<Przepraszam za to białe tło i szary tekst, ale nie mam pojęcia co się stało :-: GOOOOMEEEEN :< >
-Yo!- Krzyknął Bickslow, kiedy razem z siostrą dołączyli do przyjaciół w gildii. Wyglądali nietypowo, gdyż... No cóż... Na głowie Bickslowa brakowało przyłbicy i ubrany był w zwykłe jeansy i t-shirt. Ayame za to związała swoje długie, różowe włosy w niechlujnego koka i założyła na siebie za dużą, szarą koszulkę i czarne leginsy.
-Nie teraz Bickslow.- Mruknęła Lucy, uważnie studiując mapy rozłożone na stoliku. Obok niej siedziała równie skupiona Louise. W jej głowie nadal obijały się słowa Kalipsso, jednak próbowała przysłonić je ratowaniem Levy.
-Mamy coś konkretnego?- Zapytała Ayame, która zajęła miejsce obok Laxusa. Dreyar kompletnie nie zwracał uwagi na plan, do tej pory bawiąc się piorunem, jednak teraz skupił się na dziewczynie.
-Tu znajduje się budynek. Levy jako "więzień" najpewniej trzymana będzie w podziemiach.- Powiedziała Lucy, teoretycznie do wszystkich, praktycznie do Lou i Evergreen, które chyba jako jedyne przykładały się do planu. Zdecydowanym minusem w tym wszystkim był brak Iron Gear. Wszyscy musieli przyznać, że Nicole i Gajeel są jednymi z silniejszych magów Fairy Tail. Niestety ich misja została przedłużona do czasu nieznanego.
-Jeśli zaatakujemy frontalnie, mogą ją przenieść...- Westchnęła Ever. -A co gdyby... Moglibyśmy podzielić się na dwie grupy. Jedna zaatakuje frontalnie, druga od tyłu. Dodatkowa drużyna wykorzysta odwróconą uwagę i pójdzie po Levy. Kiedy ją odbijemy, wycofujemy się.- Zaproponowała po chwilowym zastanowieniu. Magowie, którzy jako tako jej słuchali, przytaknęli głowami, wiedząc iż nie ma szans na lepszy plan.
-Więc... Kiedy?- Zapytała Ayame.
-Jak najszybciej. Sama podróż zajmie nam około 10 godzin. Do tego godzina, żeby Natsu i Laxus doszli do siebie po podróży pociągiem.- Odpowiedziała jej Lucy. Smoczy Zabójcy jęknęli cierpiętniczo na samą wieść o środku transportu.
-Za... dwie godziny na stacji?- Zapytała Lou, na co reszta przytaknęła.
*3 godziny później*
Cała trzynastka(Lou, Laxus, Ayame, Bickslow, Evergreen, Freed, Lucy, Natsu, Erza, Gray, Wendy, Carla, Happy) zajęła już trzy przedziały w pociągu. Jednogłośnie stwierdzono, że najlepszym rozwiązaniem będzie usadzenie Lucy i Ayame w tym samym miejscu co Natsu i Laxusa. Dodatkowe miejsce zajęła Louise. Pozostała siódemka(gdyż Happy spał na kolanach Lou) zajęła kolejne dwa.
-Myślicie, że damy radę?- Zapytała w pewnym momencie Ayame, przerywając na chwilę przeczesywanie włosów na wpół przytomnego Laxusa, którego głowa leżała na jej udach.
-Czemu mielibyśmy nie dać?- Odpowiedziała pytaniem Lucy. Natsu spał w podobnej pozycji co blondyn, jednak on schował większość twarzy w brzuchu Heartfilli.
-W sumie nie wiemy co nas czeka... Znamy tylko nazwę i położenie tej gildii. Nie mamy pojęcia kim jest mistrz, ani chociażby jeden z członków...- Powiedziała Ayame, spoglądając na Dreyara. Delikatny uśmiech rozświetlił jej twarz, jednak zniknął wraz z odpowiedzią Lou.
-Fakt. Nie wiemy... Istnieje możliwość, że ktoś zostanie ranny. W najgorszym wypadku kogoś stracimy.- Powiedziała blondynka, skupiając wzrok na widoku zza okna.
-Czasem mogłabyś choć przez chwilę odpuścić sobie bycie pesymistką.- Mruknął Laxus uchylając powieki, aby spojrzeć na Louise.
-To nie pesymizm, tylko realizm, panie Piorun-Wypalił-Mi-Mózg.- Prychnęła Alberona.
-Odezwała się, cholerna Pomorzanka.- Warknął pod nosem i obrócił się na bok, aby schować twarz w koszulkę Ayame.
***
-Są trzy grupy.- Zaczęła Evergreen, wskazując mapę. -Pierwsza, zaatakuje od frontu. Totalny chaos, czyli Natsu, Erza, Gray, Laxus i Wendy. Druga, wykorzystuje zaskoczenie i atakuje z tyłu. Lucy, Freed, Bickslow, Evergreen... Carla. Ty będziesz naszym środkiem kontaktu. Ostatnia grupa, idzie po Levy. Louise i Ayame.
-Hai.- Zgodzili się wszyscy.
-A ja?!- Oburzył się Happy, nie wymieniony w planie.
-Idziesz z Ame i Lou.- Powiedział od razu Laxus. -Jeśli będą potrzebować pomocy, przylecisz po mnie albo Bickslowa.- Dodał jakby to było coś oczywistego.
-Aye sir!- Powiedział, zadowolony już, kotek.
-Gotowi?- Upewniła się Lou, a kiedy wszyscy potwierdzili, poprowadziła Ayame na zachód. Grupa pierwsza ruszyła na północ, zaś druga na południe.
Dokładnie pięć minut później po budynku gildii 4 Elements rozbrzmiał krzyk.
-Karyū no Hōkō!
***
-Okej. Drzwi na końcu korytarza.- Powiedziała cicho Lou. Tuż pod sufitem piwnicy leciał Happy, trzymający mały lampion, a za blondynką podążała Ayame. Cała trójka denerwowała się, a głośne wybuchy nad ich głowami nie pomagały. Kiedy w końcu dotarli do średniej salki, wstrzymali oddechy.
Tuż pod ścianą leżała Levy. Jej dłonie zakute były w łańcuchy, przytwierdzone do kamiennej ściany. Całe ciało McGarden'ówny było poranione i ubrudzone zaschniętą krwią. Oczy dziewczyny były zamknięte, więc najprawdopodobniej straciła przytomność.
-Cholera...- Syknęła Lou i podbiegła do niebieskowłosej. Używając boskiej wody rozpuściła łańcuch, uwalniając tym Levy. -Musimy szybko zabrać ją do Wendy.- Powiedziała po szybkim sprawdzeniu stanu magini. Ledwo wyczuwalny puls nie zwiastował niczego dobrego.
Uniosła się na nogi, zarzucając rękę McGarden na swoje ramie. Ayame zrobiła to samo z drugą kończyną, aby po chwili ruszyć w stronę wyjścia. Gdy były już przy samych drzwiach, w sali rozbrzmiało klaskanie. Lou odwróciła się w tył, odruchowo wystrzeliwując kilka małych kul wodnych w potencjalnego przeciwnika. Spotkały się one z polem siłowym, otaczającym tajemniczą kobietę na tronie.
Tak, tronie.
W miejscu, w którym jeszcze chwilę temu leżała Levy, stał kamienny tron. Siedziała na nim kobieta, a właściwie demonica. Nie było wyczynem, wyczucie tego... Najprawdopodobniej wysoka, blada demonica o długich czarnych włosach z czerwonymi końcówkami. Ubrana była w czarną koszulę z białym kołnierzykiem oraz czarną miniówkę. Zwieńczeniem były wiązane obcasy, sięgające aż do ud.
-Kto by pomyślał, że jednak przyjdziecie po tą małą... istotkę.- Odezwała się po chwili. -Jednak mam tu coś, co może zainteresować cię bardziej, Louise...- Zaśmiała się ci
Zaśmiała się cicho i pstryknęła. Gest ten odsunął kamienną płytę na bocznej ścianie, aby z ukrytego pokoju mógł wyjść znany Lou brunet, niosący również znaną jej dziewczynę.
-Aren... Kimiko...- Szepnęła blondynka, wpatrując się w przyjaciół. Bliźniak Nicole stanął obok tronu i położył Kimiko na ziemi, po czym odwrócił się przodem do Louise.
-Jest wspaniały, prawda? Wspaniały i pod moją kontrolą.- Zachichotała demonica.
-Ayame... Zabierz Levy do Wendy. Szybko. Happy, leć i powiedz Marvell, że Levy jest ranna.- Powiedziała Lou, nawet nie patrząc na kota i dwie dziewczyny. Kiedy nie ruszyli się z szoku, dodała. -Teraz!- Dopiero po chwili posłuchali jej i ruszyli do wyjścia z podziemi.
-Powinnam ich zatrzymać... Ale ty jesteś ciekawsza, córko Nyrona.- Uśmiechnęła się czarnowłosa. -Ale... Gdzie moje maniery? Wybacz, zapomniałam się przedstawić. Imię me Jackal, jednak wolę Jackie.- Przedstawiła się i lekko dygnęła. Lou zamierzała jej odpowiedzieć, jednak uprzedził ją przeraźliwy krzyk Ayame. Blondynka zerwała się do biegu, aby ratować przyjaciółkę, jednak Jackie miała inne plany. -Zostajesz tu słoneczko...- Zaśmiała się i machnęła ręką, zamykając tym samym drzwi, tuż przed nosem Lou. Dziewczyna powoli odwróciła się do niej i spojrzała na nieprzytomną Kimiko oraz obojętnego na wszystko Arena. Oczy blondynki zalśniły od łez, kiedy wzięła głęboki wdech.
-Czemu? Czemu do cholery?! Dlaczego kontrolujesz Arena?! Czemu Kimiko żyje, choć umierała przy mnie?! Czemu ja do kurwy?!- Krzyknęła Louise, pozwalając kilku łzom znaleźć ujście.
-Czemu go kontroluję, huh?- Powtórzyła Jackie i zaśmiała się ponownie. -Bo mogę. Nikt nie może mi zabronić, Lou. Jednak... mam dla ciebie propozycję. Zabierzesz stąd Kimiko, a ja odwołam Anę, która właśnie walczy z tą uroczą różowowłosą.- Zaczęła demonica.
-Jeśli?- Zapytała lekko zniecierpliwiona Alberona, ocierając łzy z policzków.
-Jeśli... Pokonasz Arena.- Uśmiechnęła się i wskazała na bruneta. Louise spojrzała na nieobecne oczy chłopaka i niepewnie skinęła głową.
***
To był błąd.
Niecałe dziesięć minut walki wystarczyło, aby blondynka leżała na ziemi, a nad nią znajdował się Aren, przygniatając jej nadgarstki swoimi kolanami.
-Ups... Zapomniałam wspomnieć, że jego magia i siła zostały przeze mnie wzmocnione?- Zachichotała Jackie.
Lou jednak spokojnie spojrzała w oczy bruneta, szukając jakichkolwiek przejaw starego Arena.
-Nee kimi wa ima dare wo omotte iru no? Watashi wa kimi wo omotte iru yo... - Zaśpiewała cicho, mając nadzieję, że obudzi to w nim cokolwiek. Jej modlitwy zostały wysłuchane, gdy na dźwięk kołysanki z dzieciństwa brunet zaczął niespokojnie mrugać. -Mado wo akeru to kanjita. Ah yoru no nioi. Ima dare no kao ga. Kokoro no naka ni ukanda?*- kontynuowała Lou.
-Cla... Clarissa...? N-nicole... K-k-kimiko... Lou.- Wymamrotał chłopak, wpatrując się rozszerzonymi oczami w bliżej nieokreślony punkt. Ta chwila zdezorientowania wystarczyła, aby blondynka wyrwała lewą rękę i celnie uderzyła nią w szyję Arena. Odrzuciła go na bok, ratując się tym samym przed przygnieceniem przez nieprzytomnego bruneta.
-Co... Ale... Jak... Dlaczego... Jak?!- Wyszeptała Jackie, patrząc z szokiem na wstającą dziewczynę. -Jak jedna, głupia piosenka złamała moje zaklęcie?! JAK?!- Krzyknęła wściekła i podniosła się gwałtownie z tronu. -Ty mała... Jakim cudem?!
-Przyjaźń. Czegokolwiek byś nie zrobiła, przyjaźni nie zabijesz.- Powiedziała Lou, patrząc na wściekłą demonicę. -Wygrałam. I to jednym ciosem.
-Ty... Tym razem ci się udało, gówniaro. Gdyby nie wola Palessa, zabiłabym cię własnoręcznie. Jednak On chce to zrobić...- Warknęła Jackie i ponownie usiadła na kamiennym tronie. Po raz ostatni wyklęła Lou i pstryknęła, znikając w kłębie dymu.
Dopiero teraz do Louise dotarło co się stało. Jak szalona podbiegła do Kimiko i zmierzyła jej puls. Stabilny. Odetchnęła z ulgą i odgarnęła włosy z twarzy przyjaciółki.
-Jakim cudem, Kimi? Jakim?- Zapytała szeptem i westchnęła. Chwilę później drzwi otworzyły się z hukiem, a do środka wbiegli Natsu z Bickslowem.
-Żyjesz!- Krzyknął z ulgą Bickslow i rozejrzał się po sali. -Uroczo...- Mruknął pod n
Mruknął pod nosem, widząc dwójkę nieprzytomnych Boskich Zabójców.
-Nie marudźcie, tylko pomóżcie mi ich zabrać do reszty... Co się tak właściwie stało na górze?- Zapytała po chwili Lou, gdy Bickslow zarzucił sobie Arena na ramię.
-Członkowie tak nagle zniknęli... A ani ciebie, ani Ayame, ani Laxusa nigdzie nie było...- Powiedział Natsu, podnosząc delikatnie Kimiko.
-Właśnie! Co z Ame?!- Zapytała Louise, przypominając sobie krzyk przyjaciółki.
-Zaatakowano ją, ale Laxus usłyszał jak krzyczy, więc pobawił się w rycerza i ją ocalił.- Zaśmiał się Bickslow. -Kim oni tak właściwie są?- Spytał, wskazując Kimiko głową.
-Oni... Są rodziną.- Uśmiechnęła się lekko blondynka i ruszyła z mężczyznami do wyjścia.
Jednym z elementów... Przyjaciółmi... Rodziną... Powodem do życia...
* - Fujita Maiko - Nee ♥
________
I oto jest!
16 rozdział godslayer'a :3
Poznajcie zatem Arena Genred'a i Kimiko Faelern! <3
Tak wiem... Kimiko umarła... Nie do końca.
Powoli dowiecie się wszystkiego ;3
A teraz mam dla was taką małą zachętę...
Jeśli pod tym rozdziałem pojawią się cztery komentarze(nie licząc moich odpowiedzi!) w... dajmy na to trzy dni, następny rozdział, 16,5 napisany będzie w perspektywie Nicole lub Gajeela i ukaże wam, co mniej więcej dzieje się na ich misji w Alvarez.
Pozdrawiam baaaardzo mocno Shirubę, gdyż gdyby nie ona... nie wiem kiedy bym to wstawiła... :-:
Su
Ps. Byłabym wdzięczna, za napisanie w komentarzu, czy chcielibyście przeczytać special na Halloween :*
Ps2. Dziękuję wam za ponad 2500 wyświetleń ♥ Jesteście wspaniali :*
No to czekam na podziękowania od ludzi :D
OdpowiedzUsuńA teraz do rozdziału... Dostałam opiernicz od mamy bo kiedy przeczytałam nazwę rozdziału to pisło mi się troszku... To cud że szyby jeszcze są na swoich miejscach xD żałuj że nie widziałaś mojego poker face'a jak przeczytałam że Jackal to kobita... ;-; Smutno mi bo na moim blagu Jack i Shan... Nie nie napiszę xD Będę suka xD
Aren <3 Przystojniak <3 I Kimi żyje! Najlepszy rozdział ever!
I jeszcze Lax bawiący się w rycerza :D Czyżby kolejna parka ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Kin: Tak Shi idiotko... Su przecież od pojawienia się Ayame dawała znaki że będą razem...
Shi: Nikt cię nie chce idź sobie!
Kim: Tak... Wyrzucić mnie! Jesteś kurwa zua! ;-; Idę ciąć Stinga mydłem w płynie!
Shi: Jak będziesz go rozbierać zrób kilka zdjęć! Zrobię kopie i posprzedaję na allegro :D
Kin: -,- *wychodzi*
Shi: W końcu... Totalny rozpierdol zawsze powierzany jednej grupce ;-; A co gdyby Luce chciała pobawić się w rozjebywanie wszystkiego i wszystkich (pokazała to w nowym rozdziale FT <3 Jak ja się nie mogę doczekać tej nagiej bitwy <3 *Shi bi mode on* xD
A teraz nie mogę się doczekać powrotu Stinlou! <3 No i mamy LaxAye (LaxAya=Laxus+Ayame) :D Co powie Bickslow jako starszy brat xc
Doba kończę bo jutro klasówka z EDB a ja nic nie umiem, a mama już się wpiernicza w oceny (jej radość nie radość ;-; ani librus... Po luj librus rodzicom?)
Tak więc wenki, komów i więcej czasu <3
Pozdrowionka <3
Ja chcem shota na Halloween 🎃
UsuńPsychicznego, krwawego i taki Akame ga kill (zwane przez niektórych fanów tego anime Amake ga grób/pogrzeb) czyli wszyscy umierają xD Przy okazji polecam to anime :D
He, he, he, he... Nadrobione...
OdpowiedzUsuń(Mega zryta bania+kawa+chore gardło+wiele pomysłów na swoje rozdziały...)
Co na Halloween? ... Nwm... Nwm... Kce cuś krwawego+drama+trosze romansu... +taki pesymizm (lvl moje opowiadanie)
:3 Więc... Nadrobiłam wszystko dzisiaj... Good job!
Jak czytałam twój koment, że chcesz więcej Greya... Cusz... Specjalnie dla ciebie dodam Special Romance Part!
Życzę weny... + Weź sobie ciasteczko i kawę ode mnie! :3
Yaaaaaaaaay ^^
UsuńDostanę własnego kiss'a? *-*
Arigatou <3
Dokładnie~~! ♥
Usuń:* Proszu... Będzie nawet napisane, że dedykuję to tobie... ^-^