środa, 4 listopada 2015

Rozdział 22 - "Raz. Dwa. Kocham cię, trzy."

-Odpuść sobie, kimkolwiek jesteś.- Mruknęłam, słysząc kroki. Od kłótni ze Stingiem minęło trochę ponad godzinę, przez które stałam na dachu i opierałam się łokciami o barierkę. Już dwie osoby przyszły sprawdzić czy żyję, ale i w przypadku Nicole, i w przypadku Redfoxa odesłałam ich do gildii.
-Nie.- Usłyszałam w odpowiedzi. Jedno, krótkie "nie", wypowiedziane głosem od którego moje serce zaczęło bić szybciej. Chwilę później poczułam jak Jego ramiona oplatają mnie w talii,a Jego tors przylega do moich pleców. Ciepły oddech blondyna obił się o mój kark, przez co przeszły mnie dreszcze. -Możesz powiedzieć mi, że jestem idiotą i spoliczkować, jednak... Pamiętaj, cokolwiek się stanie, jestem tu. Przepraszam, że cię zdenerwowałem, ale kiedy zobaczyłem cię poobijaną i chudą jak szkielet... uświadomiłem sobie jak bardzo mi na tobie zależy.- Powiedział i przekręcił mnie w swoją stronę. Automatycznie opuściłam głowę w dół, aby nie zobaczył moich łez, lecz on postanowił inaczej i dwoma palcami uniósł mój podbródek. -Cholera... Louise Delilah Alberona. Kocham cię i jestem gotów powiedzieć to całemu światu, abyś tego nie kwestionowała.- Wyszeptał, patrząc mi w oczy. Z każdym słowem jego twarz się zbliżała, aż w końcu nasze wargi dzieliły milimetry.
-Po prostu mnie pocałuj, idioto.- Mruknęłam, na co on uśmiechnął się i złączył nasze usta. Przez następne parę minut rozkoszowaliśmy się tym pocałunkiem, a ja wręcz błagałam bogów, aby ta chwila nigdy się nie kończyła. Jednak oczywiście mnie nie posłuchali... Bo po co?
-Lou! Dlaczego ucie...- Głos Lectora ucichł, kiedy zobaczył mnie i Stinga.
-Wy się lllubicieee!- Wykrzyknął Happy w ten typowy dla siebie sposób. Oba exceedy podleciały do nas, a niebieski usiadł na mojej głowie.
-Lou, Sting-kun... Czemu gryźliście swoje wargi?- Zapytał Lector, przez co z trudem powstrzymywałam śmiech. -Natsu i Lucy też tak robią. Mówią, że tak pokazują sobie, że się kochają.- Powiedział Happy bawiąc się moją grzywką.
-Natsu i Lu, huh?- Uśmiechnęłam się lekko.
-Sting-kun, dlaczego miłość wyraża się gryzieniem czyichś ust?- Spytał brązowy exceed, który aktualnie przesiadywał na ramieniu blondyna.
-To nie do końca tak... Miłość można ukazywać na wiele sposobów. Małe gesty, jak przytulanie czy trzymanie za ręce, oraz te większe jak całowanie się.- Wyjaśnił Sting, łapiąc mnie za ręce.
-Czyli... Jeśli Charla mnie przytuli, kocha mnie?- Zapytał Happy z nadzieją w oczach.
-Na jakiś sposób, tak.- Odpowiedziałam mu, a on wymamrotał coś o tuleniu i łapce.
-Sting-kun... Powinniśmy wracać do gildii... Wyszliśmy bez słowa, a Rogue i Orga są na misjach...- Powiedział cicho Lector, a blondyn westchnął.
-Happy, Lector, poczekajcie na nas na dole, dobrze?- Poprosiłam, a oni skinęli główkami i odlecieli. Od razu zostałam przyciągnięta do klatki piersiowej chłopaka, w którego wtuliłam się z westchnięciem. -Będę tęsknić.- Wymamrotałam w jego kamizelkę i mocno objęłam go ramionami.
-Zobaczymy się niedługo, mała. Obiecuję.- Szepnął do mojego ucha. Skinęłam głową i niechętnie go puściłam. Złapał mnie za rękę i poprowadził na dół, gdzie czekały na nas koty. Stanęłam na przeciw Stinga i spojrzałam w jego oczy. Nadal trzymał moją dłoń w żelaznym uścisku, którego raczej nie zamierzał rozluźniać.
-Więc...- Zaczęłam cicho.
-Więc...- Powtórzył po mnie i uśmiechnął się lekko.
-Naprawdę powinieneś już wracać. Sabertooth nie powinno być długo bez mistrza.- Powiedziałam, a blondyn westchnął. Przyciągnął mnie za rękę i pocałował.
-Ledwo cię zyskałem i już tracę...- Mruknął niezadowolony, kiedy przerwaliśmy pocałunek.
-Uwierz, mi też to średnio pasuje.- Westchnęłam i cmoknęłam go w nos. -Niedługo się zobaczymy, smutasie!- Uśmiechnęłam się i odsunęłam od blondyna.
-Więc... Do zobaczenia...?- Bardziej zapytał niż stwierdził.
-Do zobaczenia.- Skinęłam głową i niechętnie puściłam jego rękę. Powoli cofnęliśmy się o parę kroków, nadal na siebie patrząc. -W ten sposób nigdy nie wrócimy do gildii.
-Na trzy?- Zaśmiał się, a ja skinęłam. -Raz.
-Dwa.
-Kocham cię, trzy.- Powiedział i odwrócił się w tym samym momencie co ja.
-Ja ciebie też.- Powiedziałam cicho, wiedząc że i tak usłyszy.

________

Cud, miód i maliny *-*
Lou: No czy ja wiem...
Napisałam rozdział z twojej perspektywy! "Cud. No po prostu cud! A tak... Częstochowa." Jakby to powiedział JJ<używanie tekstów licealnych w gimbazie bardzo> :3
Lou: Yeeeew... Nic ciekawego tu nie było...
Jak to... nic... ciekawego... ;-;
Lou: Eee... Su? Czemu siadasz pod ścianą i kiwasz się jak sierota? Su... Su do cholery! No okej... Czyli że zgon... Ech...
No dobra! Także komentujcie i czekajcie na kolejne... przygody? Nie wiem jak to nazwać ;-; No rozdziały!
Pozdrawiam i żegnam...
Lou ♥

5 komentarzy:

  1. Mrrrrrr~~! ♥♥♥ Kocham loffkowe momenty...
    Po prostu kocham! *q*
    (Ja ciągle piszę... Nic nie mów... Albo właśnie mów! ;-; )
    Ogólnie świetny rozdział...
    (Nie krzycz na mnie ;-; )
    Weź sobie ciasteczko i czekaj cierpliwie...
    Życzę weny i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Supcio! Tak trzymać :D

    OdpowiedzUsuń
  3. I LOVE YOU cię za ten rozdział i czekam na następne StinLou.

    OdpowiedzUsuń
  4. Super Blog najlepszy z serii Fairy Tail jaki dotychczas czytałam z udziałem Stinga a uwierz mi dużo czytałam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ekstra Lu i Sting razem tylko masz tego nie zepsuć! Pozdro

    OdpowiedzUsuń

Zostaw po sobie komentarz :3

Nomida zaczarowane-szablony