wtorek, 29 grudnia 2015

Rozdział 26,5 - "O ty mała szm..."

-Nyaaa... To była najprostsza misja świata!- Westchnął Sting przeciągając się. Lou skinęła głową i oparła głowę na jego ramieniu. -Za ile mamy pociąg?
-Eeee... Trzy minuty.- Odpowiedziała po zerknięciu na zegar. Lector leżący na jej kolanach westchnął cicho i uniósł minimalnie powieki.
-Szkoda, że nie zdążyliśmy odwiedzić Saber'ów.- Mruknął z lekkim niezadowoleniem, które jednak zniknęło, zastąpione skupieniem. Podniósł się do siadu i rozejrzał w poszukiwaniu znajomej... mordki. Sting również obleciał otoczenie wzrokiem. -Stong-kun... Też to słyszałeś?- Zapytał kotek.
-"Fro też tak myśli."- Odpowiedział blondyn. Jego partnerka westchnęła cicho i wyczuliła na chwilę swoje zmysły.
-Cztery metry. Za nami.- Szepnęła, aby po chwili dodać -Frosh, Rogue, Yukino i jakaś dziewczyna.- Wstała biorąc Lectora na ręce(dop.a. Tak jak Lucy trzyma Plue, pod łapkami czy coś...) i ruszyła w tamtym kierunku. Sting szybko ją dogonił, od razu zauważając w tłumie swojego "brata" z Fro na ramieniu i Yukino. Towarzyszyła im nieznajoma mu dziewczyna, na której odsłoniętym brzuchu(w sumie nie tylko brzuch miała odsłonięty...) zauważył granatowy znak Sabertooth.
-Yo Rogue!- Zawołał, gdy dzieliły ich niecałe dwa metry. Czarnowłosy odwrócił głowę w ich stronę i wyszczerzył się.
-Sting i Lou? Co tu robicie?- Zapytał, witając się krótko z Eucliffem i odwzajemniając "tulasa" Louise, z której rąk uciekł Lector, aby porozmawiać z Frosh.
-Wracamy z misji. A wy?- Odpowiedziała Alberona za Stinga.
-Jedziemy na... misję. Chyba można tak to nazwać.- Zaśmiał się ponuro. -Właściwie to jedziemy do Magnolii. I właściwie to do Fairy Tail. Natsu podczas jednej ze swoich misji wywołał małe... szkody w Acalypha, przy okazji uszkadzając nasz lasek gildyjny. Laxus poprosił nas żebyśmy przyjechali, a Natsu osobiście przeprosi. Przy okazji zostajemy na wigilii.- Powiedział Rogue z lekkim westchnięciem na końcu "mowy".
-To było do przewidzenia.- Zaśmiała się Lou. Jej dobry nastrój jednak minął, kiedy zobaczyła jak nieznajoma brunetka mierzy spojrzeniem jej chłopaka, uśmiechając się przy tym zalotnie. -A to jest...?- Zaczęła, wskazując dziewczynę samym spojrzeniem.
-Annie Lacrista.- Przedstawiła się brunetka, jedynie zerkając na Lou.
-Nasz nowy nabytek. Jest jedną z ostatnich użytkowników magii dusz, polegających na przyzwaniu ducha.- Powiedział Rogue, z lekką dumą w głosie.
-Ta sama magia co Ayame?- Zapytał Sting, kierując pytanie do blondynki, która skinęła głową.
-Jesteś Sting Eucliffe, prawda? Były mistrz naszej gildii?- Annie uśmiechnęła się uroczo, przysuwając się minimalnie do smoczego zabójcy. Minimalnie, a jednak nie trzeba było mieć zmysłów Zabójcy żeby to zauważyć. A przynajmniej tak wydawało się Lou, dopóki Sting nijak na to nie zareagował. Westchnęła cicho, wymieniając spojrzenie z Roguem.
-Hai.- Przytaknął blondyn, delikatnie odwzajemniając uśmiech.
-Ale dlaczego zmieniłeś gildię? Co mogło być ważniejsze od zarządzania najlepszą gildią we Fiore?- Zadała kolejne pytanie, po którym Lou zacisnęła dłonie w pięści i warknęła pod nosem jakieś przekleństwo. Warknięte słowo dotarło do Stinga, który zerknął na Louise ze zdziwieniem. Zdziwienie jednak zastąpiło zrozumienie, kiedy zobaczył mordercze spojrzenie jego dziewczyny utkwione w Lacriście.
-Bycie z moją dziewczyną. Ogólnie... miłość.- Odpowiedział chłopak, uśmiechając się uroczo ponad ramieniem Annie, aby uspokoić Lou.
-Bycie z dziewczyną? W takim razie... Czemu nie jesteś z nią teraz?- Zapytała brunetka, na co Alberona miała ochotę wyrwać jej wszystkie włosy. Annie uratował pociąg wjeżdżający na stację, ukierunkowany na Magnolię.
-Jest. A teraz gomen, ale nie mamy czasu na pogaduszki.- Warknęła, złapała Lectora za kamizelkę, Stinga za nadgarstek i pociągnęła obu do środka transportu. Blondyn w połowie drogi splótł ich palce, by zacząć spokojnie gładzić jej dłoń kciukiem.
-Spokojnie skarbie...- Szepnął jej do ucha, lekko rozbawiony zazdrością dziewczyny, i ucałował w skroń. Kiedy znaleźli się w pociągu wszelkie rozbawienie uległo zawrotom głowy. Po zajęciu wolnego przedziału położył się zajmując 2/3 kanapy, a głowę ułożył na kolanach Louie, która od razu zaczęła przeczesywać palcami jego włosy. Lector usiadł na oparciu i westchnął.

***

-Żadnego wolnego przedziału, huh?- Warknęła Lou pod nosem, wywołując tym chichot u, ledwo przytomnych, Stinga i Rogue'a.
Blondyn leżał z głową skierowaną na członków Sabertooth, a konkretniej Annie próbującą zagadać wszystkich swoich towarzyszy na śmierć. Przez nudności co jakiś czas przymykał oczy i mierzył ją wzrokiem, aby odzyskać ostrość widzenia. Gdy robił tak po raz kolejny, Lacrista zauważyła to, od razu postanawiając wykorzystać. Skrzyżowała ręce pod biustem, tym samym go uwydatniając i bardziej(o ile to możliwe) odsłaniając. Louise, której wyostrzone zmysły prawie natychmiast wyłapały gwałtowny wdech Eucliffe'a, zazdrosna i jednocześnie zezłoszczona, pstryknęła go w kark i "tyrpnęła" w zaczerwienione miejsce. Blondyn skrzywił się i jęknął cicho.
-Za co?- Zapytał lekko zdziwiony.
-Za leżenie na kolanach swojego "najważniejszego powodu" i jednoczesne wgapianie się w biust nowo poznanej dziewczyny.- Mruknął Rogue, odpowiadając za Louise.
-E tam. Na codzień nie ma na co patrzeć, więc od czasu do czasu mu pozwólcie.- Zaśmiała się brunetka posyłając sugestywne spojrzenie na klatkę piersiową Alberony.
-Ty mała szm...- Zaczęła Lou, jednak urwała czując jak Sting przekręca się na bok i ucałowywuje jej lekko wystającą kość miedniczną, odsłoniętą przez crop top.
-Dla mnie jesteś idealna, Louie. Gomenasai.- Szepnął i złapał ją za rękę, od razu splatając ich palce. Blondynka uśmiechnęła się delikatnie i wolną dłonią przeczesała jego włosy. Prychnięcie wydane przez Annie z łatwością dotarło do jej uszu, jednak zignorowała je bawiąc się palcami swojego chłopaka.

***

-Levy-chan!- Zawołała Lucy widząc niebieskowłosą istotkę, która zmierzała szybkim krokiem w stronę gildii. -Kiedy wróciłaś z misji?- Zapytała po dogonieniu dziewczyny.
-Wczoraj wieczorem. Trochę długo trwała, ale opłacało się.- Uśmiechnęła się McGarden do przyjaciółki. Po dojściu do drzwi, Levy otworzyła je i weszła do środka, wpadając na tors Gajeela. Mężczyzna aż westchnął widząc ją i przeklął cicho, gdy zobaczył za drzwiami Nicole dołączającą do Lucy. -O co chodzi?- Zapytała Redfoxa, który w odpowiedzi oparł się o niewidzialną ścianę za jego plecami.
-Mira i Erza namówiły Freeda do paru run. Każdy chłopak, który wejdzie do gildii musi czekać aż przyjdzie jakaś dziewczyna, a wtedy...- Urwał i wskazał na sufit. McGarden'ówna podniosła wzrok i ujrzała jemiołę. Gdy Genred i Heartfilia również ją zobaczyły, zaklęły. Lucy z przerażenia, że na kogoś trafi, a Nicole ze złości, doskonale zdając sobie sprawę z uczuć Levy wobec jej chłopaka oraz niezbyt komfortowej sytuacji w jakiej Gajeel i "kurdupel" się znajdują. Odwróciła się tyłem do nich i westchnęła.
-Pośpieszcie się.- Mruknęła pod nosem. Gajeel zgodnie z jej prośbą, pochylił się nad Levy i szybko musnął jej usta. Nim dziewczyna zdążyła zareagować, odsunął się od niej i podszedł do swojej partnerki. Objął ją od tyłu i ucałował jej ramie.
-Gomen...- Szepnął, na co westchnęła cicho i uśmiechnęła się lekko.
-A idź ty idioto...- Zaśmiała się cicho i odsunęła go od siebie. Widząc jego zbolałą minę przewróciła oczami i złapała go za rękę. Ten uśmiechnął się i pociągnął ją za rękę do gildii. Tak jak oczekiwał natrafił plecami na barierę z run. Przyciągnął Nicole do siebie i wpił się w jej usta. Dziewczyna od razu oddała jego pocałunek, obejmując ramionami szyję, czym wywołała głośne "Uuuu" wśród zebranych w gildii osób. No... w sumie to jedna, niebieskowłosa osóbka siedziała cicho przy stoliku w rogu, próbując uspokoić swoje szybko bijące, z radości i zazdrości jednocześnie, serce.
Kiedy Gajeel i Nikki trafili do swojego standardowego stolika, Lucy weszła powoli do gildii, z cichą nadzieją na ominięcie jemiołowej pułapki. Pech(lub szczęście) chciał, że tuż za nią do gildii wbiegł Dragneel wpadając na plecy Lucynki. Lucynka zaliczyła spotkanie trzeciego stopnia ze ścianą z run.
-Co jest Lucy?- Zapytał Natsu ze zdziwieniem dotykając ściany. Zażenowana blondynka wskazała mu jemiołę pod sufitem. Różowowłosy skinął głową, po czym ponownie zwrócił się do dziewczyny. -Aaa... Czyli?
Heartfilia przewróciła oczami, złapała go za poły kamizelki i przyciągnęła do siebie, łącząc ich usta. Wbrew przewidywaniom gapiów, Smoczy Zabójca oddał pocałunek zanim zdążyła go zakończyć. Ułożył dłonie na jej biodrach i pogłębił pocałunek. Magowie wydali kolejny dźwięk aprobaty, a ktoś nawet zagwizdał. Kiedy się od siebie oderwali, Lucy szepnęła coś na wzór "Mieliśmy się nie ujawniać...", na co Nikki westchnęła. Każdy wiedział, że tą dwójkę coś łączy, lecz wszyscy czekali aż sami się przyznają.

***

-Hej ho, hej ho... Do gildii by się szło...- Nuciła Fro wraz z Lectorem, "hasając" przed towarzyszącymi im magami. Idący za nimi Rogue rozmawiał z Yukino, obok nich kroczyła lekko naburmuszona Annie, co jakiś czas zerkając na Stinga i palce jego dłoni splecione z palcami Lou. Nie rozmawiali, lecz mimo to małe uśmiechy gościły na ich twarzach. Gdy dotarli do gildii Lacrista weszła jako pierwsza, a tuż za nią Yukino oraz Rogue. Kiedy zorientowali się o co chodzi z barierą, zarumienili się i szybko pocałowali, od razu odsuwając od siebie. Za nimi w barierze zamknięci zostali Frosh i Lector(dop.a. tak, wiem... W anime Fro jest płci, chyba, męskiej, lecz u mnie jest "kociczką" xD). Wpadli na genialny pomysł wykiwania run całując się "na eskimoski". Magia Freeda nie okazała się zbyt inteligentna i uznała to jako normalny buziak, na co niektórzy magowie przeklnęli. Jako ostatni w barierze uwięzieni zostali Eucliffe i Alberona, którzy bez krępacji złączyli swoje wargi w długim i namiętnym pocałunku. Przyzwyczajeni już członkowie Fairy Tail zignorowali ich.
-Lacrista?- Zapytał zszokowany Bickslow obserwując Annie. Ayame siedząca obok niego i rozmawiająca z Laxusem, od razu uniosła głowę namierzając brunetkę wzrokiem.
-Bibi? I mała Ayamcia!- Uśmiechnęła się Lacrista. Jej uśmiech był przeciwieństwem min Aliss'ów. Ayame warknęła cicho i podniosła się z kanapy.
-Annie Lacrista. Cholerna bestia.- Powiedziała i podeszła do dziewczyny, mierząc ją wzrokiem.
-Oj Ayamcia... Nadal rozpamiętujesz tamten wypadek?- Zapytała dziewczyna z niewinną minką.
-Wypadek?! Zabiłaś Dastiana. Zabiłaś Layę. Zabiłaś Kaspiana. Zabiłaś Crusty'ego.*- Wyliczyła ze złością w głosie. -Jakim prawem jeszcze chodzisz po tej ziemi?- Zapytała prawie sycząc.
-Zabiłam? Skądże. Ukruciłam ich cierpienia.- Odpowiedziała z okrutnym uśmiechem. Ayame zamrugała kilkukrotnie, aby pozbyć się łez z oczu, aby następnie wybiec z gildii. Po chwili pobiegł za nią Laxus, wywołując ciche prychnięcie u Annie.
Rogue spojrzał na nią karcąco, lecz mimo ciekawości nie pytał. Lou westchnęła cicho, postanawiając odwiedzić niedługo Ayame i zapytać o tą sytuację.
-Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, Louie.- Zaśmiał się Sting od razu domyślając się zamiarów swojej ukochanej. Ta przewróciła jedynie oczami i oparła głowę na jego ramieniu, aby zacząć rozmowę z Nicole na temat treningu.

***

-Kyaaa... Może zmieniłabym kolor włosów?- Zapytała czerwonowłosa zwracając się jednocześnie do przyjaciółki i obejmującego ją Gajeela. Zakręciła na palcu wskazującym szkarłatny kosmyk i zastanowiła się chwilę. -Może niebieski? Albo kasztanowy?- Mruczała pod nosem, wywołując tym cichy śmiech jej towarzyszy.
-Oi minna! Czas na wigilijny toast!- Zawołała Mira i gestem nakazała Kinanie rozniesienie po całej gildi czarek z sake. Alkochol dostał każdy(yep. Wendy i Romeo też), z wyjątkiem Asuki siedzącej na kolanach Alzaka. -Ktoś chciałby coś powiedzieć?
-Za naszą wygraną na Igrzyskach!- Zawołał Natsu.
-Za Nalu, Gakki, Gruvię, Layame i Stinlou!- Krzyknęła Mirajane wraz z Erzą.
-Za magię!- Zawołał Gray.
-Za Fairy Tail!- Krzyknęli naraz Gajeel i Sting.
-Za Fairy Tail!- Zawtórwowały im wszystkie wróżki.

____

No to co?
Szczęśliwego nowego roku itd. itd.

Su♥

niedziela, 27 grudnia 2015

One Shot'y Su, czyli dodatkowy blog!

Ohayo!
Jak może niektórzy z was pamiętają, jakiś, dłuższy, czas temu na Godslayerze zagościła ankieta.
Ankieta ta, dotyczyła bloga z one shot'ami, co do którego większość wyraziła... aprobatę? Chyba mogę to tak nazwać.
Dlatego też chcę zaprosić was na bloga pt. "One Shot'y Su".

Pojawiające się tam one shoty czasem...
Czasem będą jakby urywać się w środku fabuły. 
Czasem będą prologami, do nigdy nie napisanych opowiadań.
Czasem będą niszczyć waszą psychikę.
Czasem będą rozczulać.
Czasem będą przerażać.
Czasem...

To ten... Chyba już wszystko.

PS. Szykuję małą... niespodziankę? A mianowicie rozdział 26,5(yeah... przerzut w czasie...) będący również wigilijnym. Spóźnionym, ale zawsze. Postaram się go napisać i dodać do sylwestra, ale nie mogę niczego obiecać :*

Su♥


czwartek, 24 grudnia 2015

Wesołych Świąt od Su ♥

No to co? 
ŚWIĘTA *-*
Jeśli mam być szczera... Nie czuję tej całej... magii? Chyba tak.
Ale jako iż was kocham, życzenia muszą być! <3

Zdrowia
Szczęścia
Pomarańczy
Niech wam Sting nag... TFU! 
Lou: Su! Złe życzenia! ;-;
O chuj. No z automatu poleciałam, ok.

Zdrowia
Szczęścia
Pomyślności
Hajsu
Weny(dla autorów oczywiście)
Rozdziałów
Hajsu
StinLou
Gakki
Ulubionych paringów
Mnóóóóstwo odcinków Fairy Tail'a
Hajsu
Mang
Własnego Stinga(ewentualnie Lou, ale to już zależy od was...)
Takiego zajebiaszczego Happy'ego
Zostania Godslayer'em
Hajsu
Hajsu
I oczywiście kryształów(czyt. hajsu)

Pozdraaawiam 
Su♥
&Lou, Nikki, Esu


Ps. Daję wam dwa naaaaajsłodsze arty świata w prezencie :*





poniedziałek, 21 grudnia 2015

Rozdział 28 - "Wyzwanie na poziomie..."

-Aren!- Pisnęła blondynka i rzuciła się brunetowi na szyję. Zaskoczony chłopak odruchowo pisnął, dopiero po chwili obejmując blondynkę ramionami.
-Czy... Czy ty... za-za-zapiszczałeś?!- Wykrztusił przez śmiech stojący obok Rufus. Wraz z Orgą roześmiali się głośno, gdy brunet pisnął ze strachu.
-Zaskoczyła mnie!- Powiedział Genred obrończo, lecz mimo "groźnego" tonu szczerzył się i tulił do siebie Louise. Jednak, kiedy zobaczył swoją siostrę uśmiech zszedł z jego twarzy. Lou odsunęła się na parę kroków, aby pozwolić tej dwójce na rozmowę. Kiedy Aren się obudził i przebywał chwilę w Fairy Tail, widział Nikki tylko raz, lecz nie rozmawiali ani przez sekundę. -Sophia...
-Michael...
Przez minutę mierzyli się wzrokiem, aby po jednym, porozumiewawczym spojrzeniu rzucić się sobie w ramiona.
-Braciszku...- Szepnęła Nikki wtulona w bliźniaka. Lou za to stała z boku i wraz z Orgą, Gajeelem, Rufusem oraz Stingiem obserwowali bliźniaków Genred. Kiedy rodzeństwo odsunęło się od siebie, podeszli bliżej. Nicole stanęła obok Gajeela i oparła głowę na jego ramieniu, podczas gdy on objął ją w talii. Brunet bacznie obserwował czarnowłosego, jednak oderwał od niego wzrok, kiedy zobaczył niedaleko znajome, niebieskie kosmyki.
-Kimiko? Co ona tu robi?- Zapytał zdziwiony, zerkając na Louise.
-Dołączyła do gildii, która podlega Palessowi.- Westchnęła blondynka, bawiąc się palcami swojego chłopaka. Aren skinął głową na znak zrozumienia, po czym zastanowił się nad czymś.
-Czy z Kamigami tylko ja jestem cholernym forever alone'm?!- Zapytał w końcu. Lou zaśmiała się, a Nicole zachichotała.
-Milo nie żyje, a Kimiko nadal jest sama.- Przypomniała Louise.
-Sama, powiadasz? Czyli gostek, z którym właśnie się całuje to powietrze? Czy raczej mgła?- Prychnął wskazując na niebieskowłosą Faelern całującą nieznanego im chłopaka. Alberona skrzywiła się nieznacznie i odwróciła wzrok.
-Powinniśmy iść już na arenę.- Stwierdziła i pociągnęła Stinga w stronę wielkiego budynku.

***

-Witam wszystkich magów i wszystkie maginie na tegorocznych Wielkich Igrzyskach Magicznych!- Zawołał blondyn do mikrofonu. Obok niego siedział kolejny blondyn, na widok którego wróżki westchnęły cicho. -Dzisiejszy dzień jest pierwszym z siedmiu, których będziemy świadkami. Codziennie moim gościem będzie mistrz jednej z gildii. Dziś towarzyszy mi Laxus Dreyar, mistrz gildii Fairy Tail, która rok temu powróciła do gry! Cool! Powiedz mi Laxusie... Skład twoich drużyn jest dość... nietypowy. O ile drużyna A w 3/4 nie zaskakuje nas, tak drużyna B jest całkowitym szokiem. Jednak zacznijmy od tej 1/4. Co robi u was Sting Eucliffe, który jeszcze pare miesięcy temu był mistrzem Sabertooth.- Powiedział Jason.
-Cóż mogę powiedzieć... Sting jakieś cztery miesiące temu dołączył do Fairy Tail. Jego powód, jak sam to ujął, był najważniejszym na świecie. Trudno odmówić, gdy do twoich drzwi puka jeden z silniejszych magów kontynentu.- Laxus zaśmiał się cicho, zerkając co jakiś czas na swoje drużyny stojące na arenie. Z łatwością zobaczył mordercze spojrzenie Bickslowa, rzucane w jego stronę.
-A co możesz powiedzieć nam o drugiej drużynie i nowych członkach gildii? Louise, Nicole i Ayame, tak? Wyglądają cool! Jednak jakie jest twoje zdanie o nich?- Zapytał dziennikarz.
-Nie mogę powiedzieć zbyt wiele, poza stwierdzeniem że są to wspaniałe maginie. Louise i Nicole są wyjątkowe, a Ayame reprezentuje już prawie wymarły rodzaj magii. Jestem nimi zachwycony i wiem, że nie zawiodą ani mnie, ani gildii.- Odpowiedział Laxus z lekkim uśmiechem.
-Cool!- Pisnął Jason. -A więc zacznijmy dzień pierwszy! Czeka na nas konkurencja oraz dwie walki jeden na jednego. Każda drużyna ma teraz chwilę na wybranie reprezentanta, który weźmie udział w pierwszym wyzwaniu. Wyzwanie na poziomie, mógłbym powiedzieć.- Ogłosił, a na video-lakrymach pojawiła się tabela ze znakami gildii. Parę minut później zaczął wymieniać gildie.
-Fairy Tail A!- Powiedział na co z drużyny wyszedł Natsu.
-Fairy Tail B!- Grupę opuściła Nicole.
-Sabertooth!- Orga podszedł powoli do pozostałej dwójki.
-Death Parade!- Do tej trójki dołączył brązowowłosy Alex.
-4 Elements!- Kolejnym magiem był Wince.
-Destined Days!- Jako ostatnia dołączyła urocza blondynka - Livia.
-Cool! Zatem czas pokazać wam miejsce tego wyzwania.- Powiedział Jason, na co na arenę wstąpił Jura oraz jakiś mag. Z łatwością podnieśli poziom podłoża areny, tworząc prawie pięćdziesięcio metrową ściankę.
-No chyba, kurwa, nie.- Szepnęli w tym samym czasie Nicole i Orga. Przesłali sobie porozumiewawcze spojrzenie i westchnęli.
-O co chodzi?- Zapytała Ayame, kierując to ciche pytanie do Louise.
-Boscy Zabójcy mają lęk wysokości.- Odpowiedziała, ruszając do wejścia do loż.
Kiedy magowie ustawili się na swoich stanowiskach startowych zabrzmiał gong. Nicole pokryła swoje palce metalem i wbiła je w kamień, rozpoczynając wspinaczkę. Kawałek od niej Orga bez pomocy magii zaczął wspinać się ku górze, z małymi trudnościami. Natsu przy użyciu płomieni wyskoczył wysoko w górę, na prawie dwadzieścia metrów. Alex korzystając z wiatru utworzył w skale wgłębienia na palce i dłonie. Wince z trudem pokonał pierwsze trzy metry, zdając sobie sprawę, że jego magia roślinna jest tu bezużyteczna. Livia zmieniła się w cień i w niespełna 10 sekund znalazła się na szczycie.
-Cool! Livia Yanne już jest na górze. Oznacza to pięć punktów dla Destined Days!- Krzyknął Jason.
Po paru minutach do Livii dołączył Natsu. Tuż za nim wspinała się Nicole oraz Alex. W którymś momencie brunet użył podmuchu, aby zaburzyć równowagę czarnowłosej. Udało mu się to, przez co Nikki wisiała teraz tylko na jednej ręce. Metal starł się z palców dziewczyny, pozwalając aby skała zdarła skórę z opuszków. Przez krew na kamieniu, jej palce niebezpiecznie się poruszyły. Chwilowo o wszystkim zapominając zerknęła w dół i przeklnęła pod nosem. Mimo przerażenia pokryła swoje dłonie kolejną warstwą stali.
Los chciał(yhy... los... znany też jako Orga...), że Alex zatrzymał się na chwilę, gdyż skalne "łapki" pękły. Natsu od razu wyciągnął pomocną dłoń do czarnowłosej i wciągnął ją na górę.
-Jako trzecia na szczycie pojawia się Nicole Genred, zgarniając dla Fairy Tail B trzy punkty! Cool!- Oznajmił Jason. Następnie wyzwanie ukończyli kolejno: Alex, Orga i Wince.
Kiedy blond komentator ogłosił oficjalny wynik konkurencji, po Nicole oraz Natsu przyleciał Happy z Lily'm. Gdy tylko oboje znaleźli się w loży Fairy Tail, czarnowłosa znalazła się w ramionach Gajeela. Odetchnął z ulgą i ukrył twarz w jej włosach. Nikki przymknęła oczy i wtuliła się w niego.
-Nie wiedziałem, że macie jakieś lęki.- Powiedział Natsu, kierując to do Louise. Ta westchnęła jedynie i przytuliła się do boku Stinga.
-Magowie i maginie! Po tym cool wyzwaniu, nadszedł czas na walki jeden na jednego.- Oznajmił Jason, piszcząc przy "cool". -Laxusie, mogę prosić cię o przeczytanie zawodników?- Zapytał skrzywionego blondyna.
-Piewszy pojedynek... Alex z gildii Death Parade vs Nunu z Destined Days.- Powiedział Laxus, czytając szybko dwa imiona na lakrymie. Publiczność zaczęła głośno wiwatować, a gdy brawa ucichły, Dreyar odczytał kolejne imiona -Pojedynek drugi... Rufus z Sabertooth vs Kimiko z 4 Elements.

_____

Woah... Chyba częściej będę was szantażować ^-^
No to co? Kolejne 5 komentarzy = Kolejny rozdział?
Pozdrawiam :*

Su♥

czwartek, 10 grudnia 2015

Rozdział 27 - "[...] łączyć nie będzie z Laxusem Dreyarem."

*Trzy miesiące po wybraniu drużyn na Igrzyska~*

-Naaaareszcie!- Odetchnął Sting przeciągając się. Wyciął rękę w stronę stojącej obok Lou, po czym pociągnął ją w stronę wyjścia z dworca. Dziewczyna westchnęła głośno, czując jak uda, na których blondyn przeleżał całą podróż, zaczynają nieprzyjemnie mrowić.
-No czeeeekaj!- Pisnęła, starając się nadążyć za swoim partnerem. Kiedy gwałtownie się zatrzymał wpadła na jego plecy i gdyby nie szybka reakcja chłopaka, zaliczyłaby bliższe spotkanie z ulicą. Eucliffe objął ją w talii i przyciągnął do swojego torsu, przy okazji kradnąc "krótki" pocałunek. No... miał być krótki. Jednak, kiedy Louise go odwzajemniła, przeciągnął się w czasie o kilka(no może kilkadziesiąt...) sekund.
-Nienawidzę cię.- Mruknęła, po "oderwaniu" się od Stinga. Szybko poprawiła bokserkę, która w jakiś sposób się podwinęła. Blondyn zaśmiał się cicho i wskazał na coś za sobą. Zerknęła nad jego ramieniem, aby po chwili pisnąć i pobiegła w stronę przyjaciółki. -NIKKI!
Czarnowłosa dziewczyna odwróciła wzrok z Redfoxa tłumaczącego jej coś, by od razu paść w ramiona blondynki. -Louie!- Zaśmiała się Nicole i uśmiechnęła szeroko.
Gdy one tuliły się za ostatnie 3 miesiące rozłąki, Gajeel i Sting przywitali się krótko, aby już po chwili streszczać sobie przebieg treningów. Lou w tym czasie zlustrowała wzrokiem Genred'ównę. Z kolorem włosów zmieniła się również jej sylwetka oraz wzrost. Schudła, choć wypadałoby stwierdzić, że po prostu zmieniła resztkę tkanki tłuszczowej na mięśniową(dop. aut. cholera... to brzmi tak... medycznie). Wydawała się również troszkę wyższa. Minimalnie, ale zawsze.
Nicole również sprawdziła stan przyjaciółki i musiała przyznać, że efekt treningu był widoczny. Urosła ze 165 cm do około 170, schudła, a na dodatek jej włosy sięgały teraz jej bioder.
W Stingu również nastąpiły małe zmiany. Zwykle ubrany w kamizelkę, odkrywającą jego tors, teraz w białą koszulkę i spodnie moro. Blond kosmyki również lekko się przedłużyły, przez co przynajmniej raz na minutę musiał poprawiać je dłonią.
Gajeel za to... no... po prostu był sobą. Nie zmieniło się praktycznie nic. Tak samo było z Lily'm siedzącym na szarej walizce Nicole.
-Ohayo, minna!- Zawołała Ayame, przerywając rozmowy obu płci. Louise spojrzała na różowowłosą i aż zaniemówiła.
Twarz Ayame wysmuklała, tak jak i jej sylwetka. Urosła o parę centymetrów, przebijając się przez swoje dawne 164 centymetry do około 168, może 170. Na odkrytej skórze nóg, jak i rąk zresztą, widoczne były rany różnej długości, od małych zadrapań po większe rozcięcie na łydce oraz przedramieniu. Pod prawym okiem pojawiła się malutka blizna.
Obok Aliss'ówny kroczył jej brat, który nie zmienił się ani trochę. Chyba jedynie parę zadrapań na przyłbicy, wskazywało na przebyty trening.
-Okej... A teraz niech ktoś mi, cholera, powie gdzie jest nasz hotel.- Powiedziała Lou, po ponad kwadransie rozmów. Opierała się aktualnie o tors Stinga, który obiema rękami otaczał jej talię, a podbródek opierał na czubku blond głowy.
-Teoretycznie, stoisz tuż przed nim. Praktycznie, stoisz tuż przed nim.- Zaśmiała się Nikki i wskazała na budynek za plecami Stinga. Po odwróceniu się, faktycznie ukazał im się duży budynek, nad którego drzwiami znajdował się wielki napis "Pod Wróżką". -Pokoje są już zarezerwowane, mamy tylko odebrać klucze.
Po minucie, może dwóch, cała ekipa stała przy recepcji czekając, aż właścicielka znajdzie na liście ich nazwiska i wręczy klucze.
-Jest! Dwa pokoje małżeńskie i jeden dwu osobowy. Pokój 40, Louise Alberona i Nicole Genred. Pokój 42, Ayame i Bickslow Aliss. Pokój 44, Sting Eucliffe i Gajeel Redfox.- Przeczytała kobieta i podała im trzy komplety kluczy -Pozostali członkowie waszych drużyn są już zameldowani, tak jak i mistrz.- Dodała jeszcze, aby szybko zniknąć za drzwiami na zaplecze.
Na opowiednim piętrze przyjaciele rozdzielili się, trafiając do odpowiednich pokoi. No... prawie odpowiednich.
-NO CHYBA KURNA NIE!- Krzyknął Sting w tym samym momencie co Gajeel. Pokój owszem był, jednak... no... Był małżeński, okej.
Zaciekawiona Lou zerknęła nad ich ramionami, po czym wybuchła śmiechem. Ucichła jednak widząc morderczy wzrok swojego chłopaka. -Louie... Który miałyście pokój? 40, tak?- Kiedy niepewnie skinęła, zwrócił się do Redfoxa -Gajeel. Wypieprzaj do czterdziestki.- Powiedział, następnie wciągając Lou do pokoju i zamykając drzwi tuż przed nosem czarnowłosego.
Smoczemu Zabójcy nie pozostało nic innego niż...

***

-Co do chuja?!- Pisnęła Nikki, gdy po wejściu do pokoju zobaczyła Gajeela leżącego na łóżku.
-Cichaj, kobieto. Dostaliśmy ze Stingiem drugi pokój dla pary, więc się zamieniamy. On zajmuje go z Lou, ja pomieszkuję tutaj z tobą.- Powiedział zaspanym głosem. Gdyby nie fakt, iż był to pierwszy luźniejszy dzień po trzymiesięcznym treningu, a jego brzuch nadal dochodził do siebie po 10 godzinach w pociągu, zapewne łóżko nie wydawałoby mu się najwspanialszym miejscem na ziemi.
Nicole widząc, a także słysząc, w jakim jest stanie westchnęła tylko i położyła się obok. Ręka jej partnera szybko objęła ją w talii i przyciągnęła do jego boku, pozwalając jej wtulić się w niego jak w wielkiego misia. Podświadomie ustawiła swój "budzik biologiczny" na godzinę 15, gdyż o 16 mieli pojawić się na oficjalnym rozpoczęciu Wielkich Igrzysk Magicznych.
Mimo początkowej niechęci do zaśnięcia, teraz jej wymęczone ciało chętnie przyjęło miękkość materaca i ciepło ciała Redfoxa. Bo fakt faktem, był on ciepły.
I chyba właśnie to sprawiło, iż ostatnią myślą Nicole przed zaśnięciem, było stwierdzenie, że czarnowłosy sprawiłby się idealnie w roli jej osobistego piecyka.

***

-No cholera... Gdzie on jest?- Zapytała po raz kolejny różowowłosa, skubiąc bandaż otaczający obity nadgarstek.
-Spokojnie... Zaraz pewnie się pojawi i zacznie wyzywać na to jak zachowywał się Natsu.- Uspokoiła ją Louise, owijając bandaż wokół ramienia swojego chłopaka.
Organizatorzy igrzysk nie popisali się w tym roku i powtórzyli eliminację z zeszłych Igrzysk. Nie okazało się to jednak łatwiejsze. Okazało się iż do gry przystąpiła nowa gildia oraz jedna, którą wróżki już znały. Death Parade, na którą trafiła drużyna A i 4 Elements, z którą walczyła drużyna B. Lou prawie zemdlała widząc na swojej drodze Jackie oraz Kimiko.
Kiedyś piękne niebieskie włosy, teraz wyblakły niemal do szarości, zawsze blada cera wydała się teraz chorobliwie matowa i szara. Czarny, jednoczęściowy strój był zupełnym przeciwieństwem tego jak ubierała się kiedyś.
Bogowie jednak odpuścili im walkę, dorzucając tam jeszcze drużynę Quatro Cerberus.
Death Parade okazali się dość... wymagającymi przeciwnikami. Kiedy walka wskazywała na remis, ich kapitan nakazał wycofanie. Dzięki temu obie drużyny przeszły do eliminacji, nie mniej jednak w naruszonym stanie.
-No cholera jasna! Gdzie on jest?!- Wkurzył się Bickslow, opatrując ranę na skroni Ayame. Różowowłosa była w dosyć nieciekawym stanie po walce z Kagurą, członkinią Mermaid Hell.
-Kto gdzie jest?- Zapytał Gray wchodząc do pomieszczenia.
-Nasz wspaniały, idealny, fantastyczny mistrz gildii, Laxus pieprzony Dreyar.- Prychnął Aliss -Od rozpoczęcia Igrzysk pojawił się tylko raz, na cholernej video-lakrymie. Nie powinien z nami chociażby porozmawiać?
Ayame westchnęła cicho, znając prawdziwy powód zdenerwowania jej brata. Dotyczył on nieobecności Laxusa, jednak... szczegóły się różniły. Powoli wstała i wyszła z pokoju Stinga i Lou, kierując się do własnego. Kiedy już się tam znalazła, rzuciła się na łóżko, przykryła twarz poduszką i krzyknęła. Po paru sekundach poduszka zniknęła, ukazując jej zaczerwienioną twarz. Louise spojrzała na nią z lekkim politowaniem i usiadła obok.
-Mów.- Zarządziła, odgarniając jasne włosy do tyłu. Ame westchnęła i podniosła się do siadu.
-No więc... Mniej więcej w połowie treningu przyjechałam z Bi do Magnolii. Na weekend, żeby się przepakować... Bickslow poszedł do gildii, a ja poszłam się przejść po parku. Spotkałam tam Laxusa, rozmawialiśmy, odprowadził mnie. Nie wiem nawet jak, ale... pocałował mnie. Chyba... chyba wiesz co było dalej. Rano Bi wszedł do domu i nas zobaczył. Wściekł się, a kiedy Laxus wyszedł z mieszkania, kazał mi się spakować. Dosłownie godzinę później siedzieliśmy w pociągu do Lilou.- Opowiedziała Ayame. A Lou? Siedziała spokojnie z lekkim uśmiechem na ustach.
-Wiedziałam!- Zapiszczała z radością.
-Czekaj, co? Co wiedziałaś?- Zapytała zdezorientowana Ame.
-Wiedziałam, że będziecie razem! Layame!- Wyszczerzyła się, a Ame opadła na łóżko, uprzednio wyrzucając z siebie coś na wzór westchnięcia połączonego z warknięciem.
-Nie jesteśmy i nie będziemy razem! To była tylko jedna noc! Sama nie wiem czemu w ogóle do tego doszło. Nic mnie nie łączy i łączyć nie będzie z Laxusem Dreyarem.- Powiedziała, co Louise skwitowała spojrzeniem typu "Jasne, jasne dziewczynko. Mnie nie oszukasz.".
-Looou...- Zawołał Sting wsuwając głowę do pokoju. -Jest już późno... I jestem zmęczony... Mogłabyś... No wiesz?- Poprosił, robiąc oczy szczeniaczka. Blondynka zaśmiała się cicho i skinęła głową, dodając "Za minutę" nim opuścił pokój.
-O co mu chodziło?- Zapytała Ayame z lekkim zdezorientowaniem.
-Nie umie beze mnie zasnąć. Przyzwyczaił się i teraz się nie wysypia jeśli nie śpię obok.- Zachichotała cichutko. -Myślałaś, że dlaczego ja i Nikki sprzedajemy mieszkanie? Ona i Gajeel większość swojego czasu spędzają na misjach, a kiedy są w Magnolii siedzą u niego. Ja sześć nocy w tygodniu spędzam u Stinga. Mieszkania używamy może pięć razy na miesiąc. Z rzeczami jest podobnie. Ciuchy trzymam głównie u Stinga, Nicole u Gajeela.- Wyjaśniła dziewczyna i wstała.
Machnęła jeszcze Aliss'ównej, aby następnie udać się do swojego pokoju. Oprócz jej partnera nie było tam już nikogo, więc od razu zabrała jedną z koszulek blondyna i zniknęła na chwilę w łazience. Kiedy wróciła Eucliffe leżał na łóżku w dresach.
-Wiedziałem, że położyłem koszulkę na krześle!- Zaśmiał się widząc ją. Wyciągnął ręce w jej stronę, a kiedy złapała jedną z nich, przyciągnął do siebie.
-Mógłbyś się ubrać. Przeziębisz się...- Westchnęła, wtulając się w tors chłopaka.
-Nic mi nie będzie.- Powiedział cicho obejmując ją mocno ramionami, uprzednio przykrywając ich kołdrą. -Lou...?- Zaczął po chwili leżenia.
-No?
-Kocham Cię. Bardzo...- Szepnął do ucha zaspanej dziewczyny.
-Ja ciebie też.- Odpowiedziała w jego klatkę piersiową, przez co zabrzmiało to bardziej jak "Ia siedzie desz." Kilka sekund później zauważył, że jej oddech się wyrównał.
-Najbardziej na świecie.- Dopowiedział i musnął wargami jej czoło, po czym zamknął oczy do snu.

Nawet nie wiesz jak bardzo...

_______

Cholera... Czy tylko ja zwróciłam uwagę na coraz częstsze przekleństwa w rozdziałach? W tym pojawiło się, aż, siedem! ;-;'
A kiedyś (około 15 rozdziałów temu) maksymalnie dwa :_:'
Yeeef... Kij z tym.
Chyba zacznę was szantażować xD Co powiecie na... Minimum 5 komentarzy(od różnych osób) pod tym rozdziałem. Albo kij z tym i następnego nie wstawię :P
Serio x'D
Wyświetleń przybywa, komentarzy ubywa! 
Of kors mogę liczyć na Shi-sensei, Mari-chan, Esumi-chan i Demo-chan :3 :*
Dziękuję i pozdrawiam :^^^

Su♥

sobota, 28 listopada 2015

Rozdział 26 - Drużyny

-Więc... cholera. Mam córki.- Wymamrotał Gildarts, po czym wypił szklankę sake na raz. Spojrzał na swoje potomkinie i westchnął. Blondynka nie wykazywała szczególnego zainteresowania tą rozmową, a brunetka poddenerwowana piła piwo z kufla, jednocześnie stukając paznokciami o blat stolika.
-Yep. Jakby nie patrzeć.- Mruknęła Cana, na co Lou ukradkiem "tyknęła" ją w bok. -Było najpierw myśleć, potem płodzić.- Dodała po chwilowej ciszy.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś? Przez tyle lat...- Zapytał z lekkim wyrzutem w głosie.
-Bałam się. Cały czas byłeś na misjach, czasem rocznych... Co by zmieniła wiedza, że masz córki, z czego jedną martwą?- Odpowiedziała cicho. Kilkanaście minut temu opowiedziały mu całą historię o "śmierci" Louise, na co zareagował... no... nerwowo.
-Czyli teraz... Będziemy... no... rodziną?- Zapytała cicho Lou, gdy trwająca cisza dobiła do pięciu minut.
-Na to wychodzi.- Uśmiechnął się lekko rudy.

*Tydzień później...*

-Wstawaj śpiochu!- Krzyknęła blondynka uderzając poduszką w głowę swojego chłopaka.
-Jeszcze pięć minut...- Wymamrotał, po czym zakrył się kołdrą.
-Nie! Żadne pięć minut! Dzisiaj wielki dzień.- Pociągnęła za jego okrycie i zrzuciła je na podłogę. Blondyn mruknął coś cicho i przekręcił się na plecy. Otworzył oczy, aby, szczęśliwie dla Lou, od razu zakryć je przedramieniem. Gdyby nie to, pewnie zobaczyłby jak jego dziewczyna "pożera" wzrokiem jego tors. Bo, cholera... wyglądał w tym momencie jak pierdolony Adonis. Wyrzeźbione mięśnie wyglądały jeszcze lepiej, kiedy oświetlały je promienie słoneczne. Zsunięte dresy, zza których wysunięta była gumka bokserek, działały na wyobraźnię.
-Jaki dzień?- Wymamrotał w swoją rękę.
-La-laxus ogłasza drużynę na Wielkie Igrzyska.- Odpowiedziała i rzuciła w niego koszulką.
Sting westchnął głośno i podniósł się do siadu, by zlustrować ją wzrokiem. Uśmiechnął się lekko i wstał z łóżka, od razu podchodząc do swojej dziewczyny. Ta z zarumienionymi policzkami zerkała na niego, przez co zaśmiał się cicho i przyciągnął ją do siebie. Ucałował jej rumieńce oraz czoło, na koniec łącząc ich wargi w pocałunku, który natychmiastowo oddała. Po paru minutach przerwali pieszczotę, gdyż przebudzony Lector, do tej pory śpiący na rogu łóżka, wydał z siebie jęk obrzydzenia(czyt. stare, dobre "bleee!").
-Daj mi pięć minut na prysznic i możemy iść.- Szepnął w jej usta i odszedł do łazienki, uprzednio muskając wargi Lou po raz kolejny.

***

-Magowie i maginie...!- Zawołała Mirajane stając na scenie gildii -Proszę wszystkich o uwagę! Nadszedł ten dzień w roku, gdy mistrz ogłosi skład drużyny reprezentującej nas na Wielkich Igrzyskach Magicznych!- Członkowie Fairy Tail zawiwatowali na jej słowa, jak i na pojawienie się obok niej Laxusa.
-Zwarzywszy na fakt, iż w zeszłym roku dopuszczono dwie drużyny z naszej gildii, w tym postanowiłem wybrać również dwie. Dlatego...- Urwał, aby magowie mogli spokojnie zakończyć aplauz -Drużyna A: Natsu Dragneel, Lucy Heartfilia, Gajeel Redfox, Sting Eucliffe, Gray Fullbuster.- Ogłosił, na co gildia wybuchła radością. Większość członków klaskała, niektórzy nawet gwizdali. -Drużyna B: Louise Alberona, Nicole Genred, Ayame Aliss, Bickslow Aliss, Wendy Marvell.- Ponownie nastąpiła przerwa na "entuzjazm", po której mógł spokojnie dokończyć -Po weekendzie obie drużyny mają trzy miesiące na trening i inne bzdety związane z Igrzyskami. Jeśli ktoś ma wątpliwości, Erza zrezygnowała z udziału, na rzecz ważnej misji rocznej, która rozpoczyna się za dwa dni(dop. au. Czyli wtedy kiedy trening).- Zakończył swoją wypowiedź i opuścił scenę, aby dołączyć do stolika okupowanego przez jego najbliższych przyjaciół.
Lou, Nikki oraz Ame rozmawiały o czymś z wielkimi uśmiechami, Sting i Gajeel, również wyglądający na szczęśliwych, obejmowali swoje partnerki, aby co jakiś czas wtrącić parę słów do konwersacji. Jedynie Bickslow(dop. aut. Bo Evergreen i Freed gdzieś "znikli"... W tym samym czasie co Elfman i Mira... Huh?!) nie wydawał się emanować optymizmem.
-Co jest?- Zapytał Laxus siadając obok niego.
-Nic, tylko... Martwię się o Ame. Myślisz, że da sobie radę? W końcu... nie jest jakąś wybitną maginią, lecz... no... Ugh!- Odpowiedział Aliss, starając się być w miarę cicho, aby siostra go nie usłyszała.
-Gdybym miał co do tego wątpliwości, nie dałbym jej miejsca w drużynie. Jest silna, poradzi sobie. Zresztą... Myślisz, że niby dlaczego jesteś z nią w B? Jeśli coś pójdzie nie tak, masz ją chronić.- Powiedział Dreyar, obserwując Ayame kątem oka. Miał dziwne przeczucia co do nadchodzących Igrzysk, jednak wolał zrzucić to na ostatni stres.

Cholera... Gdyby wtedy wiedział, że przeczucia nigdy nie mylą...

______

Yeeeef...
No i jest! W Mikołajki, bo mogę! xD
No ale cóż... Nie pozostaje mi nic do powiedzenia jak...
Dziękuję za prawie 5000 (aktualnie 4942) wyświetleń, jesteście wspaniali, kocham was baaardzo ♥
No to... Pozdrawiam i życzę wielu prezentów na mikołajki ♥

Su♥

środa, 18 listopada 2015

Rozdział 25 - Cornelia Alberona

-Gdzie? Kiedy? Jak? Czemu?- Zapytała białowłosa, uważnie obserwując parę siedzącą naprzeciwko niej. Lou westchnęła głośno i oparła się o ramie Stinga. Obejmujący ją chłopak mruknął coś pod nosem i odchylił głowę do tyłu, aż natrafił na oparcie kanapy.
-Na dachu. Miesiąc temu. Normalnie. Bo tak.- Odpowiedziała blondynka.
-Ktoś wiedział?- Zapytała, na co większość przyjaciół zebranych wokół blond pary uniosło dłonie w górę. -A-a-ale... Dlaczego? Czemu... ja... nie...- Wymamrotała pod nosem, patrząc na nich z szokiem. Sama Lou spojrzała na przyjaciół ze zdziwieniem.
-Skąd?! Wiedziała tylko Nikki i Ayame. No i potem Gajeel i Laxus...- Mruknęła.
-Halo! Ja tam byłem! A że Lucy mnie przekupiła rybką...- Powiedział Happy, łącząc łapki przepraszająco.
-Poza tym... Nie trudno było się domyślić, czemu znikasz co weekend. A że do Acalypha tylko jeden powód mógł cię zaciągnąć...- Uśmiechnęła się Cana. -To co? Pijemy za nową parę i nowego członka gildii!- Zawołała unosząc do góry kufel z piwem.

***

Dwie, lub nawet trzy godziny później, lekko podpici magowie rozmawiali i śmiali się na całą gildię. Ich świętowanie przerwało, słabe lecz jednak, trzęsienie ziemi. Większość magów od razu odstawiła kufle i jakby wytrzeźwiała. Jedynie nowsi członkowie z lekkim zdezorientowaniem rozglądali się po twarzach znajomych. Natsu wyszczerzył się szeroko i wybiegł z gildii. Lou, Ayame i Sting niepewnie poszli za nim, zatrzymując się, kiedy zobaczyli zmianę kształtu miasta. Szeroką, utworzoną drogą powoli szedł wysoki, potężny mężczyzna o włosach w kolorze miedzi.
-Gildarts!- Zawołał ucieszony różowowłosy biegnąc w jego stronę. Zatrzymał się tuż przed nim i zmierzył wzrokiem jego zmęczoną, utrapioną twarz, która wykrzywiła się w lekkim uśmiechu. -Mam dla ciebie niespodziankę!- Powiedział i pociągnął go w stronę gildii, przed którą stała grupa jego najbliższych przyjaciół. Koło Lou stanęła Cana, przygryzając wargę z nerwów. Louise prawie od razu zrozumiała o co chodzi.
-Czy to... On?- Zapytała szeptem, a Cana przytaknęła delikatnie.
-Mamy nowych magów w gildii? Super!- Uśmiechnął się szeroko i spojrzał na nowych. Najpierw jego wzrok padł na Ayame, która delikatnie zarumieniona patrzyła z szokiem na Laxusa. Dopiero po paru sekundach odwróciła się przodem do Clive'a i uśmiechnęła szeroko.
-Ayame Aliss, miło pana poznać.- Przedstawiła się i wyciągnęła dłoń w jego stronę. Mężczyzna, pozytywnie zaskoczony, ujął jej dłoń i musnął ustami jej wierzch.
-Yeyeyeye... Nie podrywaj mojej siostrzyczki, Gildarts!- Zaśmiał się Bickslow, ukratkiem obserwując lekko zazdrosnego Laxusa. Rudowłosy zaśmiał się głośno i przeniósł spojrzenie na Stinga.
-My się już znamy. Szokiem jest dla mnie, że opuściłeś Sabertooth... Musiałeś mieć ważny powód...?- Bardziej zapytał niż stwierdził.
-Najważniejszy.- Uśmiechnął się lekko i objął Lou w talii. Gildarts dopiero teraz spojrzał na zmieszaną blondynkę. Zamarł, a uśmiech powoli spłynął z jego twarzy. Wpatrywał się w Louise z szokiem i niedowierzaniem w jednym.
-Cornelia...?- Wyszeptał, na co Lou uniosła głowę. -Jak...
-Alberona. Louise Alberona.- Powiedziała cicho.
-Przecież... Jesteś siostrą Cany?- Przytaknęła. -Jak nazywa się twoja matka?- Zapytał po chwili.
-Cornelia Alberona. Nazywała się Cornelia Alberona.- Odpowiedziała.

_____

Krótko :<
Ale...! Czas na akcję!
Tak, tak... W anime Gildarts już przed 7-letnią przerwą dowiedział się o tym, że ma córkę. Ale nie wszystko w Godslayerze musi zgadzać się z anime ;3
No to...
Pozdrawiam i życzę wam własnego grzejnika w ten zimny, śnieżny wieczór :*

Su♥

niedziela, 15 listopada 2015

Rozdział 24 - Znak Wróżek

-Sting...!- Pisnęła dziewczyna, czując zimne dłonie chłopaka na swoim brzuchu i mokre włosy na karku. -Bierzesz prysznic dłużej niż ja.- Zaśmiała się i przekręciła w jego stronę. Ten jedynie przewrócił oczami i musnął wargami jej usta.
-Przeszkadza ci to Louie?- Zapytał zdrabniając jej imię. Blondynka zaprzeczyła gestem głowy i wtuliła się w jego tors. Eucliffe objął ją ramieniem i ucałował w czubek głowy.
-Która godzina?- Zapytała niszcząc ciszę, która zapanowała w pokoju chłopaka.
-Po dziesiątej... Może wpół do jedenastej.- Opowiedział z zamkniętymi oczami. Lou westchnęła i ukryła twarz w zagłębieniu między jego szyją, a barkiem. Jedna jej dłoń spoczęła na klatce piersiowej chłopaka, tuż nad sercem, a druga złapała za jego prawą dłoń.(dop. aut. Mam nadzieję, że potraficie sobie to wyobrazić, bo opisanie tego było katuszami ;-;)
-O której masz pociąg do Magnolii?- Zapytał w jej włosy, jednocześnie bawiąc się palcami jej lewej ręki.
-Kwadrans po dwunastej.- Wymamrotała sennie. Sting po szybkich przeliczeniach sięgnął po budzik i ustawił go tak, aby w razie czego obudził ich za godzinę. -Jak długo to wytrzymamy?- Zapytała w pewnym momencie.
-Huh? Ale co?
-Taki związek. Minęły dopiero trzy tygodnie, a już ledwo dajemy radę... Potrzebuję cię prawie codziennie, nie tylko w weekendy, Sting.- Wyszeptała, wyrzucając z siebie to, co przetrzymywała od zeszłego weekendu.
-Coś wymyślę Lou... Daj mi jeszcze trochę czasu, a obiecuję że to się skończy.- Powiedział i ucałował jej czoło. Blondynka skinęła głową i zamknęła oczy, oddając się Morfeuszowi.

***

-Rogue! Musisz mi... pomóc.- Oznajmił Eucliffe, po wkroczeniu do kuchnii. Dopiero wrócił z dworca, na który odprowadził Louise, lecz już teraz postanowił wcielić swój plan w życie.
-W czym?- Zapytał czarnowłosy, popijający spokojnie kawę. Blondyn uśmiechnął się lekko i streścił przyjacielowi swoje zamiary. -CHYBA OSZALAŁEŚ! Miłość na mózg ci padła czy jak?!- Wykrzyknął chłopak, patrząc z niedowierzaniem na zmieszanego Stinga. -To twój najgłupszy pomysł, choć wiele ich było... Najgłupszy, najnieodpowiedzialniejszy(dop. aut. Jest takie słowo? O.o), naj... Ugh! Zgoda.
-Ale dla... Co?- Spytał Sting z szokiem wymalowanym na twarzy.
-Zgoda.- Powtórzył Rogue. -Jeśli faktycznie ją kochasz i wiesz, że to coś poważnego... zgadzam się.

***

-Ech... To była najłatwiejsza misja świata.- Mruknęła Lou, wlecząc się z Bickslowem. Przed nimi szedł Laxus wraz z Ayame, a na samym przodzie Evergreen z Freedem.
-Nie było tak źle...- Stwierdziła Ame, zerkając na nią ponad ramieniem.
-Bo wam trafili się przeciwnicy na poziomie! Ja "dostałam" faceta, który ledwo utrzymywał miecz, nie mówiąc już o używaniu go w walce.- Mruknęła. Nie zauważyła nawet, kiedy znaleźli się w ich kamienicy i stali przy jej drzwiach. -Mniejsza... Widzimy się w gildii!- Pożegnała się i weszła do mieszkania, gdy reszta ruszyła piętro wyżej.
Rzuciła plecak na podłogę i zerknęła na wieszak. Płaszcza Nicole brakowało, więc zapewne udała się na misję z Gajeelem. Blondynka zazdrościła jej tego, jak jeszcze nigdy niczego... Czego konkretnie? Drużyny. Lou została całkowicie sama, od kiedy Nikki współpracuje z Redfoxem, Kimiko zniknęła, a Aren dołączył do Sabertooth. Westchnęła i ruszyła do łazienki, aby wziąć prysznic. Był piątek, co oznaczało jutrzejszy przyjazd Stinga.
Od kiedy zaczęli być parą jej tygodnie stały się cholernie monotonne. Od poniedziałku do piątku chodziła na samotne misje lub zabierała się na jakąś z Raijinshu. Soboty i niedziele zarezerwowane były dla Stinga. Na zmianę, ona jechała do Acalypha albo on do Magnolii.
Ponowiła westchnięcie jeszcze parę razy, gdy w ekspresowym tempie umyła i wysuszyła włosy oraz ubrała się w pierwsze lepsze jeansy i bokserkę. Chciała opuścić puste mieszkanie jak najszybciej, aby spotkać się w gildii z Ayame. Różowowłosa była dla niej jak siostra i pomagała jej w zwalczaniu nudy, gdy Nicole ruszała na dwu/trzydniowe misje. Była ona także jedną z niewielu osób, które wiedziały o jej związku ze Stingiem.
Aby odgonić negatywne myśli zaczęła nucić piosenkę, która chodziła jej w głowie od wizyty w drugim świecie podczas śpiączki. Często leciała ona w aucie Stinga oraz podczas ich "treningów".
-I'm gonna bury you in the ground... I'm gonna bury you with my sound... I'm gonna drink the red from your pretty pink face...- Śpiewała cicho kierując się do gildii. Skończyła idealnie w momencie, w którym otworzyła masywne drzwi budynku. Od razu skierowała się do baru, jednak w połowie drogi zatrzymała się. Jej uwagę przyciągnęła osoba siedząca przy barze i rozmawiająca z Natsu. -Sting?- Zapytała zszokowana. Słysząc jej głos, chłopak odwrócił się w jej stronę i uśmiechnął.
-No hej.- Powiedział i gestem dłoni "przywołał"(dop. aut. Zabrakło mi słowa ;-;) ją do siebie i Dragneela.
-Lou, mam genialne wieści!- Wyszczerzył się Natsu, lecz Sting uciszył go i wstał ze stołka barowego. Blondynka szybko zlustrowała go wzrokiem, aby po chwili rozszerzyć oczy z niedowierzaniem.
-Nie mów, że... Ale... Przecież...- Wymamrotała wpatrując się w znak gildii na jego ramieniu. Niby nie zmienił położenia, lecz zmieniła się najważniejsza rzecz.
Sting Eucliffe zamiast znaku Szablozębnych, na ramieniu nosił znak Wróżek.
Cholerny znak, cholernego Fairy Tail.
I cholera, chyba zareagowałam zbyt spontanicznie, kiedy rzuciłam mu się na szyję i na chwilę połączyłam nasze wargi.
Bo cholera... Błysk w oczach Mirajane widziałam nawet z pięciu metrów.

______

DUM DUM DUUUM...
I co sądzicie?
Rozdział ten zaczyna mój ulubiony moment w fabule *-*
Następne 5-6 rozdziałów >>>> Cały świat
Jako iż kocham was bardzo i prawie skaczę ze szczęścia, bo cholera... już ponad 4100 wyświetleń(♥), daję wam rozdział na początek tygodnia. Ot co by osłodzić wam poniedziałek :*

Su♥

Ps. Osoba, która jako pierwsza zgadnie tytuł piosenki nuconej przez Lou, otrzyma dedykację w następnym rozdziale ♥ ;*

czwartek, 12 listopada 2015

Rozdział 23 - I cholera... Chyba go kocham.

-Kusso...!- Westchnęła dziewczyna siedząca przy barze. Z nudów powoli traciła zmysły.
-Coś się stało, Nikkuś?- Zapytała Mirajane, wycierająca kufel szmatką.
-Ech... Lou pojechała do Sti... Acalypha, Ayame jest na misji z Raijinshu, a Gajeel zachorował.- Wytłumaczyła czerwonowłosa, wykręcając śrubkę z blatu barowego.
-To może... Wiem! Lou ostatnio mówiła, że udało jej się kupić ciekawą książkę. Wróć do mieszkania, idź dłuższą trasą żeby zajęło ci to więcej czasu, zaparz herbatę i przeczytaj książkę.- Poradziła Mira, na co Genred uśmiechnęła się lekko.
-Genialny pomysł, Mircia.- Wstała i wrzuciła śrubkę do ust, aby rzuć ją jak gumę. -Sayonara!- Pożegnała się i odeszła w stronę wyjścia z gildii. Mirajane, żeby jej pomachać, odstawiła kufel na bar. No, ale... Jako iż Nikki nudziła się dość długo... I skonsumowała parę śrubek... Barowi się pękło.

***

-No chyba nie!- Warknęła Nicole, kiedy z nieba lunął deszcz. Fakt, spodziewała się opadów, ale za godzinę, może dwie. -Okej Nikki... Wdech, wydech... Może będzie tylko padać... Deszcz nie oznacza od razu piorunów...- Mruczała pod nosem, idąc przez siebie. Jednak, kto by się spodziewał, pogoda niezbyt za nią przepadała... No chyba, że Laxus się wkurzył... -Kusso!- Krzyknęła słysząc grzmot pioruna. Rozejrzała się, próbując namierzyć jakikolwiek znak z nazwą ulicy lub punkt zaczepienia.
Chwila... Gwiezdna... Czyli, że... Gajeel.
Odetchnęła z ulgą i ruszyła szybkim krokiem w znajomym kierunku. Parę minut później stała przed piętrowym, beżowym domem, w którym mieszkał Redfox. Z kieszeni skórzanej kurtki wyjęła pęk kluczy, wśród których znajdował się ten właściwy. Dość sprawnie poradziła sobie i z szukaniem klucza, i z otwarciem zamka drżącymi dłońmi.
-Gaaaajeeeel! Jesteś?- Zawołała, zdejmując kurtkę. Zawiesiła ją na wieszaku i zsunęła trampki ze stóp. Kierując się ku światłu, dotarła na piętro i do sypialni chłopaka. Uśmiechnęła się lekko, widząc go zakopanego w kołdrze i stosie chusteczek. Uśmiech jednak zszedł z jej twarzy, gdy spojrzała w zawieszone na ścianie lustro. Westchnęła widząc, posklejane od deszczówki, włosy i rozmazany tusz pod oczami. Wyglądała jak zmoknięta, czerwona panda.
Cicho, aby nie obudzić Gajeela, zabrała z szafy, którąś z jego bluzek i czmychnęła do łazienki. Dwadzieścia minut później, kiedy, już po prysznicu, rozczesywała wysuszone włosy, drzwi do łazienki otworzyły się ukazując zaspanego Redfoxa, roztrzepującego swoją czuprynę.
-Dobry...- Mruknął zachrypniętym głosem i podszedł obok, aby opłukać twarz zimną wodą.
-Raczej dobra... noc. Jest wieczór geniuszu.- Poprawiła go, na co przewrócił oczami i musnął ustami jej czoło.
-A więc... Co robisz, w ten piękny, wrześniowy wieczór, w mojej łazience, ubrana w moją koszulkę, Nicole?- Zapytał po zlustrowaniu jej wzrokiem.
-Wracałam z gildii i zaczęło padać, a twój dom był najbliżej.- Odpowiedziała, po czym dodała jeszcze, widząc że czarnowłosy zamierza skwestionować jej słowa. -Jak się czujesz?
-Jak gówno.- Powiedział szczerze. -Jest mi zimno, ale pod kołdrą gorąco. Budze się i trzęsę, ale i tak jestem rozpalony. Piję gorącą herbatę, ale najchętniej wypiłbym zimne piwo.- Wymieniałby dalej, lecz Nikki mu przerwała.
-Możesz marudzić dalej, ale, proszę, w łóżku. W tył zwrot. Już.- Powiedziała i pociągęła go w stronę sypialni.
-Ge-he... Nie sądziłem, że tak szybko zaczniesz zaciągać mnie do łóżka, Genred.- Zaśmiał się i opadł na materac.
-Nie schlebiaj sobie, Redfox.- Prychnęła czerwonowłosa. -Brałeś leki?- Zapytała, zatrzymując się w progu, gdyż ruszyła do kuchni.
-Yyy... No tak. Pewnie...- Wymamrotał w odpowiedzi, drapiąc się po karku i unikając jej wzroku. Ta spojrzała na niego, jakby powiedział że zamienił się w jednorożca, który oplata całe Fiore tęczą swojej zajebistości.(dop. aut. Pozdrawiam Darię, która ten tekst stworzyła ♥) Warknęła coś cicho i zeszła do kuchni. Znając pomieszczenie, wręcz na pamięć, szybko zaparzyła dwa kubki herbaty i odnalazła leki przepisane Redfox'owi przez lekarza, do którego sama go z ręsztą zaciągnęła. Po paru minutach wróciła do chłopaka.
-Siadaj, łykaj i pij. Potem możesz spać do woli.- Powiedziała i podała mu kilka tabletek. Spojrzał na nie, po czym ponownie na nią.
-A jak to jakieś narkotyki? Albo trutka?-Zapytał robiąc minę mówiącą "Mnie nie oszukasz."
-A może tabletki gwałtu? Stracisz przytomność i zakopę cię żywcem w cholernym lesie...- Zaproponowała. Gajeel wzdrygnął się czując na sobie jej mordercze spojrzenie.
-Hai...- Mruknął i grzecznie połknął tabletki, popijając je herbatą. Kiedy dziewczyna odstawiła kubek na szafkę, pociągnął ją do siebie za rękę. Pisnęła nie czując przez chwilę gruntu. Jakiekolwiek odczucie upadku zamortyzowało ciało Redfoxa. Czarnowłosy przytulił ją "na łyżeczki" i zamknął oczy. -Cieeeepła...- Zamruczał, przeciągając literę "e".
-Yhy.- Zaśmiała się dziewczyna i przekręciła głowę, aby na niego spojrzeć. -Dobranoc...- Uśmiechnęła się i pochyliła się, aby cmoknąć go w policzek. Taki miała plan... Policzek. Czarnowłosy postanowił jednak inaczej. Odwrócił się w jej stronę tak, że wargi trafiły na jego usta. Przedłużył pocałunek i zamruczał cicho.
-Teraz będzie dobra.- Powiedział, kiedy już się od siebie oderwali. Zasnął w dosłownie kilka minut, gdy dziewczyna nie była do tego zdolna nawet po prawie godzinie. Szybko bijące serce, które było efektem bliskości Gajeela, skutecznie jej to uniemożliwiało.
I cholera...
Chyba go kocham.

_____

Było już tyle StinLou... Więc czas na Gakki! xD
Pozdrawiam shipperkę Gakki #1 - Dars ♥
Ech... Nie rozpiszę się zbytnio, bo prawie umieram z zimna i zmęczenia ;-;
Powiem tylko...
Saaaayonara ♥

Su

środa, 4 listopada 2015

Rozdział 22 - "Raz. Dwa. Kocham cię, trzy."

-Odpuść sobie, kimkolwiek jesteś.- Mruknęłam, słysząc kroki. Od kłótni ze Stingiem minęło trochę ponad godzinę, przez które stałam na dachu i opierałam się łokciami o barierkę. Już dwie osoby przyszły sprawdzić czy żyję, ale i w przypadku Nicole, i w przypadku Redfoxa odesłałam ich do gildii.
-Nie.- Usłyszałam w odpowiedzi. Jedno, krótkie "nie", wypowiedziane głosem od którego moje serce zaczęło bić szybciej. Chwilę później poczułam jak Jego ramiona oplatają mnie w talii,a Jego tors przylega do moich pleców. Ciepły oddech blondyna obił się o mój kark, przez co przeszły mnie dreszcze. -Możesz powiedzieć mi, że jestem idiotą i spoliczkować, jednak... Pamiętaj, cokolwiek się stanie, jestem tu. Przepraszam, że cię zdenerwowałem, ale kiedy zobaczyłem cię poobijaną i chudą jak szkielet... uświadomiłem sobie jak bardzo mi na tobie zależy.- Powiedział i przekręcił mnie w swoją stronę. Automatycznie opuściłam głowę w dół, aby nie zobaczył moich łez, lecz on postanowił inaczej i dwoma palcami uniósł mój podbródek. -Cholera... Louise Delilah Alberona. Kocham cię i jestem gotów powiedzieć to całemu światu, abyś tego nie kwestionowała.- Wyszeptał, patrząc mi w oczy. Z każdym słowem jego twarz się zbliżała, aż w końcu nasze wargi dzieliły milimetry.
-Po prostu mnie pocałuj, idioto.- Mruknęłam, na co on uśmiechnął się i złączył nasze usta. Przez następne parę minut rozkoszowaliśmy się tym pocałunkiem, a ja wręcz błagałam bogów, aby ta chwila nigdy się nie kończyła. Jednak oczywiście mnie nie posłuchali... Bo po co?
-Lou! Dlaczego ucie...- Głos Lectora ucichł, kiedy zobaczył mnie i Stinga.
-Wy się lllubicieee!- Wykrzyknął Happy w ten typowy dla siebie sposób. Oba exceedy podleciały do nas, a niebieski usiadł na mojej głowie.
-Lou, Sting-kun... Czemu gryźliście swoje wargi?- Zapytał Lector, przez co z trudem powstrzymywałam śmiech. -Natsu i Lucy też tak robią. Mówią, że tak pokazują sobie, że się kochają.- Powiedział Happy bawiąc się moją grzywką.
-Natsu i Lu, huh?- Uśmiechnęłam się lekko.
-Sting-kun, dlaczego miłość wyraża się gryzieniem czyichś ust?- Spytał brązowy exceed, który aktualnie przesiadywał na ramieniu blondyna.
-To nie do końca tak... Miłość można ukazywać na wiele sposobów. Małe gesty, jak przytulanie czy trzymanie za ręce, oraz te większe jak całowanie się.- Wyjaśnił Sting, łapiąc mnie za ręce.
-Czyli... Jeśli Charla mnie przytuli, kocha mnie?- Zapytał Happy z nadzieją w oczach.
-Na jakiś sposób, tak.- Odpowiedziałam mu, a on wymamrotał coś o tuleniu i łapce.
-Sting-kun... Powinniśmy wracać do gildii... Wyszliśmy bez słowa, a Rogue i Orga są na misjach...- Powiedział cicho Lector, a blondyn westchnął.
-Happy, Lector, poczekajcie na nas na dole, dobrze?- Poprosiłam, a oni skinęli główkami i odlecieli. Od razu zostałam przyciągnięta do klatki piersiowej chłopaka, w którego wtuliłam się z westchnięciem. -Będę tęsknić.- Wymamrotałam w jego kamizelkę i mocno objęłam go ramionami.
-Zobaczymy się niedługo, mała. Obiecuję.- Szepnął do mojego ucha. Skinęłam głową i niechętnie go puściłam. Złapał mnie za rękę i poprowadził na dół, gdzie czekały na nas koty. Stanęłam na przeciw Stinga i spojrzałam w jego oczy. Nadal trzymał moją dłoń w żelaznym uścisku, którego raczej nie zamierzał rozluźniać.
-Więc...- Zaczęłam cicho.
-Więc...- Powtórzył po mnie i uśmiechnął się lekko.
-Naprawdę powinieneś już wracać. Sabertooth nie powinno być długo bez mistrza.- Powiedziałam, a blondyn westchnął. Przyciągnął mnie za rękę i pocałował.
-Ledwo cię zyskałem i już tracę...- Mruknął niezadowolony, kiedy przerwaliśmy pocałunek.
-Uwierz, mi też to średnio pasuje.- Westchnęłam i cmoknęłam go w nos. -Niedługo się zobaczymy, smutasie!- Uśmiechnęłam się i odsunęłam od blondyna.
-Więc... Do zobaczenia...?- Bardziej zapytał niż stwierdził.
-Do zobaczenia.- Skinęłam głową i niechętnie puściłam jego rękę. Powoli cofnęliśmy się o parę kroków, nadal na siebie patrząc. -W ten sposób nigdy nie wrócimy do gildii.
-Na trzy?- Zaśmiał się, a ja skinęłam. -Raz.
-Dwa.
-Kocham cię, trzy.- Powiedział i odwrócił się w tym samym momencie co ja.
-Ja ciebie też.- Powiedziałam cicho, wiedząc że i tak usłyszy.

________

Cud, miód i maliny *-*
Lou: No czy ja wiem...
Napisałam rozdział z twojej perspektywy! "Cud. No po prostu cud! A tak... Częstochowa." Jakby to powiedział JJ<używanie tekstów licealnych w gimbazie bardzo> :3
Lou: Yeeeew... Nic ciekawego tu nie było...
Jak to... nic... ciekawego... ;-;
Lou: Eee... Su? Czemu siadasz pod ścianą i kiwasz się jak sierota? Su... Su do cholery! No okej... Czyli że zgon... Ech...
No dobra! Także komentujcie i czekajcie na kolejne... przygody? Nie wiem jak to nazwać ;-; No rozdziały!
Pozdrawiam i żegnam...
Lou ♥

środa, 28 października 2015

Rozdział 20 - Sekundy

-Krzyk Boga Wody!
-Hakuryū no Hōkō!
-Kusso...- Szepnęła dziewczyna i odetchnęła głęboko, korzystając z odległości powstałej między nią, a wrogiem. Szybko przeanalizowała swoje otoczenie i westchnęła. Miała szansę, ale... Cholera! Yolo! -Sting! Musimy podprowadzić je tuż koło wodospadu!- Zawołała i, nie czekając na reakcję chłopaka, ruszyła w stronę wodospadu. Woda spływająca z niego trafiała do... w sumie do nicości na przynajmniej dwadzieścia metrów w dół.
Tak jak oczekiwała, ognisty gryf pobiegł za nią, próbując przy okazji atakować. Gdy dotarła do celu, zaczęła unikać ataków. Musiała tylko poczekać na Stinga... I czekała niecałe trzy minuty. Wykorzystując chwilowe zdezorientowanie swojego przeciwnika, wywołane pojawieniem się jego brata/siotry/ojca/matki/ciotki/kij-wie-czego, prześlizgnęła się między jego łapami, prowadząc za sobą ścieżkę z wody. Linia rozdzieliła się na kilkanaście innych, tworzących siatkę pod gryfami. Lou wyszeptała parę słów i złączyła dłonie w pieczęciopodobnecoś.
-Wodne więzienie!- Powiedziała, na co woda w ułamku sekundy utworzyła klatkę i utwardziła się. Louise odetchnęła głęboko i powoli uklękła. -Sting... Zrzuć je.- Mruknęła przez zęby. Blondyn skinął i wziął wdech, przygotowując się do smoczego ryku. 
- Hakur...- Zaczął, lecz przerwał mu krzyk nieznajomej.
-Nie! Błagam...! Nie krzywdźcie ich!- Poprosiła dziewczyna, podbiegając do klatki ze stworzeniami. Lou spojrzała na brunetkę, która powoli wsunęła rękę do "wodnej celi" i pogłaskała gryfy po łbach. -Wybaczcie im. Chciały jedynie bronić swojego terenu...- Powiedziała i posłała Louise błagalne spojrzenie. Ta niepewnie anulowała zaklęcie, uwalniając tym samym stwory.
-Kim jesteś?- Zapytała po chwilowym przyglądaniu się nieznajomej.
-Ellienna.- Przedstawiła się brunetka i dygnęła odruchowo. -A wy? Znaczy... zauważyłam już, że jesteście Zabójcami, lecz... No... Imiona...- Powiedziała, lekko plącząc się w swoich słowach.
-Sting Eucliffe, Biały Smoczy Zabójca i mistrz Sabertooth.- Przedstawił się blondyn i, jakby odruchowo tuż po tym, ukłonił się lekko. Lou prychnęła pod nosem, czując delikatną zazdrość, kiedy jej towarzysz mierzył Ellie wzrokiem.
-Louise Alberona. Wodna Boska Zabójczyni.- Mruknęła, krzyżując ręce na piersi.
-Córka Nyrona? Pogromczyni Palessa?- Upewniła się Ellienna.
-Em... Owszem, córką Nyrona jestem. Ale do pogromczyni Palessa jeszcze mi daleko...- Powiedziała cicho.
-Kalipsso uprzedziła mnie o twojej wizycie. Mam cię nauczyć jak panować nad ogniem... Zgoda. Lecz... nie mam pojęcia ile zajmie nam ten trening. Dlatego blondynek musi nas opuścić.- Westchnęła Ellie, wskazując gestem głowy na Stinga.
-Nani?!
-Sting... Wybacz... Ale... Wracaj do Sabertooth.- Mruknęła Lou i stanęła przed blondynem. Ellie wycofała się, mrucząc coś o chwili prywatności.
-Ale...
-Proszę cię... Wrócę tak szybko jak będzie to możliwe. Pierwszy dowiesz się o moim powrocie.- Obiecała, widząc jego oczy, wręcz krzyczące "Nie zostawię cię na cholera-wie-ile w cholera-wie-jak-niebiezpiecznym lesie!"
-Spróbuj zapomnieć mnie powiadomić, a... Ugh.- Zagroził, łapiąc jej dłoń.
-A...? Czy ty mi grozisz, Eucliffe?- Zaśmiała się cicho i uniosła głowę, zmniejszając odległość dzielącą ich.
-Możliwe, Alberona. Ale chyba nie chcesz się o tym przekonać...- Powiedział, również zmniejszając dystans. Spojrzał Lou w oczy i westchnął cicho. -Obiecaj, że wrócisz cała. I zdrowa.- Zażądał ze stu procentową powagą w głosie, wywołując u niej dreszcze.
-Obiecuję.- Odpowiedziała cichutko, gdyż nie musiała mówić głośniej, kiedy chłopak stał jakieś 8-10 centymetrów od niej. -Obiecuję, że wrócę cała i zdrowa.- Poprawiła się, widząc przebłyski wątpliwości w jego oczach.
-Powodzenia, Lou.- Szepnął i oparł swoje czoło o jej.
-Powodzenia, Sting.- Odszepnęła i "tyknęła" swoim nosem jego.

To były sekundy.

Sekundy, w których ich wargi się złączyły.

Sekundy, które oboje chcieliby przedłużyć do minut, godzin, a nawet dni.

Sekundy, które były dla nich idealne.

Rozdział 19 - Kłopot

-Przypomnij mi... Czemu do cholery zgodziłem się iść z tobą?- Zapytał blondyn, odsuwając kolejne gałęzie ze swojej, i jednocześnie jej, drogi.
-Po pierwsze: Nie zgodziłeś się. Sam zaproponowałeś, że ze mną pojedziesz.- Zaczęła, na co westchnął. -Po drugie: Nie mógłbyś mi odmówić.- Uśmiechnęła się uroczo.
-Yhy...- Mruknął i rozejrzał się. -Ech... Wschodnia część lasu, więc... Za chwilę powinniśmy minąć "kamiennego strażnika".- Stwierdził. Lou jęknęła cierpiętniczo i popchnęła go "lekko", aby ruszył dalej.

*Super wzlot na widok z lotu ptaka...~"
Wyobraźcie sobie las. Duży las. Gdzieś we wschodniej jego części, gdzie przebywa aktualnie nasza dwójka, pomieszkuje Elliena - ognista wróżka.
Po spotkaniu Kalipsso, Lou postanowiła odnaleźć Ellie tak szybko, jak tylko da radę. Po drodze jednak odwiedziła Sabertooth, gdzie Sting stwierdził, iż nie może puścić jej samej i postanowił do niej dołączyć.
*Super zoom na Stinga i Lou...~*

-Nie mogła wybrać sobie plaży? Albo miasta? Tylko cholernego lasu jej się zachciało...- Warknęła Lou, wyplątując gałązki z długich włosów.
-W sumie... Nie pogardziłbym morzem... Morzem, słońcem, piaskiem, strojem kąpielowym, ciepełkiem...- Zaczął wymieniać, lecz przerwała mu Alberona, "pstrykając" mu w kark. Chłopak zatrzymał się i złapał za urażone miejsce. -Au! Za co?
-Za bycie sobą...- Prychnęła i minęła go, kierując się "w świat".

***

-Mówię ci, że się zgubiliśmy! To nie...! Bo przecież twój "męski instynkt" nie mógł zawieść...- Warknęła, gdy po raz kolejny, bodajże dziesiąty, minęli ten sam głaz w kształcie kota.
-Nie zgubiliśmy się... Po prostu... Zwiedzamy.- Westchnął chłopak. Gdy dotarli na wielką łąkę, jęknął.
-Yhy... "Zwiedzamy".- Prychnęła i ruszyła przez łąkę. -Zachciało mi się walki ze złem... Mogłam pić aktualnie kakao i mieć Palessa gdzieś...! Ale nie! Bo przecież czemu by nie powalczyć z czarnym charakterem?- Mruczała pod nosem. W końcu nie wytrzymała i zaczęła wyzywać na wszystko i wszystkich.
-Lou...- Powiedział Eucliffe, zaalarmowany przez smocze zmysły. -Louise... Lou do cholery! Przymknij się na chwilę!- Warknął Sting, rozglądając się po drzewach. Coś ich obserwowało... I cokolwiek to było, nie miało przyjaznych zamiarów.
Louise ucichła, a jej wzrok skakał od zachodu na wschód. Nie wiedziała czy skupić się na czymś, co zdecydowanie cuchnęło kłopotami, czy na słabym zapachu smoka. Obróciła się tyłem do Stinga, przodem do kłopotów, i powoli wycofała. Chłopak widząc to, poszedł w jej ślady, aż zetknęli się plecami. Jego pięść zabłysła białym światłem, a między dłońmi Lou pojawiła się kula czarnej wody. Kłopot(jak ochrzciła to Coś Lou) przemieścił się o parę metrów i jakby zasyczał. Dzięki temu dziewczyna mogła stwierdzić, że siedzi to między gałęziami. Gdy ponownie zmienił swoje położenie, zauważyła końcówkę ogona.
-Lou... Czy tylko mi ten zapach kojarzy się z...- Zaczął, a dziewczyna dokończyła za niego.
-...gryfami?
-Dokładnie...- Przytaknął, nie spuszczając oczu z drzew.
-Cóż... Tym razem przynajmniej jesteśmy na otwartym terenie.- Zaśmiała się cicho, na co on uśmiechnął się lekko. -Gambatte, Sting...- Szepnęła, widząc wyłaniające się powoli kontury stworzenia, między drzewami.
-Gambatte, Lou...- Odszepnął.
Ich walki rozpoczęły się w tym samym momencie...
Jednak jej trwa do dziś...

_______

Okej, okej...!
Dostaniecie dzisiaj dwa rozdziały, gdyż niestety, ale otrzymałam moją kartę ocen i... no... tak. ;-;
Czeka mnie przerwa od internetów, dlatego staram się napisać coś na zapas. Gdy tylko dorwę się do wifi, obiecuję że dostaniecie rozdział!
Lou: No ja myślę... Gdybyście znali fabułę, torturowalibyście ją o rozdziały ;-; Czas na akcję...
Cichaj i nie spojleruj! :-:
No ale cóż...
Zachęcam do komentowania i pozdrawiam :*

Su
&Lou

Rozdział 21 - "Że cię kocham."

*Cztery miesiące później...*
-TADAIMAAA!- Krzyknęła blondynka, otwierając kopniakiem drzwi gildii. Wszystkie oczy przeniosły się na nią. Potrzebowali dosłownie paru sekund, żeby rozpoznać w niej Louise. Schudła, urosły jej włosy(sięgały teraz do pasa), wydawała się bledsza.
-Lou!- Pisnęła Nicole i rzuciła się biegiem na blondynkę, wyrywając się tym samym z ramion Redfoxa. Tuż po "wybuchu" radości ze strony Nikki, reszta magów dołączyła do przywitań. Jako ostatni podeszli do niej Ayame i Laxus. Ame uściskała przyjaciółkę, a Lax ograniczył się do skinięcia głową.
-Ohayo...- Powiedziała cicho Louise, rozglądając się uważnie. -Em... Gdzie jest Mistrz? Muszę z nim porozmawiać...- Zapytała po chwili.
-Etto... Jakby ci to powiedzieć... Lou... Przez te cztery miesiące wiele się zmieniło... Staruszek został porwany. Znaleźliśmy go martwego...- Westchnął Laxus, obejmując pobladłą Ame ramieniem. Różowowłosa wzięła głęboki wdech, przytłoczona silnymi emocjami płynącymi od Louise. Szok, smutek, wściekłość, pragnienie zemsty...
-Kto?- Zapytała cicho, zaciskając pięści.
-Zeref... Po śmierci Edvina La Casty wybrał nowego premiera Alvarez... Palessa.- Odpowiedziała cicho Ayame.
-Edvin został zamordowany, prawda? Przez Nicole...- Dopowiedziała Lou, łącząc fakty. Zabiciem Makarova, Paless wypowiedział wróżkom wojnę. Jednak jest on teraz Alvarezczykiem, więc chociażby tknięcie go byłoby uznane jako wyzwanie Fiore dla Alvarez. -Cholera... Kto został mistrzem?
-Przy Trzecim znaleźliśmy list. Napisał go dzień lub dwa przed śmiercią. Jego ostatnią wolą było przekazanie mi Fairy Tail.- Odpowiedział Laxus i westchnął. -Zostałem szóstym mistrzem Fairy Tail.

***

-Laxu... Oi, gomen. Mistrzu.- Zaczęła Lou, podchodząc do stolika Raijinshu. -Obiecałeś mi trening.- Przypomniała blondynka.
-Hai, hai... Ale... Ledwo wróciłaś po czterech miesiącach treningu. Odpocznij.- Westchnął Laxus, jednak Alberona zaprotestowała.
-Nie. Parę godzin treningu w tą czy w tą nie zrobi mi różnicy.
-No... Okej.- Mruknął mężczyzna i wstał. Ruszyli do lasku gildyjnego, a wraz z nimi Ayame. Lou mimo faktycznego zmęczenia, chciała rozpocząć trening jak najszybciej.

***

-Lou? Lou...! LOU!- Różowowłosa bez skutku próbowała ocucić Lou, która zemdlała w środku treningu. -Kusso... Wołaj Wendy.- Poleciła Laxusowi. Mężczyzna od razu pobiegł do gildii, wołając Smoczą Zabójczynię.
Kwadrans później Louise leżała już w sali szpitalnej, z której właśnie wyszła Wendy. Nicole spojrzała na nią ponaglająco i gestem nakazała mówienie.
-Ech... Zaburzenia żywienia i całkowite wycięczenie organizmu.- Stwierdziła granatowłosa. -Prawie całkiem zużyła moc magiczną, a przez intensywne treningi przyswajana dawka pożywienia nie wystarczała.- Dopełniła swoją wypowiedź.
-Cholera...- Szepnęła Nikki i oparła się plecami o klatkę piersiową Gajeela. Chłopak objął ją w pasie, po czym, jakby pocieszająco, musnął wargami jej skroń. -Wyślijcie Lily'ego albo Happy'ego po Stinga.- Powiedziała po chwili ciszy. Ayame spojrzała na nią lekko zdziwiona.
-Czemu po Stinga?- Zapytała Aliss.
-Przywróci ją do porządku. Dopilnuje, żeby wróciła do stanu idealnego...- Odpowiedziała Nicole i posłała Redfox'owi błagalne spojrzenie. Czarnowłosy westchnął i mimowolnie skinął głową.
-Dobraaa...- Westchnął. -Lily! Lecisz na wycieczkę!- Zawołał, na co exceed pojawił się przy nich w ciągu paru sekund.
-Wycieczka? Gdzie? Kiedy?- Zapytał zaciekawiony.
-Acalypha. Teraz. Już.- Odpowiedziała Nicole.

***

-Gdzie ona jest?- Zapytał blondyn, tuż po wejściu do budynku.
-W sali. Obudziła się jakieś pół godziny temu...- Odpowiedziała Nikki i poprowadziła chłopaka. Kiedy weszli do skrzydła szpitalnego, leżąca tam dziewczyna westchnęła. Wiedziała, że szykuje się afera, od kiedy tylko powiedzieli jej, że Lily poleciał po Stinga. Nicole wycofała się z pomieszczenia chcąc dać im trochę prywatności, jednak nie był to dobry pomysł...
Dziesięć minut później, kiedy w gildii zaczęło już ubywać magów, z sali szpitalnej wściekłym krokiem wyszła Lou, a tuż za nią, równie zdenerwowany, Sting.
-Dlaczego jesteś taka... Ugh!- Zaczął pytanie jednak nie skończył.
-Jaka?- Warknęła dziewczyna i zatrzymała się prawie na środku pomieszczenia.
-Wszystko chcesz robić sama! Uparłaś się, że pokonasz Palessa i jesteś gotowa zapłacić za to własnym zdrowiem, jak nie życiem!- Odpowiedział lekko podniesionym głosem.
-Chcesz wiedzieć czemu?! Proszę. Chcę go pokonać, żeby zniknął z mojego życia. Żeby bliskie mi osoby były bezpieczne. Żeby pomścić bogów i innych wychowanków. Żeby... Ugh! Żebym mogła w spokoju odetchnąć, bez strachu że za chwilę ktoś mnie zaatakuje.- Urwała na chwilę, po czym dokończyła jednak już ciszej. -Żebym mogła wreszcie powiedzieć, że... cię... Że cię kocham.- Powiedziała i wybiegła z gildii, pozostawiając chłopaka i przyjaciół w szoku.

__________

Ohayo!
Dostajecie dzisiaj taki... specjalny rozdział! Lou się przyznała! ^-^
Lou: Zmusiłaś mnie do tego...
Cichaj! Przyznałaś się.
Lou: Yhy...
No ale mniejsza już...!
Jeśli niedługo zaobserwujecie dłuższą przerwę między rozdziałami, to... dostałam wpierdol od rodziców ;-;
Sayonara!

Su
&Lou

Nomida zaczarowane-szablony