Sakury. Jej sposób bycia, życia... Ugh.

8. Masz jakieś ulubione anime?
Jak już w pytaniu pierwszym pisałam, Fairy Tail, FMAB, Naruto, Noragami i mój ukochany Log Horizon ♥

9. Kiedy zaczęłaś swoją przygodę z M&A?
O cholera... Liczy się oglądanie Naruto za gówniarza? Chyba nie...
No to... Konkretnie anime zaczęłam oglądać jakieś trzy lata temu, gdy powróciłam do Fullmetal Alchemist'a. Wcześniej(4/5 lat temu) oglądałam go, nawet nie wiedząc czym jest anime. Po obejrzeniu obu Fullmetal'i, dorwałam się do Fairy Tail'a, następnie Naruto. I jakoś to poleciało...

10. Jaką chciałabyś moc? I jaka ona by była?
Proszę nie spodziewać się, że odpowiem "Wodny Boski Zabójca". To, że główna bohaterka mojego opowiadania posiada moc właśnie taką, to jedno. To, że Lou jest moim przeciwieństwem, to drugie.
Waham się pomiędzy "Boski Zabójca Żelaza", a "Boski Zabójca Błyskawicy". Od kiedy w Fairy Tail'u pojawił się Zancrow uwielbiam wychowanków bogów i to właśnie taką moc bym chciała ^-^

Baaaaardzo dziękuję Nanali za nominację :*

Nominuję:

Kagayaki Shiruba
Marika
Shi Enjeru
Izuna Nasao
Reiko

Pytania ode mnie:

1. Co nakłoniło cię do pisania?
2. Twoje ulubione anime?
3. Czy masz słabość do którejś postaci męskiej? Do której?
4. Z jaką postacią z anime/mangi/serialu/filmu/książki najbardziej się utożsamiasz?
5. Wyobraź sobie, że dołączasz do Fairy Tail. Gdzie i jakiego koloru byłby twój znak gildii?
6. Masz jakiś talent?
7. Byłaś kiedyś zakochana?(nie. pizza się nie liczy.)
8. Gofry vs Naleśniki?
9. W którym anime chciałabyś żyć?
10. Dostajesz możliwość urzeczywistnienia jednego paringu. Który wybierasz?
11. Masz jakieś gadżety związane z M&A?

+12(BonusoweBoMogę). Pochwal się zdjęciem swoich WSZYSTKICH mang *^*

Okej!
Jeszcze raz dziękuję Nanali i pozdrawiam <3

Su♥

środa, 20 stycznia 2016

Rozdział 31 - Bóg kontra Smok

-Jaka magia?- Zapytała Ayame, stojąc przy swojej gildii. Obok niej stał Bickslow, denerwujący się jak cholera.
-Przejęcie.- Powiedziała Louise sprawdzając informacje o Marissie na przenośnej lacrimie. -Ludzie, zwierzęta, rośliny... wszystko.- Westchnęła i podniosła wzrok na Aliss'ównę.
-Nie wszystko...- Mruknęła różowowłosa. Ruszyła na arenę, gdy tylko usłyszała gong, zapowiadający walki. Lekko zdenerwowana stanęła naprzeciw swojej przeciwniczki. Wysoka brunetka zmierzyła ją wzrokiem i prychnęła.
-To będzie łatwizna.- Stwierdziła z delikatnym uśmiechem i stanęła w lekkim rozkroku. Gdy Jason swoim "Cool!" rozpoczął walkę, nie poruszyła się nawet o centymetr, czekając na ruch Ayame. Ta odetchnęła głęboko i zamknęła oczy.
-Nie... AYAME NIE!- Krzyknął Bickslow, wiedząc co jego siostra planuje. Laxus po chwili zorientował się o co chodzi.
-Nie...- Powiedział z przerażeniem w oczach.
-Przywołanie duszy: Crusty.- Wyszeptała, prostując ręce. Srebrna mieczyk, przyczepiony do jej bransoletki, zabłysł radośnie, a przed Ayame pojawił się wysoki, postawny mężczyzna.
-Baka! Chcesz się wykończyć?- Zapytał wściekły, jednak nie spojrzał na młodą Aliss. Mierzył wzrokiem jej przeciwniczkę, która uśmiechnęła się kpiąco i złączyła dłonie jak do modlitwy.
-Przejęcie: Marionetka Złodziejki!- Zawołała, a Crusty'ego otoczyło złote światło. Zniknęło jednak po chwili, a mężczyzna jak stał, tak stał. Twarz Marissy zbladła, kiedy uświadomiła sobie, że jej magia jest bezużyteczna w walce z duszą. Chłopak uśmiechnął się i wyciągnął rękę w jej stronę.
-Łańcuch Wieczności!- Odezwał się, a z jego dłoni wystrzelił łańcuch. Oplótł brunetkę, która zamarła. Chwilę przed jej upadkiem, metal zabłysł fioletowym światłem.
-Cooooool! Ayame Aliss wygrywa, zdobywając dwa punkty dla Fairy Tail B!- Zawołał Jason, kiedy członkinie Destined Days wywlekały swoją towarzyszkę z areny. Do Ayame podszedł Crusty i puknął ją w czoło.
-Głupia! Wiesz co cię teraz czeka.- Warknął zły. -Pojawiłbym się, gdybyś dała Soul'owi sygnał.- Powiedział tak, jakby było to coś oczywistego.
-Nie pojawiłbyś się. Arenę otacza pole. Wpuściło mnie, Marissę, ale nie wpuściłoby ciebie.- Westchnęła i skrzywiła się, łapiąc za prawe ramię. W momencie, w którym osunęła się na kolana, podbiegł do niej Bickslow. Wziął ją na ręce i szybko ruszył do Wendy.

***

-Zaczynajmy więc kolejną walkę! Smok vs Bóg! Gajeel Redfox z Fairy Tail A vs Nicole Genred z Fairy Tail B! Coooooooool!- Pisnął Jason, a na arenę weszły dwie osoby z przeciwnych stron. Zatrzymali się, gdy dzieliły ich jakieś cztery metry. -Macie kwadrans, zero zabijania, zero magii zakazanej.- Przypomniał blondyn, po czym wykrzyczał -Zaczynajmy!
Skórę chłopaka pokryły stalowe łuski, a skórę dziewczyny stalowe płatki kwiatu. Ich oczy zabłysły, a twarze przyozdobiły szerokie uśmiechy, gdy ruszyli na siebie. Zero zaklęć, czysta walka wręcz. Wymieniali ciosy silniejsze, jak i lżejsze, nawet nie próbując nie skrzywdzić drugiego. Po dwunastu minutach wydawałoby się, że ich walka może trwać w nieskończoność, gdy Nicole podcięła nogi Redfox'a, przez co z łoskotem upadł na ziemię. Czarnowłosa wykorzystała to i uklękła nad nim, kolanami przygważdżając jego ramiona do podłoża. Uśmiechnęła się zwycięsko, kiedy po jakiejś minucie, Gajeel zaprzestał wyrywania się.
-Dobra... Nie miałem racji mówiąc, że bez magii byłabyś bezbronna.- Przewrócił oczami, na co Nicole skinęła głową zadowolona. Z radości jednak poluzowała nacisk na jego ramiona, przez co z łatwością zamienił ich miejscami. Dziewczyna wręcz odruchowo kolanem kopnęła go w plecy, na co zareagował jękiem i przymknięciem oczu. Po ponad dziesięciu minutach ciągłej walki, łuski oraz płatki zniknęły. Ubrania podziurawione przez metal, gdzie niegdzie zadrapania na skórze. I już miała się poddać, wiedząc, że nie jest w stanie wydostać się z pod swojego chłopaka, gdy uderzono w gong.
-COOOOL! Gajeel i Nicole, najprawdopodobniej na tym samym poziomie siły, nie byli w stanie pokonać się przez kwadrans, co oznacza remis! Obie drużyny zyskują po punkcie!- Ogłosił Jason, na co widownia zaczęła wiwatować. Para Żelaznych Zabójców uśmiechnęła się do siebie, aby po chwili połączyć swoje usta w pocałunku. Kiedy oderwali się od siebie, wstali z ziemi i, ze złączonymi dłońmi, zeszli z areny.

***

-Mam to gdzieś! Cholera jasna! Nie jesteś ojcem, żeby decydować o moim życiu!- Krzyknęła Ayame i wyszła z pokoju. -Daj mi do kurwy spokój.- Warknęła, gdy brat wyszedł za nią. Zbiegła po schodach, aby opuścić hotel.
Pech, a może fart, chciał, że na swojej drodze napotkała Mistrza.
-Ame?- Zdziwił się blondyn widząc zdenerwowaną dziewczynę. Przez rozchodzące się w jej ciele emocje, nie miała szans poczuć otaczającego ją chłodu i nie zwróciła uwagi na to, że zaczęła się trząść z zimna.
-Nie. Pies.- Prychnęła, na co mężczyzna się skrzywił. Nim jakkolwiek zareagował przeszła obok, kompletnie go olewając. Zatrzymało ją pytanie, które zadał.
-Żałujesz?

___________

Tam tara ram taram!
Wreszcie!
Nawet nie wyobrażacie sobie mojego art blocka przy tym rozdziale ;-;
Ale napisałam ^-^
Ogólnie, strasznie skupiłam się tu na Ayame :-:'
Niektóre kwestie(Crusty konkretnie) mogą być dla was tajemnicą, ale wszystko wyjaśnione będzie w moim drugim opowiadaniu "Our Souls", właśnie o przygodach Ayame w Fairy Tail. Przez ferie zamierzam napisać kilka rozdziałów na zapas, a wtedy ruszamy z historią Aliss'ówny! ^-^

Pozdrawiam was cieplutko :*

Su♥

niedziela, 10 stycznia 2016

Rozdział 30 - Pośpiesz się...

-Cool! Zaczynamy dzień drugi, Wielkich Igrzysk Magicznych!- Krzyknął Jason do mikrofonu. Siedzący obok niego Rogue skrzywił się i zgromił go wzrokiem. -Na lakrymie wyświetlane są aktualnie wyniki Igrzysk po pierwszym dniu.- Ogłosił, a oczy większości widzów zwróciły się na video-lacrimy.

Destined Days - 5 punktów
Fairy Tail A - 4 punkty
Death Parade - 4 punkty
Fairy Tail B - 3 punkty
4 Elements - 2 punkty
Sabertooth - 1 punkt

Niektóre drużyny westchnęły, inne uśmiechnęły się.
-Każda drużyna ma szansę podbicia swojego miejsca w tabeli, jeśli postarają się przy dzisiejszym wyzwaniu. Zadanie wytrzymałościowe, dosyć długie.- Ogłosił i po chwili dodał -Gildie mają parę minut na wybór maga, który będzie ich reprezentował.
Niektórzy od razu wyszli z grupy, tak jak Sting oraz Aren. Reszta zaczęła analizować umiejętności i wytrzymałość danych magów.
-A w między czasie... Rogue Chaney. Mistrz Sabertooth, który dostał to stanowisko po odejściu Stinga Eucliffe'a. Coool! Jakie to uczucie? W ciągu roku dwa razy zmieniliście mistrza gildii. Nie czujesz presji bycia już trzecim?- Zapytał blondyn, na co Rogue skrzywił się lekko.
-Presji? Niezbyt. Jiemma nie był dobrym mistrzem, dlatego go zmieniliśmy. Sting odszedł z własnej woli i doskonale zdawał sobie sprawę z tego co robi.- Powiedział czarnowłosy.
-Przed odejściem Stinga, do gildii dołączył Aren Genred. Niedawno kolejny nabytek, Annie Lacrista. Co o nich powiesz?- Zadał kolejne pytanie.
-Aren... Boski Zabójca, silny, nawet bardzo. Annie jest... ciekawym przypadkiem. Używa magii, która już prawie umarła. Poza Annie jej użytkowniczką jest tylko Ayame z Fairy Tail. Jest silna, jednak nadal nie doświadczona, przez co postępuje impulsywnie.- Odpowiedział Rogue z lekką dumą w głosie.
-COOOOL!- Zapiszczał Jason, po czym skierował wzrok na arenę, gdzie stała już szóstka magów. -A więc... Fairy Tail A, Sting. Fairy Tail B, Bickslow. Sabertooth, Aren. Death Parade, Cal. 4 Elements, Vince. Destined Days, Alissandra. Wyzwanie jest dosyć... zróżnicowane. Jest to wyścig. Pięć kilometrów, każdy kilometr to inne warunki.- Na arenę wyszło pięciu magów. Dzięki nim, powstał wielki, kamienny korytarz, biegnący po jej obwodzie. W powietrzu unosiło się kilka video-lacrim, które wyświetlały obraz z wnętrza. Na każdej widać było inny sektor korytarza. Las, pustynia, pole skute lodem, betonowe plansze dryfujące nad przepaścią i... chmury.
Parę minut później wszyscy magowie stali już na starcie. Publiczność, jak i niektóre gildie, obstawiały cicho zakłady, gdy Jason w skrócie opisał trasę wyścigu. Na dźwięk gongu cała szóstka ruszyła biegiem przed siebie. O ile przebiegnięcie lasu było proste, tak na części pustynnej zaczęły się problemy. Gdzie niegdzie pojawiały się ruchome piaski, wciągając nogi magów. Kiedy większość dotarła do "mini Antarktydy" Vince, zajmujący aktualnie czwarte miejsce, postanowił to wykorzystać. Dzięki swojej magii lodu, skuł jedną z nóg wyprzedzającej go Alissandry. Dziewczyna dość sprawnie pozbyła się "kuli u nogi", dzięki krwi wypływającej z małego rozcięcia na jej udzie, jednak Vince zdążył oddalić się już spory kawałek.
-Czterech na sześciu magów opuściło już sektor lodowy. Na prowadzeniu Sting Eucliffe, tuż za nim Aren Genred oraz Bickslow Aliss. Kolejny do sektora betonowego dotarł Vince Detorii. Coool!- Oznajmił blond komentator, na co Fairy Tail oraz Sabertooth uśmiechnęli się szeroko.
Trudnością w sektorze betonowym okazał się właśnie beton. Nie ważne jak wylądowałeś po skoku, zdzierał on materiał twojego stroju oraz trochę skóry. Dlatego właśnie po wydostaniu się z tego sektora, Sting, jak i Aren oraz Bickslow, wyglądał jak po mocnej walce.
-Cool! To już ostatni sektor! Na prowadzeniu Sting Eucliffe, za nim kolejno Aren, Bickslow, Vince, Alissandra i Cal. Jednak wszystko może się zmienić! Sektor chmur jest niebezpieczny, jeden zły krok, a chmura zaciska się wokół nogi.- Powiedział Jason z przerażającą radością obserwując lacrimy. Magowie Fairy Tail, obserwujący swoich towarzyszy, zadrżeli lekko, kiedy noga Bickslowa dosłownie zapadła się w chmurze, a jego twarz wykrzywił grymas bólu. -Warto wspomnieć o żrącej substancji z jakiej są wykonane chmury...- Mruknął Jason, aby po chwili zarumienić się z zażenowania, przez nienawistny wzrok Wróżek wbity w jego postać. Sting zetknął przez ramię na przyjaciela znikającego w chmurze i już miał po niego wrócić, gdy Aren trzepnął go w ramię. Wskazał głową na drzwi w ścianie korytarza, co Eucliffe od razu zrozumiał. Im szybciej to zakończy, tym szybciej Aliss trafi do szpitala.
Pośpiesz się, Eucliffe. Pośpiesz.
-COOOOOOOL! Wyścig wygrywa Sting Eucliffe, tuż po nim wybiega Aren. Jako trzeci Vince, a metr za nim Alissandra!  Ostatni jest Cal, lecz patrząc na pozdzierane nogi nie dziwię się.- Zawołał Jason, ogłaszając wyniki. -Gdy nasz personel zajmie się obrażeniami magów, inni muszą już szykować się do walki. A więc...- Urwał na chwilę, aby po paru sekundach odczytać wyniki losowania na lacrimie.  -Pierwszy pojedynek! Ayame Aliss vs Marisa Stonn!- Ogłosił na co publiczność głośno wyraziła swoją aprobatę. Jason obserwował ich reakcję, przez co nie zauważył jak dane na lacrimie szybko się zmieniły. -Pojedynek drugi! Gajeel Redfox vs... Nicole Genred...?- Ogłosił ze zdziwieniem.  Publiczność wręcz oszalała z radości, podczas gdy magowie patrzyli po sobie ze zdziwieniem.
-Ja? Przeciwko Nicole? O cholera...

________________

Kyaaa ;-;
Nawet nie wyobrażacie sobie mojego art block'a przy tym rozdziale :-:
No ale jest! Krótki jak cholera... ale jest! :'D
Następny będzie już szybciej, obiecuję! :<
Pozdraaaawiam :*

Su♥

Nomida zaczarowane-szablony