środa, 23 marca 2016

Rozdział 34 - Powodzenia Louise

-Więc cierp.

-STING!- Krzyk dziewczyny wdarł się do umysłu chłopaka w sekundzie, w której poczuł niewyobrażalny ból w klatce piersiowej. Powoli rozchodził się po całym ciele, przysłaniając jego umysł czerwoną płachtą.
-Sting-kun!- Pisnął Lector i rzucił się w stronę blondyna. Jednak nim dotknął przyjaciela, jego małe ciało zostało odrzucone w bok, aby uderzyć w mur areny.
Na placu rozpoczęła się walka. O ile walką ją można było nazwać... Rzeź pasowała tu jak ulał.
Jednak Louise nie zwracała uwagi na otaczającą ją walkę. Jej wzrok nie opuszczał ciała Sting'a, nad którym pochylał się Paless. Z uśmiechem godnym psychopaty obserwował swoje dzieło, w postaci głębokiej rany na torsie Eucliffe'a. Spojrzał na Lou i na łzy spływające po jej policzkach.
-Nie masz powodu do płaczu, Louie. To tylko nic niewarty mag. Jest ich mnóstwo... Chociażby Alex.- Wskazał głową bruneta walczącego z Gajeelem. Nie wydawało się, aby walka sprawiała mu radość, jednak nie ukazywał tego, wytrwale atakując Redfox'a. -Nadal możesz do mnie dołączyć Louise. Wystarczy słowo, a ta mordownia się skończy. Nikt więcej nie umrze... Nikt więcej nie zapłacze...- Powiedział unosząc bezwładne ciało Sting'a za włosy. -On nie umrze... Jedno słowo, a go uzdrowię...- Wyszeptał.
-Zgo...- Louise przemówiła drżącym głosem, lecz nim popełniła błąd, przerwała jej Nicole.
-Nie rób tego, idiotko!- Krzyknęła, blokując zaklęcie Kimiko stalową ręką. -Wendy go uleczy... A nam nic nie będzie!- Dodała, uderzając niebieskowłosą w brzuch. Lou skinęła głową i przymknęła oczy, aby się skupić.
-Louie... Ty chyba nie zamierzasz...- Wymamrotał osłupiały Paless, widząc czerwony symbol na czole dziewczyny. Kropla, symbolizująca przelaną krew.
-Na zlecenie króla skruchy, przybądź do mnie z domu juchy...- Wyszeptała i przegryzła wargę, aby kropla krwi skapnęła na ziemię. Plamka zalśniła i zaczęła parować, a w czerwonym dymie pojawiła się postać.
-Puk, puk! Kto tam? Śmierć.- Zachichotał mężczyzna o włosach koloru krwi i szkarłatnych oczach. Jego blada skóra wydawała się lśnić w świetle dnia, a czarny garnitur kontrastował z nią. -Paless, maluchu! To ciebie Panienka chce wrzucić do grobu? Nagrabiłeś sobie, huh?- Zaśmiał się i z dymu zmaterializował swój ukochany miecz. -Wybacz, chłopaczku. Słowa Panienki to rozkaz.- Skrzywił się lekko i w ułamku sekundy pojawił się za Boskim Zabójcą, aby przebić go na wylot ostrzem. Czarna krew obryzgała jego twarz, a Paless zniknął. -Panienko... On...- Zwrócił się do Louise, która stała już na nogach.
-Wiem Axel. Możesz odejść, wywiązałeś się z kontraktu.- Przerwała mu i podbiegła do Stinga. Rozejrzała się szybko, by zauważyć zniknięcie wrogich magów. Jedynie parę ciał leżało na ziemi, w tym dziewczyna o niebieskich włosach. -Kimiko...- Szepnęła. Dejá vu.
-GAJEEL!- Zrozpaczony krzyk Nicole wyrwał ją z zamyślenia. Poszukała jej wzrokiem, dość szybko zauważając czarne włosy ubrudzone krwią. Nikki pochylała się nad jej partenerem, z przerażeniem patrząc na próby ratowania go Wendy. Wzrok Louise przeniósł się na nieprzytomnego Sting'a. Uklękła przy nim i odgarnęła włosy do tyłu. Doskonale wiedziała, że Wendy nie zdąży go uratować, ponieważ musiała postarać się przy ranie Gajeela.
-Tyś mą gwiazdą, mym aniołem... Połącz się więc z mym żywiołem...- Szepnęła i rozcięła swój nadgarstek. Kilka kropel srebrnej krwi spłynęło do rany Sting'a. Gdy krew zetknęła się z roszarpanym ciałem, zabłysła, a rana zaczęła się zasklepiać. Lou skrzywiła się, czując nagły zanik energii. Odetchnęła głęboko i lekko poklepała blondyna po policzkach. -No wstawaj, śpiochu!- Westchnęła. Eucliffe wymamrotał coś i skrzywił się.
-Cholera jasna... Louie? Co się stało?- Zapytał cicho, próbując się podnieść. Lou ręką zatrzymała go.
-Leż. Wendy musi cię obejrzeć...- Nakazała mu i przeczesała jego włosy. -Jak znam życie zaraz stracisz przytomność?- Zaśmiała się, gdy jego oczy zaszły mgłą.
-Yhy... Kiedy się obudzę będziesz przy mnie, prawda?- Poprosił cicho i cmoknął ją w nadgarstek. Skinęła głową z lekkim uśmiechem. Kiedy odpłynął zawołała Wendy i wstała z ziemi.
-Lou...- Nicole podeszła do niej, ocierając zaczerwienione oczy. -On wrócił. Wiesz co to oznacza?- Zapytała zachrypniętym głosem.
-Nie jestem jeszcze gotowa, Nikki...- Odpowiedziała cicho. -Jestem za słaba... Dzisiaj złapał mnie z łatwością i gdyby nie Axel zabiłby Stinga. Muszę trenować, Nicole...- Szepnęła, na co Genred przytuliła ją.
-Lou, wiem co chcesz zrobić i nie wiem czy to dobry pomysł. Co z gildią? Stingiem? Ze mną?- Westchnęła czarnowłosa ze łzami w oczach. Louise wtuliła się w nią i zamknęła oczy.
-Dacie radę... Kiedy wrócę, pokonam go... Zobaczysz.- Wymamrotała. Po chwili odsunęła się od Nicole i otarła jej łzy. -Przekaż mu, że go kocham. I dopilnuj, żeby nie robił niczego głupiego.- Poprosiła i stanęła na palcach, aby cmoknąć Nikki w czoło. -Do zobaczenia siostrzyczko...- Wymamrotała i wyszła z areny, cudem powstrzymując łzy.

-Powodzenia Louie...

_______________

Taki gratisik... Jako iż... no... Okej! SuJestRebelemIPoszłaNaWagaryWkopałaJąZnajomaIMaPrzerąbane. Ups.
Jak dobrze pójdzie to czeka mnie miesiąc szlabanu. Jak źle to do końca roku szkolnego. Więc... no... tak.

Pozdrawiam cieplutkoooo :*

Su♥

3 komentarze:

  1. Po pierwsze, wow dziewczyno! Szalejesz!
    Po drugie, really? Wagary? Nic nie jest tak ważne jak twoja edukacja! Możesz nawet powiedzieć rodzicom, że zrobiłam ci już wyrzuty i odpokutujesz to!
    Żartuję XD Mimo to ci współczuję...
    Wzruszyłam się, czytając ten rozdział. Właściwie nie mogę powiedzieć w którym momencie zaczęłam płakać... Chyba w pierwszym zdaniu.
    Tak więc no... Jeszcze raz, wyrazy współczucia.
    Życzę weny i pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Od początku płakałam... Konnichiwa *pociąga nosem*. To było takie piękne i smutne za razem *zaczyna znowu ryczeć*
    Roxy: Cicho już idiotko. Może ja się wypowiem.. Rozdział jest naprawdę świetny.. Serio wywołuje niesamowite emocje. Na końcowej akcji z Nikki nawet Ja, powtarzam Ja, płakałam. Może dlatego, że.. Mniejsza.
    Ale ich pożegnanie było piękne!
    Roxy: A twoja reakcja brzmiała jak orgazm słonia *przewraca oczami*. Rozdział naprawdę cud świata. Oby dwie wysyłamy wenę Su-chan :* Pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń
  3. Okey, przeczytałam wszystkie poprzednie rozdziały ( i ten jeden kolejny też co już pewnie wiesz :D ) Tak więc:
    1. Myślę, że na samym początku za wcześnie doszło do ogólnych wyjaśnień i za mało czasu na zapoznanie się z nowymi bohaterami.
    2. Akcja poszła odrobinę za szybko, dotej pory to odczuwam. Jednak według mnie uczucia jakie ogarnęły Louie i Sting'a...niby minęło sporo czasu odkąd się poznali i zanim zostali parą ale jednak mało się widywali ( a przynajmniej tak dawałaś do zrozumienia ) jednak podoba mi się ogólny sposób w jaki przedstawiałaś zachowanie Sting'a względem niej.
    3. Ta babka, której już imienia nie pamiętam ale podrywała Sting'a - cudo. Czułam złość gdy to czytałam i wyobrażam sobie ten ból przy pisaniu ( a przynajmniej ja odczuwam ten ból ). Według mnie powinna mu coś powiedzieć albo on ją jakoś wybronić jeszcze ale nie szkodzi. I tak widać, że ją kocha. To najważniejsze.
    4. Sting dołączył do Fairy Tail, Laxus Mistrzem, Dajesz prawo głosu wielu postaciom - szacun, spory +
    5. Widziałam pare błędów ale były to literówki. Poza tym - nic nie przykuło mojej uwagi. To bardzo dobrze ^^
    6. Sam pomysł świetny i nawet dobrze go rozwijasz ale nadal uważam, że trochę za szybko ( albo pisz dłuższe, nie wiem )
    7. Fakt, że połączyłaś innych w pary też świetny ale wyczuwam za dużo miłości, zwłaszcza, że Sting został sam. ( fanka on - Jak mogłaś mu to zrobić? Nie! Biedny Stinguś! :* ^^ )
    Ogólnie stwierdzam, że naprawdę "god slayers" jest super, ma potencjał i w sumie żałuję, że nie zajrzałam tu wcześniej. Życzę szczerze ci weny oraz chęci do dokończenia tej histori :)

    OdpowiedzUsuń

Zostaw po sobie komentarz :3

Nomida zaczarowane-szablony