Z delikatnym uśmiechem na twarzy,
obserwowałam jak Fairy Tail świętuje. Co dla mnie najdziwniejsze, ci wszyscy
magowie cieszą się tak przeze mnie… Kto by się spodziewał, że nowy członek w
gildii może doprowadzić do imprezy.
-Em.. Lou? Mogłybyśmy
porozmawiać?- Z zamyślenia wyrwał mnie głos Lucy.
-Huh? A tak! Jasne.- Uśmiechnęłam
się do niej i wskazałam miejsce naprzeciwko mnie. Siedziałam przy najbardziej
oddalonym stoliku, a co jakiś czas „odwiedzali” mnie różny magowie. -Więc…? W
czym może pomóc ci moja dusza?
-Właściwie… Chciałam cię prosić o
przybliżenie twojej historii. Jestem dość ciekawska, a to co nam mówiłaś było
takie… ogólne.- Kiedy usiadła na krześle, lekko nachyliła się w stronę stolika,
uważnie mnie obserwując.
-Takie miało być.- Zaśmiałam się
cicho. -Nie lubię mówić dużo o sobie, a już szczególnie osobom, do których nie
mam zaufania. No wiesz… nie wiadomo na kogo się trafi.- Westchnęłam. -Jednak…
lubię cię. Dostaniesz ten zaszczyt i poznasz moje życie.- Uśmiechnęłam się,
widząc radość blondynki. -Od czego by tu zacząć…
-Mówiłaś coś o pożarze i „Casie”.-
Przypomniała mi dziewczyna, a ja skinęłam głową.
-A więc… Cas, czyli Castiel
Growe. Był moim pierwszym prawdziwym przyjacielem, bo Cany nie mogłam uznać
wtedy za przyjaciółkę. W sumie… Przez przyjaciela mam na myśli osobę, która
bawi się z tobą, kiedy mama nie może. Miałam dwa lata kiedy go poznałam. On
miał wtedy… chyba cztery. Urodził się w rodzinie, którą uważano za „złą”.
Rodzice Castiela należeli do mrocznej gildii, a jego starsza siostra uciekła z
domu. Ludzie w wiosce twierdzili, że Cas albo dołączy do rodziców, albo tak jak
siostra, ucieknie. Kiedy władzę przejął mag, zażądał śmierci rodziny Growe.
Ścięto i rodziców, i Castiela. Mroczna gildia chciała się zemścić. Był
sierpień, a ja spędzałam dzień u babci. Cana i mama zostały w domu. Ci magowie…
podpalili wioskę. Spłonęła większa część, w tym dom mojej babci. Matka uznała
mnie za zmarłą, mimo zaprzeczeń babki. Przeżyłam dzięki ratunkowi jednego z
żołnierzy. Pomógł mi wydobrzeć, lecz kiedy chciałam wrócić do domu usłyszałam o
pogrzebie. Moim pogrzebie. Uznałam, że nie mam już powodu do powrotu, więc
poprosiłam żołnierza, aby zabrał mnie do cioci, Nanami. Okazało się jednak, że
mroczne gildie nie odpuszczają. Przez rodziców Castiela, wiedzieli o naszej
przyjaźni i postanowili wcielić mnie do siebie, wcześniej porywając. Kiedy
Nanami stanęła w mojej obronie, zabili ją i całą wioskę.- Urwałam na chwilę,
kiedy przed moimi oczami pojawiły się obrazy z tamtego dnia.
Krew. Dużo krwi.
Trupy na ulicach.
Martwe oczy Nanami.
-Lou? Jeśli nie chcesz, nie
musisz kontynuować.- Lucy patrzyła na mnie ze zmartwieniem w oczach.
Uśmiechnęłam się lekko i pokręciłam głową.
-Chcę. Ktoś musi to wreszcie
usłyszeć. Wracając do opowieści… Uciekłam. Przez parę dni chodziłam bez celu po
lesie. Nad jednym z napotkanych rzek, zobaczyłam człowieka. Ale nie byle
jakiego… Był strasznie wysoki, miał niebieskie włosy i prawie białą skórę.
Kiedy na mnie spojrzał, myślałam że mnie zabije. Ale… on jedynie powiedział „Los
twój zmieszał się z wodą i nigdy nie powróci.” Dla dziecka, którym byłam było
to idiotyczne. Zrozumiałam dopiero, gdy Nyron zabrał mnie do Doliny Bóstw.
Trzeci wymiar, po Ziemi i Edolas. To właśnie tam nauczyłam się magii Wodnego
Zabójcy Bogów i paru zaklęć Zabójcy Bogów Błyskawicy. Zaprzyjaźniłam się z
kilkoma wychowankami. Kiedy Paless zdradził bogów, chcieli nas zabić. Jednak
Nyron i kilkoro innych opiekunów ochronili nas. Wierzyli, że przeżyjemy tylko
dzięki pełni mocy, dlatego… musieliśmy ich zabić. Nie wiem czy reszta dała
radę, ale ja odmówiłam. Wtedy Nyron po raz pierwszy i ostatni, użył na mnie
przejęcia umysłu. Nakazał wbić mu sztylet w serce… Nie mogłam tego powstrzymać…
Zabiłam go.- Przerwałam na chwilę, aby otrzeć łzy z policzków. -Jak już
wcześniej wspominałam, ja i reszta Zabójców Bogów podzieliliśmy się na grupy. Razem
z Angel, Zabójczynią Bogów Trucizny, postanowiłyśmy odpuścić i działać na
własną rękę. Przypadkiem natknęłam się na smoka błyskawic, Thunera. Po raz
kolejny zostałam przygarnięta przez istotę nadludzką. Wychowywał mnie na
Smoczego Zabójcę. Któregoś dnia, kiedy się obudziłam jego już nie było… Przez
dwa lata szukałam go po całym kontynencie. Odpuściłam, gdy spotkałam Kimiko -
Lodową Zabójczynię Bogów, Arena - Białego Zabójcę Bogów i Milo - Cienistego
Zabójcę Bogów. Postanowiliśmy połączyć się i stworzyć Kamigami. Wszystko szło
dobrze, aż do ostatniego miesiąca, jednak… już wiesz co się wtedy działo.-
Kiedy skończyłam uświadomiłam sobie, że jest cicho. Za cicho. Rozejrzałam się
po gildii i zauważyłam, że każde spojrzenie jest wbite we mnie. Cana ze łzami w
oczach, podeszła do mnie i wręcz rzuciła się w moje ramiona. Lekko zszokowana,
odwzajemniłam uścisk. -Jak długo mnie słuchacie?
-Większość od momentu nad rzeką,
a ja, Natsu, Levy, Gajeel, Wendy i zapewne Laxus od kiedy wyjechałaś do Nanami.
Nie wiedziałam… Myślałam, że umarłaś.- Wychlipała Cana, a ja westchnęłam. I
wtedy wtrąciła się Żywa Zapałka.
-Ile tak właściwie masz lat?-
Zapytał, a ja przewróciłam oczami.
-Osiemnaście.- Opowiedziałam
krótko, a on zamyślił się na chwilę.
-Ale… Cana też ma osiemnaście. A
jesteście siostrami, więc… jak?- Dedukcja
na poziomie Sherlocka…
-Jesteśmy bliźniaczkami,
zapałko.- Odpowiedziałam tonem „Jeszcze na to nie wpadłeś?!”.
-Przecież… Jesteście zupełnie
inne. Cana jest brunetką, ty blondynką. Ona ma fiołkowe oczy, ty błękitne. Ona
jest wysoka, ty jesteś niska.- Tym razem wypowiedział się Gajeel.
-Bliźniaczki dwujajowe.-
Odpowiedziała Levy, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.- Lou jest podobna do
jednego z rodziców, a Cana do drugiego.
-Właściwie, to Cana jest podobna
do babci.- Uśmiechnęłam się lekko i poczochrałam siostrę po włosach.
-Ty za to jesteś kopią mamy.-
Mruknęła.
-Do ojca nie jesteśmy podo… A
nie, czekaj. Nie wiemy kim jest ojciec.- W połowie zdania mój głos zadrżał.
Opuściłam wzrok na podłogę i westchnęłam.
-Lou… Możemy się przejść?-
Zapytała Cana, a ja skinęłam głową, mimo zdziwienia. Wyszłyśmy z gildii, ówcześnie
żegnając się z jej członkami, gdyż jak powiedziała brunetka „Wracamy już do
domu.”
-Więc… Chciałaś porozmawiać o
czymś czy masz dość alkoholu na dzisiaj?- Zapytałam, kiedy przez dłuższą chwilę
szłyśmy w ciszy.
-Delilah…- Zaczęła Cana, a ja
wzdrygnęłam się słysząc moje drugie imię. Zapowiada się poważna rozmowa. -Wiem
kim jest nasz ojciec.
-CO?!- Prawie krzyknęłam, w
ostatniej chwili powstrzymując się.
-On… Należy do Fairy Tail.
Gildarts Clive.- Powiedziała, patrząc w niebo pokryte gwiazdami.
-Czy on… wie? Że ma córki?-
Zapytałam po paru minutowej ciszy.
-Nie. Nie mam odwagi mu
powiedzieć.- Westchnęła, a ja przygryzłam wnętrze policzka.
-Damy radę, Can. W końcu…
Jesteśmy Bliźniaczkami Terroru!- Objęłam ją ramieniem(a przynajmniej próbowałam…),
a ona wybuchła śmiechem.
-Pamiętasz panią Dero? I to jak
goniła nas z miotłą?- Wydusiła z siebie, a ja skinęłam głową.
-Jak mogłabym zapomnieć naszą
ukochaną sąsiadkę?! To była moja idolka!- Zaśmiałam się, a Cana jedynie
pokręciła głową z rozbawieniem. W towarzystwie śmiechu i wspomnień z dość
krótkiego dzieciństwa, udałyśmy się do domu brunetki, po czym zasnęłyśmy w
jednym łóżku.
•••
Naaaah... No moje pandziątka! Dla wyjaśnienia historii z poprzedniego rozdziału(trochę pogmatwana, ale tak miało być), daję wam już drugi dzisiaj rozdział! Rozpieszczam was :-:
Milly: Zapomniałaś wspomnieć, że "drugi dzisiaj rozdział, po ponad tygodniu bez żadnego"...
Cichaj mi tam! Siedziałaś w szafie i było dobrze...
Milly: Lol. My nie mamy szafy.
Fakt :_: Ups...
Kernelss♥
&Milly
Ekhm... Skoro już Wielkie Magiczne Igrzyska już były... To to, że Cana jest córką Gildartsa jest już wiadome... On też już to wie... Może zmienisz to na to, że nie wie o drugiej córce? :<
OdpowiedzUsuńOgólnie fajnie... Siostrzyczki się pogodziły... Wszyscy znają przeszłość Lou... (Moja bohaterka też tak ma na imię... XD Fuck...) Będzie jakiś romans? Możesz zaspoilerować :'>
Trzymaj się z weną!
I czekam na część dalszą~!
Moja fabuła jest trochę... zmieniona. Wszystko postaram się wypisać w jak najbliższym czasie ;3
UsuńNo to spojler: Będzie ^^ Oczywistością jest chyba, że Lou zparinguję z moją ulubioną postacią z caaałego Fairy Tail... Ktoś może będzie wiedział, inni nie koniecznie... Powiem tylko, że w następnym rozdziale wszystko się wyjaśni :3
Pozdrawiam ♥
A kiedy następny rozdział? :3
UsuńBo nie mogę się doczekać ;---;
Już jest ;3 Mam nadzieję, że się spodoba <3
UsuńNo jasne :3 ♥
UsuńTrochę rozdziałów mi się nabierało, a więc... Nawet ciekawie, choć trochę dziwne było zachowanie Lucy. Uważam, że ona nie jest taka ciekawska i ogólnie trochę chamsko postąpiła tak się dopytując tej dziewczyny.
OdpowiedzUsuńAlbo tylko takie moje wrażenie...
PS. Bardzo łądny szablon. Wygodnie się czyta :)
Czytam, a ona już robi błąd "-Jednak… lubię cię.". Nie, nie nie! Lucy się nie lubi! Nigdy w życiu, za Chiny ludowe, w imię ojca i syna, ducha, Laxus
OdpowiedzUsuńLaxus - Wiesz... to, że TY jej nie lubisz. Nie cierpisz. Nienawidzisz. Przejachałabyś ją pociągiem pięć razy co najmniej. Nie znaczy, że inni ją też nie lubią.
Shi - *Uniosła palec, aby zaprzeczyć, ale jedynie zamykała i otwierała usta jak ryba, bo nie umiała nic powiedzieć w swoją obronę.*...zamknij się.
,,Uznałam, że nie mam już powodu do powrotu, więc poprosiłam żołnierza, aby zabrał mnie do cioci, Nanami." Gryzie mnie to strasznie... miała dwa latka, później spalił się ten dom, sialala ona niby nie żyje itede, i jako dziecko trzy latek, dwu czy tam cztero, postanowiła, że nie będzie wracać skoro nie żyje? Smierć to dość trudny temat dla dziecika, ale no cóż.
,,Natsu, Levy, Gajeel, Wendy i zapewne Laxus " małe skurwipodsłuchacze XDDD
OMG, CANA MI KRADNIE LOU Z GILDII, A JA TYLKO CZEKAM, AŻ LOU OTWORZY PASZCZĘ O LAXUSA XDD Jeżeli wgl takie coś będzie... musi być ;-;
,,-On… Należy do Fairy Tail. Gildarts Clive.-" Przepraszam, ale muszę to powiedzieć... o kurwa, faktycznie XDGdyby Cana nie powiedziała to bym się nie zorientowała, głupia ja xD