"-Że gdzie jedziecie?- Zapytała Lou, patrząc na Nikki z lekkim szokiem.
-Misja klasy S. W Alvarez.- Powtórzyła się Nicole, zarzucając torbę na ramię. Zlustrowała przyjaciółkę smutnym wzrokiem. Gajeel, opierający się o ramę drzwi, patrzył na maginię ze współczuciem. W końcu... koło jego nogi siedzi obrażony Lily.
-Wrócimy za niedługo. Obiecujemy.- Odezwał się czarnowłosy i podniósł Lily'ego z podłogi.
-Masz wrócić cała. I zdrowa. I... i... Po prostu wróć.- Wymamrotała Louise, wtulając się w Nicole. Kolorowooka delikatnie odsunęła dziewczynę od siebie i naciągnęła kąciki jej ust w górę.
-Lily, pilnuj jej.- Zwróciła się do exceeda, który zasalutował, jakby przyjmował rozkaz. Gajeel położył go na głowie Lou i uśmiechnął się lekko."
Po ich wyjściu, wszystko się zmieniło. Gdybyśmy wiedzieli...
Od rozpoczęcia misji przez Iron Gear minęły dwa tygodnie. Przez dwa, cholerne, tygodnie prawie połowie członków Fairy Tail zdażył się "wypadek". Dziura w podłodze na piętrze, urywający się żyrandol, trzy chore na wścieklizne psy w zaułku i tym podobne. Razem z mistrzem uznaliśmy to za niemożliwe, więc... Szukam szpiega. Ktoś, kto zna przyzwyczajenia większości Wróżek. Ktoś, kto byłby w stanie to rozpracować. Ktoś...
-Lou...? Może zrobisz sobie przerwę?- Zapytała cicho Ayame, uchylając drzwi do pokoju blondynki. Wyglądała jak jeden z jej duchów. Blada, z podkrążonymi oczami, pomięty t-shirt, pogryzione wargi...
-Co z Laxusem?- Odpowiedziała Lou pytaniem na pytanie. Cztery dni temu "przypadkiem" na podpitego Dreyara napadło kilku magów mrocznej gildii. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie cząsteczki antymagiczne dodane do piwa blondyna. Wykrwawiającego się mężczyznę znalazły, spacerujące rano, Wendy i Ayame. Do tej pory jest nieprzytomny.
-Nic nowego...- Westchnęła Ame słabym głosem. Lou skinęła jedynie i ponownie zerknęła na leżące na biurku kartki.
-Tu musi coś być...- Westchnęła dziewczyna i przejrzała wszystko od początku. Zaczęło się dwa dni po festiwalu, dzień po wyjeździe Iron Gear. Czy wyjazd Żelaznych ma z tym jakiś związek? Ale... To bez sensu. Po co ktoś by czekał, aż wyjadą? -A jeśli... Ugh!
-Em... Lou? A może ten ktoś czekał, aż Nicole i Gajeel znajdą się w "bezpiecznym" miejscu?- Zapytała Ayame, zerkając na kartki ponad ramieniem blondynki.
-Czasem twoje czytanie w myślach jest przerażające...- Mruknęła cicho Lou, zaraz jednak skupiając się na słowach różowowłosej. -Ale... Czemu akurat oni? Zrozumiałabym gdyby chodziło o Nicole w przypadku Arena. Ale w tym momencie?- Westchnęła.
-A gdyby... skupić się na Gajeelu?- Podpowiedziała jej młodsza Aliss.
-Wydaje mi się... Czy ty coś wiesz?!- Zapytała Lou z lekkim wyrzutem.
-Nie powinnam! To było przypadkiem... Wiesz, że nie lubię nadużywać mocy...- Mruknęła pod nosem dziewczyna. -W nocy po festiwalu, Laxus odprowadzał mnie do domu. Kiedy... rozmawialiśmy, poczułam nienawiść. Wielką nienawiść. I zobaczyłam Levy. Ten negatyw wydobywał się z niej, ale... to nie była Levy.- Powiedziała dziewczyna, z niechęcią.
-Rozmawialiście, huh?- Zaśmiała się cicho Lou, po chwili poważniejąc. -Więc... Mamy naszego szpiega?- Zapytała cicho.
-Levy nie jest szpiegiem! To jest ktoś podstawiony. Po prostu "przejął" wiedzę i wygląd Levy...- Zaprzeczyła Ame. Wstała z krzesła i skierowała się ku drzwi. Wyszła z gabinetu i rozejrzała się po całej gildii. W momencie postawienia przez nią nogi na schodach, drzwi do budynku otworzyły się z hukiem, a do środka wszedł Sting wraz z Roguem.
-Gdzie jest Makarov?- Zapytał blondyn poważnym tonem. Mirajane niechętnie wskazała na korytarz prowadzący do skrzydła szpitalnego, gdzie od razu ruszył Eucliffe. Lekko zaniepokojona Lou dogoniła go biegiem i złapała za ramię. Sting spojrzał na "intruza"morderczym spojrzeniem, które złagodniało widząc Alberonę. Zlustrował ją wzrokiem i odetchnął z ulgą, nie zauważając żadnych uszkodzeń na jej ciele.
-O co chodzi?- Zapytała zdezorientowana, gdy blondyn pociągnął ją za sobą do pokoju medycznego. Kiedy weszli do środka, Sting przystanął widząc ilość znajdujących się tam Wróżek. Omiotał ich wzrokiem od razu orientując się, że mistrz znajduje się w osobnym pokoju.
-Rada jest zdenerwowana tym, co się u was dzieje. Od ponad tygodnia nie wykonaliście żadnej misji. Żadnej.- Mruknął blondyn, otwierając drzwi do drugiego pomieszczenia. Wpuścił ją przodem i stanął obok niej. Na jednym z łóżek leżał Makarov, z gipsem na nodze i prawej ręce. Na drugim za to nieprzytomny Laxus. Zabandażowane ciało, gips na lewej ręce, maska tlenowa, kroplówka i GAM(Ampituda) ukazująca słabe tętno Laxusa.
-Boże... Anami* miej go w swej opiece.- Szepnął Sting, patrząc ze smutkiem na nieprzytomnego blondyna. Po chwili jednak zwrócił się do mistrza. -O co chodzi ze stanem Fairy Tail?- Zapytał rzeczowo. Makarov jedynie pokręcił głową ze zrezygnowaniem i spojrzał błagalnie na Lou.
-Udało się, mistrzu.- Uśmiechnęła się lekko blondynka. -Czy mogę... Rozwiązać to na własną rękę?- Zapytała niepewnie.
-Zrób cokolwiek, byle uratować naszą rodzinę.- Odpowiedział jej staruszek, zachrypniętym głosem.
Alberona złapała Stinga za przedramię i wyciągnęła z pokoju, w kierunku sali głównej. Zdezorientowany chłopak zrezygnował z pytania o cokolwiek, widząc zaciętość na twarzy Lou. Kiedy weszli do sali, rozejrzała się za swoim celem. McGarden'ówna siedziała przy barze razem z poobijaną Lucy.
-Levy! Mogę cię tu prosić?- Zawołała blondynka, przyciągając tym uwagę większości magów. Niebieskowłosa niepewnie skinęła głową i podeszła do Louise i Stinga. Dosłownie sekundę później leżała na podłodze, skrępowana "linami" z czarnej wody. -A więc... Levy. Dobra przykrywka.- Mruknęła Zabójczyni Bogów, przyglądając się swojej ofierze. Heartfillia już zamierzała ruszyć na pomoc przyjaciółce, jednak powstrzymał ją śmiech. Śmiech wydobywający się z gardła Levy, lecz... To nie był jej śmiech.
-Ech... Więc jednak nie każda wróżka jest tempa...- Powiedziała dziewczyna. Jej włosy z niebieskich zmieniły się na brązowe i urosła, lecz jej oczy pozostały bez zmian. -Ale i tak długo ci to zajęło, córko Nyrona.- Parsknęła cicho.
-Angel Da Vinte... Zabójczyni Bogów Nienawiści.- Warknęła Lou, patrząc na dziewczynę z nienawiścią. -Więc jednak dołączyłaś do Niego?
-Lou? Wytłumaczysz może o co chodzi?- Wtrącił się Sting.
-Z przyjemnością. Angel jest Zabójcą Bogów, tak jak ja i Nicole. Jednak zbłądziła... Zeszła na ścieżkę zdrajcy. W noc festiwalu złapała Levy i przybrała jej postać, żywiąc się nienawiścią McGarden'ówny do Nikki. To ona doprowadzała do tych wszystkich wypadków. To przez nią nasi przyjaciele są ranni. To ona doprowadziła Laxusa, mistrza, Jeta i innych do tego stanu.- Powiedziała Louise spokojnym głosem.
-A i owszem. Śmiało, Louie. Zabij mnie.- Uśmiechnęła się wrednie Angel.
-Jaki masz w tym cel?- Zapytała cicho Lou, jednak nie spodziewała się TAKIEJ odpowiedzi. Angel spojrzała jej w oczy, przesyłając do niej wspomnienia.
"-Kas... Wracajmy już!- Poprosiła brunetka, patrząc na granatowowłosego mężczyznę idącego przed nią.
-Nie marudź, Angel. Będzie fajnie!- Uśmiechnął się do niej, co wystarczyło aby umilkła. Droga przez las ciągnęła się aż do urwiska. Zachodzące słońce barwiło bezchmurne niebo na wiele odcieni pomarańczu.
-Nadal nie rozumiem po co mnie tu zaciągnąłeś...- Westchnęła Angel, patrząc na ukochanego. Kastiel roześmiał się, aby po chwili spoważnieć. Z radosnymi iskierkami w oczach, ukląkł przed brunetką i złapał ją za dłoń.
-Angel Mary Da Vinte. Czy uczynisz mnie najszczęśliwszym mężczyzną na ziemi i zostaniesz moją żoną?- Zapytał spokojnie, obserwując jak w oczach Ang powoli zbierają się łzy. Łzy szczęścia...
***
-Kas! Bakaaaa!- Pisnęła dziewczyna, chowając się przed swoim narzeczonym. Krzak raczej nie był dobrą tarczą, gdyż już chwilę później została oblana zimną wodą.
-Mówiłaś coś, panno Da Vinte?- Zaśmiał się chłopak, wyciągając ją zza rośliny.
-Owszem, panie Elaar.- Prychnęła, na co Kastiel jedynie pocałował ją w nos
***
-Kaaas... Musimy porozmawiać!- Zawołała Angel, wchodząc do salonu w ich mieszkaniu. Jednak nie zastała swojego narzeczonego, rozwalonego na kanapie i oglądającego kolejny idiotyczny mecz. -Kas!- Krzyknęła przerażona, podbiegając do nieprzytomnego mężczyzny. Jednak oddzielała ich magiczna ściana.
-Ach... Angel... Niegdyś wspaniała magini, teraz zwykła dziewczyna. Ech... Sirius nie nauczył cię tego, że jesteśmy lepsi od... tego?- Męski głos zabrzmiał za jej plecami. Gdy odwróciła się do jego właściciela, zamarła.
-Paless.- Warknęła pod nosem. Odruchowo sięgnęła do swojego paska, przy którym zwykle wisiał sztylet. Zwykle, gdyż teraz go zabrakło...
-Tego szukasz?- Zaśmiał się mężczyzna, machając jej bronią w powietrzu. -Biedny Kastiel. Czekał na ciebie, poznał mnie.
-Czego chcesz?- Zapytała Angel, mordując go wzrokiem.
-Twojej mocy. Musisz zamienić się w pewną osobę i... odwiedzić Louise. No chyba, że wolisz śmierć swojego chłopaka.- Powiedział Paless, wskazując długim palcem na ciało.
-Zgoda. Zrobię cokolwiek zechcesz, ale nie ruszaj Kastiela.- Odpowiedziała szybko brunetka. W następnych sekundach straciła kontrolę nad ciałem, głosem. A ostatnim co pamięta, było martwe spojrzenie jej ukochanego... Ojca jej nienarodzonego jeszcze potomka."
-On... Zmusił cię... Ale...- Wymamrotała zszokowana. Jej szok powiększył się, gdy straciła władzę nad swoim ciałem. Mogła jedynie obserwować jak drżąca ręka unosi sztylet, a nogi uginają się, klękając przy Angel.
-Wybacz mi... Robię to dla niej...- Szepnęła brunetka zerkając na swój brzuch. Na lekko wypukły brzuch, w którym sekundę później zatopił się sztylet Louise. -Żegnaj Louie...
-Nie... Ang... Nie...- Wymamrotała pod nosem Lou, patrząc martwym wzrokiem na swoje dłonie skąpane z krwi. Krwi Angel i jej dziecka. -Znajdę go... Obiecuję.- Wyszeptała, zamykając oczy. Lekko zdezorientowani magowie Fairy Tail patrzyli niepewnie na blondynkę. -Levy jest w 4 Elements. Żyje. Jeszcze...- Powiedziała w końcu i wstała z klęczek.
Otarła łzy z policzków i użyła swojej magii, aby otoczyć ciało Angel wodną kopułą. Przez czarną ciecz nie było widać jak ciało An... Poprawka. ...jak ciała rozkładają się, aż pozostała po nich jedynie bransoletka, którą nosiła brunetka. Lou podniosła ją delikatnie i zapięła na swoim nadgarstku. Piękny, zielony kryształ błyszczał wesoło w towarzystwie niebieskiego, błękitnego, czerwonego oraz czarnego. Każdy z nich oznaczał zmarłego Zabójcę Bogów. Mój prywatny cmentarz.
-Lou... Co widziałaś?- Zapytała niepewnie Ayame.
-Paless... Zmusił ją do zmiany w Levy. Nie chciała tego. Była w trzecim miesiącu ciąży, ale nie zdążyła powiedzieć o niej swojemu narzeczonemu.- Powiedziała spokojnie Louise. -Ten cholerny psychopata doprowadził do śmierci nienarodzonego dziecka.- Wysyczała pod nosem. Sting ułożył dłoń na jej ramieniu i powoli ją do siebie przyciągnął. Dziewczyna wtuliła się w jego tors i odetchnęła głęboko. Przyjemny zapach chłopaka, chociaż na chwilę ukoił jej umysł, a jego dłonie gładzące plecy blondynki wywoływały przyjemne mrowienie.
-Sting... Może zabrałbyś Lou na górę?- Zaproponowała Ayame, po chwili obserwowania ich. Uśmiechnęła się delikatnie, czując wręcz bijące od tej dwójki emocje.
-Hai...- Przytaknął Eucliffe i objął Louise ramieniem. Kiedy kierowali się na piętro, reszta gildii planowała już odbicie McGarden'ówny z 4 Elements.
-Jak się czujesz?- Zapytał Sting, sadzając Lou na łóżku.
-Chu...- Zaczęła, jednak skończyć nie pozwolił jej karcący wzrok mistrza Sabertooth. -Okropnie.- Wychrypiała, powstrzymując łzy. Przed oczami nadal miała martwą Angel. -Zabiłam ją...
-Nie. Sama się zabiła. Nie mogłaś nic zrobić, Lou.- Westchnął blondyn i usiadł obok niej. Spokojnym ruchem przyciągnął Louise do siebie. Niebieskooka wtuliła się w niego, zaciskając oczy. -Spokojnie... Wszystko będzie dobrze.- Szepnął do jej ucha, obejmując ją mocno ramionami.
-Nie będzie. Paless poluje na mnie i Nicole. A wy jesteście w niebezpieczeństwie...- Wymamrotała w jego tors.
-Louie... Możesz płakać jeśli chcesz.- Powiedział cicho, muskając wargami czubek jej głowy. Dosłownie sekundę później poczuł łzy dziewczyny na skórze. -Shhh... Już dobrze, Lou. Już dobrze...- Szeptał, pozwalając dziewczynie na wypłakanie się.
Nie jest dobrze. I nie będzie...
________
Okeeej... No to macie rozdział ^-^
Troszku spóźniony, bo planowałam wstawić go w środę, ale cóż...
Jezu O.o Ostatnio dziękowałam wam za 1800(albo 1400? Nie pamiętam, a nie chce mi się sprawdzać :-:), a tu już 2000! JAK?!
Dziękuję wam bardzo :* Za wyświetlenia i za, motywujące w cholerę, komentarze ♥
Pozdrawiam, Kernelss ♥
Ps. Rozdział pisany na telefonie i po 4 kawach, więc przepraszam za wszelkie błędy... :<