W ten jakże piękny poranek,
niebieskooki blondyn powoli przeczesywał jasne kosmyki, należące do dziewczyny
śpiącej na jego kolanach. Robił to głównie z nudów, jednak musiał przyznać, że
spodobała mu się miękkość jej włosów. Jego druga ręka spoczywała na skalnym
podłożu, tuż obok nadal nieprzytomnego exceeda. Teoretycznie jego puls i oddech
były prawidłowe, lecz małe ciałko nie wyglądało za dobrze. Rozcięcie na boku,
które zakryte zostało bandaną Lou, zadrapania na łapkach i pyszczku oraz inne,
mniej poważne już, uszkodzenia.
Z transopodobnego stanu wyrwał go
pomruk blondynki. Powoli uchyliła powieki i obdarzyła go wpółprzytomnym
spojrzeniem.
-Mi się wydaje, czy Sting
Jestem-Super-Badassem Eucliffe, właśnie bawi się moimi włosami?- Wychrypiała,
na co chłopak przewrócił oczami i zasłonił dłonią, górną część jej twarzy.
-Wydaje ci się.- Mruknął. Słysząc
cichy śmiech dziewczyny, sam mimowolnie się uśmiechnął.
-Co z nią?- Zapytała po chwili i
usiadła, wcześniej zdejmując jego rękę z oczu.
-Nią?- Lekko zdezorientowany
chłopak, odpowiedział jej pytaniem na pytanie.
-Exceed. To jest ona.- Pacnęła go
w czoło i westchnęła.
-Do tej pory nazywałem To po
prostu kotem.- Mruknął i potarł „pacnięte” przez nią miejsce.
Lou westchnęła po raz kolejny i
powiedziała pod nosem coś o idiocie. Uklękła obok kotki, po czym dość szybko
sprawdziła jej stan zdrowia.
-Naaah… Powinnam ją wybudzić, ale
nie wiem ile jest nieprzytomna, więc to niebezpieczne.
-Dla niej czy dla ciebie?-
Zapytał lekko zaniepokojony blondyn.
-W razie czego… łap mnie.-
Poprosiła cicho i zebrała w dłoni trochę czarnej wody, do której dodała kapkę
elektryczności. Delikatnie rozchyliła czarny pyszczek Exceedka i przelała do
niego ciecz, szepcząc niezrozumiałe dla chłopaka słowa. W momencie, w którym
kotka zakaszlała i gwałtownie otworzyła oczy, Lou jakby opuściły siły.
Zachwiała się i gdyby nie szybka reakcja Stinga, upadłaby na skalną podłogę.
Blondyn przyciągnął ją do siebie i oparł o swój tors. Ciche przekleństwo, które
wypadło z jej ust potwierdziło jego nadzieję na przytomność dziewczyny. Po
chwili usłyszał kolejne słowo, które Lector określiłby mianem „brzydkiego”.
Wypowiedziała je jednak Exceedka, powoli podnosząca się z podłoża. Spojrzała na
magów z lekkim zdezorientowaniem.
-A wy to…?- Zapytała, lustrując
wzrokiem na wpółprzytomną Lou i trzymającego ją Stinga.
-Mistrz Sabertooth, Sting
Eucliffe i…- Zaczął, lecz przerwała mu członkini Fairy Tail.
-Lou Alberona.- Dokończyła cicho.
-Jak się nazywasz i co robiłaś w gnieździe gryfów?- Zapytała trochę głośniej.
-Nikki. Zostałam przez nie
złapana razem z moją panią, Sasano.- Odpowiedziała spokojnie Exceedka. Lou
szczególną uwagę zwróciła na jej oczy. Heterochromia.
Zupełnie jak… Nie! Ona nie żyje od kilku lat, Lou! Kłóciłaby się ze sobą
dalej, lecz przerwało jej burczenie własnego brzucha. Sting spojrzał na nią,
lekko rozbawiony, a Nikki nawet nie zwróciła na to uwagi, rozglądając się po
jaskini.
-Nich ci idioci się pośpieszą…-
Jęknęła pod nosem. Jakby odruchowo oparła się, jednak kiedy zamiast zimnej
ściany poczuła ciepłe ciało blondyna, uświadomiła sobie, że przez cały ten czas
podtrzymywał ją w pionie. W tym samym momencie zauważył to również Sting, przez
co natychmiast się od siebie odsunęli z lekkimi rumieńcami. Przed niezręczną
ciszą uratował ich krzyk Natsu.
-Lou! Sting! Żyjecie jeszcze?
-Nie, umarliśmy!- Odkrzyknęła mu
blondynka z wręcz namacalnym sarkazmem.
-Lou-chan! Co mam robić?-
Zapytała, krzykiem oczywiście, Levy.
-Znasz język Sumari? To w nim
zostało nałożone zaklęcie! Wystarczy użyć zaklęcia uwolnienia w tym samym
języku!- Odpowiedziała Lou i, jakimś sposobem, doczołgała się do sterty głazów.
Przez następną godzinę, blondynka i niebieskowłosa pracowały nad odpowiednimi
runami i dobrym zaklęciem, a reszta gromadki zabijała czas
rozmawiając.(oczywiście Sting musiał być cicho, jeśli nie chciał oberwać od
Lou)
-Okej… Minna! Odsuńcie się od
wejścia!- Krzyknęła w końcu Louise, a każdy grzecznie wykonał jej polecenie.
-Eucliffe, bądź tak dobry i rusz tu swoje cztery litery.
-Hai, hai…- Westchnął Sting, nie
mając ochoty na kłótnię z dziewczyną. -Zakładam, że mam to rozwalić?- Kiedy
przytaknęła, uśmiechnął się lekko. -Hakuryū no Hōkō!- Krzyknął i używając swojego Smoczego Ryku
rozwalił skały na małe kawałeczki.
-Sting-kun!- Krzyknął znany mu głos, po czym małe ciało kota powaliło
go na ziemię. Pech chciał, że tuż za nim stała Lou.
-Jezu Chryste! Matko przenajświętsza!- Pisnęła dziewczyna, czując na
sobie ciężar blondyna. -Ile ty do cholery ważysz?!- Zapytała, mordując
spojrzeniem wstającego z niej chłopaka.
-No… Chyba nie za dużo…- Wymamrotał, kiedy Lou odtrąciła jego dłoń,
którą wyciągnął aby pomóc jej wstać. Wzdrygnął się, czując dziwne uczucie pod
sercem. -Gomen…
-Faceci…- Prychnęły w tym samym czasie Lou i Nikki.
-A ten futrzak to…?- Zaczął pytanie Natsu. Niebieskooka dopiero teraz
zerknęła na członków Fairy Tail. Natsu, Levy i Happy patrzyli niepewnie na
Nikki. Rogue, Frosh i Lector za to upewniali się, że Stingowi nic nie jest.
-Futrzak?! Jak możesz?!- Pisnęła Nikki i złapała się za serce. -Za
futrzaka może być brany ten tu niebieski. Ja jestem exceedem, a nie byle
kotem.- Mruknęła wściekła.
-Oi, minna… Myślę, że powinniśmy wracać do gildii.- Odezwała się Levy,
a Lou jej przytaknęła.
-Idziesz z nami.- Złapała Exceedka za ogon i posadziła sobie na
ramieniu. -Do zobaczenia, Sabertooth!- Spojrzała na Bliźniacze Smoki przez
ramię i posłała im uśmiech.
Uśmiech, przez który serce Stinga na chwilę się zatrzymało.
_____________________________________________
No to napiszę tylko, że końcówka jest special for Shi <3
Masz swoje StinLou :*
Masz swoje StinLou :*
Kernelss ♥