-Więc... Gdzie jest Gajeel?- Zapytała Louise, gdy przywitała się już ze wszystkimi przyjaciółmi. Ignorowała wszelkie pytania o tajemniczego towarzysza, szukając wzrokiem swojej "siostry" i jej chłopaka. -Bo powinien tu być, gdy przedstawię wam Jego.- Westchnęła. Nikt nie powiedział jej o ślubie Nicole i Gajeela, ponieważ nie byli pewni jej reakcji. Do tej pory dowiedziała się jedynie o nowych parach(Ayame chyba ogłuchła od jej pisku na wieść o niej i Laxusie) i wytłumaczyła dlaczego zniknęła. Cóż... Reakcje były różne. Jedni chwilę się gniewali, drudzy cieszyli, że nic jej nie jest, inni ochrzanili za lekkomyślność i spontaniczność.
-LOUISE DELILAH ALBERONA. CHOLERO! JESZCZE JEDNA TAKA AKCJA I CIĘ ZAMORDUJĘ!- Wydarła się Nicole, wbiegając do gildii z mordem w oczach. W ułamku sekundy dobiegła do blondynki, która już chciała schować się za Laxusem, i przyciągnęła ją do mocnego uścisku. -Wiesz jak się o ciebie martwiłam?! Lou ty chory pojebie... Nigdy więcej tak nie rób.- Wymamrotała w ramię przyjaciółki.
-No bo... No... Ale...!- Louise już szykowała mowę obronną, gdy jej wzrok padł na Gajeela. Chłopak z widoczną niepewnością wgapiał się w tajemniczą postać, stojącą kawałek dalej od nich. -Ugh... Koniec czułości. Czas na niespodziankę.- Westchnęła, odsuwając od siebie Nikki. -Natsu! Wendy! To może was zainteresować.- Zawołała pozostałych Dragonslayerów i podeszła do zamaskowanej postaci. -Mój towarzysz to...- Zaczęła, jednak mężczyzna jej przerwał.
-Metallicana, smoczy ojciec Gajeela.- Odezwał się, zrzucając kaptur z głowy. Mimo braku faktycznego pokrewieństwa z Redfox'em, byli do siebie podobni. Kruczo czarne włosy, szkarłatne oczy i kolczyki. Dużo kolczyków. No i ten ironiczny uśmieszek.
Większość magów spojrzała na Gajeela, wyczekując jego reakcji. Nikt jednak nie spodziewał się, że chłopak podejdzie do ojca i... uderzy go prosto w szczękę.
***
-Gdzie się ukrywałeś?
-Gdzie są pozostali?
-Dlaczego pojawiłeś się tu z Lou?
-Co się stało siódmego lipca siedemdziesiątego siódmego?
-Eee... Po kolei!- Westchnął Metallicana, po czym pociągnął łyk piwa z kufla. Siedział przy barze, a wokół niego zebrał się spory tłumik, ciekawych magów. Pytania latały jak noże, podczas gdy pytany siedział spokojnie, tak jak i jego młodsza wersja siedząca obok. -Tu i tam, zabawiłem nawet w Alvarez. Nie mam pojęcia gdzie jest reszta, a nawet czy żyją. Przez ostatni rok Louise uczyła się u mnie, aby móc pokonać Palessa. Ugh... To już historia na dłużej. Ale tak w skrócie, wszystko przez Smoczą Radę. Mieliśmy pewien... problem z jednym z nas.- Odpowiedział kolejno, zerkając co chwilę na syna.
-Czemu mnie zostawiłeś bez słowa?- Zapytał w końcu czarnowłosy. Smok westchnął cicho i obrócił się przodem do Redfox'a.
-Miałem wrócić po paru dniach. Nie wiedziałem, że sprawy się skomplikują...- Odpowiedział na pozór spokojnie.
-Czyli... Nie chciałeś mnie zostawić na tyle lat?- Ciche pytanie wypadło z ust młodego, nim zdołał się powstrzymać. Jego myśli aktualnie przypominały jeden wielki, splątany kłębek wełny, a na twarzy malowało się dziecięce zagubienie.
-Nigdy nie chciałem cię zostawiać, baka! Jakim ojcem musiałbym być, żeby zostawić dziecko same sobie na naście lat?- Prychnął niby oburzony. Wstał z krzesła i odstawił kufel na blat baru. Młodsza wersja mężczyzny również stanęła na równych nogach i spojrzała ojcu w oczy. I po raz kolejny zszokował wszystkich, gdy pozwolił ojcu na przyciągnięcie się do mocnego uścisku.
***
-NICOLE SOPHIA GEN... REDFOX! Nie wierzę w to! Jak mogło nie być mnie na twoim ślubie?!- Zawołała Louise, kiedy dowiedziała się o ślubie swoich przyjaciół. Siedzieli aktualnie przy stoliku, a Gajeel i Metallicana wyszli do parku, aby porozmawiać na spokojnie i choć trochę nadrobić stracony czas.
-Normalnie! Było nie spieprzać na drugi koniec kontynentu!- Zaśmiała się czarnowłosa, podnosząc kufel do ust. I tu Lou zwróciła uwagę na coś dziwnego.
-Od kiedy nie pijesz?- Zdziwiła się blondynka, a Ayame, siedząca obok niej, prawie wypluła piwo na Laxusa, obejmującego ją.
-No dawaj Nikki... Przyznaj się, kiedy zostałaś abstynentką.- Zaszydził Laxus.
-No... Od... dwóch miesięcy... Więc... Ponieważ... Ekhem... A... A jak tam trening?- Wydusiła z siebie Nicole, na co Louise uniosła brwi.
-Czekaj, czekaj, czekaj... Nie pijesz... Ślub... OCHOLERAJASNANOCHYBANIEKUŹWAJAJEBIĘKIEDYCOJAKCZYWASPOSRAŁO?!- Wydarła się blondynka, wypluwając złotą ciecz na blat. -NIE MOŻESZ! PRZECIEŻ! A CO Z MISJAMI? WALKAMI? OSZALAŁAŚ CHYBA!- Krzyknęła, podnosząc się z krzesła.
-Nie krzycz! Cholera jasna no. Tak, jestem w ciąży. Drugi miesiąc. Ale nie denerwuj się tak...- Westchnęła, a Lou usiadła. Przez chwilę wpatrywała się w twarz przyjaciółki, aby ostatecznie zapiszczeć i wyszczerzyć się.
-Będę ciocią!- Pisnęła, wywołując śmiech u przyjaciół.
Na chwilę zapomniała o blondynie, który w tym samym czasie zapijał swoje smutki w innej części miasta.
Ale... tylko na chwilę.
___________
Alooooha!
Wracam do was po miesiącu(gomen, gomen, gomen!) z nowym rozdziałem :3
Zrozumcie mnie... Brak weny, poprawy w szkole, chłopak... Serio. Mój dzień aktualnie jest jak:
8:00 - szkoła
13/14 - wyjście ze szkoły, trochę czasu z chłopakiem
15 - w mieszkaniu, obiad, chwila odpoczynku
16 - powrót do domu
16:30-22 - NAUKA :-:
Przerąbane :/
Ale to już ostatni faktyczny miesiąc szkoły i laba, więc wtedy dostaniecie więcej rozdziałów :*
Jednakże... Czas na szantaż. Pod ostatnim rozdziałem pojawiły się trzy komentarze, pod przedostatnim jeden. <dziękuję Mari-san za obowiązkowy komentarz ♥> Aucz.
Więc od dziś zasada czterech komentarzy!
Cztery komentarze - dostajecie rozdział
Mniej niż cztery - nie ma rozdziału, nawet jeśli miałoby to trwać dwa miesiące ;-;
Zrozumcie mnie, błagam.
Czasem dobijamy nawet 100 wyświetleń dziennie, a jest komentarz lub dwa na miesiąc. Słabo :/
Pozdrawiam was cieplutko :*
Su♥
Ptaszki mi ćwierkały o nowym rozdziale i naprawdę jest!
OdpowiedzUsuńRox: Taa... Po MIESIĄCU przerwy.
Aj, cicho ty cholero! Su- chan~ rozdział jest... Świetny jak zawsze. SPEŁNIONE GAKKI I DZIECIAK GAKKI I CHYBA MOGĘ UMRZEĆ, BO AŻ SIĘ ZAPOWIETRZYŁAM O JAAA....
Rox: Ja pierdziu... Ale masz rację Demuś! GAKKI! Ale StinLou...
Tch.. Nie wspominaj.
Rox: Dobra, teraz ja pochwalę. Rozdział jest naprawdę świetny, a jakie to problemy ze Smokami? Co że Stingiem? Jak My przeżyjemy?! Co z naszym ukochanym wrogiem? KTO BĘDZIE NASTĘPNY!?!?
Zamilcz. Weny ślemy i przeprosiny za brak komentarza pod tym ostatnim... Zapracowane dziewczyny i czasu na przyjemności nie majo.
Rox: Och... Smutek.
A więc: weny, braku kłótni, dziecka Gakki jakiegoś epicznego, Stinga i kawy. Tak to moje życzenia nowo-rozdziałowe. Kochamy!
Demo & Roxy
Oooo rozdział! ^^
OdpowiedzUsuńGakki i dziecko?! Tego się nie spodziewałam xd
Dlaczego Sting i Lou się nie spotkali? :C
Mam nadzieje że będziesz mieć więcej czasu na pisanie rozdziałów ^^
Znam ten ból komentarzowy :')
OdpowiedzUsuńDZIECKO. DZIECKO. CIOTKA. ŚLUB. ;-;
ŁOMATKOBOSKACOTUSIĘDZIAŁO.
Chyba przespałam kilka rzeczy. No ale na Lou to jestem ciągle fochnięta.
Czemu nie zabrała Stingusia?! Nosz to skandal.
Myślałam, że już o nas zapomniałaś...
Ja tu koment na komencie, a tu co? Jajco. Zastanawiałam się, czy sama nie zacząć pisać odpowiedzi, ale stwierdziłam, że rozdwojenie jaźni nie jest fajne... '^'
Rozumiem twój ból naukowy. Tylko ja mam jeszcze problemy dojazdowe... Głupie PKP :')
Ale ciiii...
Rozdział mi się podobał, mimo, że dostałam zawału BO DZIECKO BO CIOTKA.
Postaraj się napisać rozdział szybciej ;-;
Gakki to miłość jest się na ryj młoda
OdpowiedzUsuńKocham Cię :*