sobota, 28 listopada 2015

Rozdział 26 - Drużyny

-Więc... cholera. Mam córki.- Wymamrotał Gildarts, po czym wypił szklankę sake na raz. Spojrzał na swoje potomkinie i westchnął. Blondynka nie wykazywała szczególnego zainteresowania tą rozmową, a brunetka poddenerwowana piła piwo z kufla, jednocześnie stukając paznokciami o blat stolika.
-Yep. Jakby nie patrzeć.- Mruknęła Cana, na co Lou ukradkiem "tyknęła" ją w bok. -Było najpierw myśleć, potem płodzić.- Dodała po chwilowej ciszy.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś? Przez tyle lat...- Zapytał z lekkim wyrzutem w głosie.
-Bałam się. Cały czas byłeś na misjach, czasem rocznych... Co by zmieniła wiedza, że masz córki, z czego jedną martwą?- Odpowiedziała cicho. Kilkanaście minut temu opowiedziały mu całą historię o "śmierci" Louise, na co zareagował... no... nerwowo.
-Czyli teraz... Będziemy... no... rodziną?- Zapytała cicho Lou, gdy trwająca cisza dobiła do pięciu minut.
-Na to wychodzi.- Uśmiechnął się lekko rudy.

*Tydzień później...*

-Wstawaj śpiochu!- Krzyknęła blondynka uderzając poduszką w głowę swojego chłopaka.
-Jeszcze pięć minut...- Wymamrotał, po czym zakrył się kołdrą.
-Nie! Żadne pięć minut! Dzisiaj wielki dzień.- Pociągnęła za jego okrycie i zrzuciła je na podłogę. Blondyn mruknął coś cicho i przekręcił się na plecy. Otworzył oczy, aby, szczęśliwie dla Lou, od razu zakryć je przedramieniem. Gdyby nie to, pewnie zobaczyłby jak jego dziewczyna "pożera" wzrokiem jego tors. Bo, cholera... wyglądał w tym momencie jak pierdolony Adonis. Wyrzeźbione mięśnie wyglądały jeszcze lepiej, kiedy oświetlały je promienie słoneczne. Zsunięte dresy, zza których wysunięta była gumka bokserek, działały na wyobraźnię.
-Jaki dzień?- Wymamrotał w swoją rękę.
-La-laxus ogłasza drużynę na Wielkie Igrzyska.- Odpowiedziała i rzuciła w niego koszulką.
Sting westchnął głośno i podniósł się do siadu, by zlustrować ją wzrokiem. Uśmiechnął się lekko i wstał z łóżka, od razu podchodząc do swojej dziewczyny. Ta z zarumienionymi policzkami zerkała na niego, przez co zaśmiał się cicho i przyciągnął ją do siebie. Ucałował jej rumieńce oraz czoło, na koniec łącząc ich wargi w pocałunku, który natychmiastowo oddała. Po paru minutach przerwali pieszczotę, gdyż przebudzony Lector, do tej pory śpiący na rogu łóżka, wydał z siebie jęk obrzydzenia(czyt. stare, dobre "bleee!").
-Daj mi pięć minut na prysznic i możemy iść.- Szepnął w jej usta i odszedł do łazienki, uprzednio muskając wargi Lou po raz kolejny.

***

-Magowie i maginie...!- Zawołała Mirajane stając na scenie gildii -Proszę wszystkich o uwagę! Nadszedł ten dzień w roku, gdy mistrz ogłosi skład drużyny reprezentującej nas na Wielkich Igrzyskach Magicznych!- Członkowie Fairy Tail zawiwatowali na jej słowa, jak i na pojawienie się obok niej Laxusa.
-Zwarzywszy na fakt, iż w zeszłym roku dopuszczono dwie drużyny z naszej gildii, w tym postanowiłem wybrać również dwie. Dlatego...- Urwał, aby magowie mogli spokojnie zakończyć aplauz -Drużyna A: Natsu Dragneel, Lucy Heartfilia, Gajeel Redfox, Sting Eucliffe, Gray Fullbuster.- Ogłosił, na co gildia wybuchła radością. Większość członków klaskała, niektórzy nawet gwizdali. -Drużyna B: Louise Alberona, Nicole Genred, Ayame Aliss, Bickslow Aliss, Wendy Marvell.- Ponownie nastąpiła przerwa na "entuzjazm", po której mógł spokojnie dokończyć -Po weekendzie obie drużyny mają trzy miesiące na trening i inne bzdety związane z Igrzyskami. Jeśli ktoś ma wątpliwości, Erza zrezygnowała z udziału, na rzecz ważnej misji rocznej, która rozpoczyna się za dwa dni(dop. au. Czyli wtedy kiedy trening).- Zakończył swoją wypowiedź i opuścił scenę, aby dołączyć do stolika okupowanego przez jego najbliższych przyjaciół.
Lou, Nikki oraz Ame rozmawiały o czymś z wielkimi uśmiechami, Sting i Gajeel, również wyglądający na szczęśliwych, obejmowali swoje partnerki, aby co jakiś czas wtrącić parę słów do konwersacji. Jedynie Bickslow(dop. aut. Bo Evergreen i Freed gdzieś "znikli"... W tym samym czasie co Elfman i Mira... Huh?!) nie wydawał się emanować optymizmem.
-Co jest?- Zapytał Laxus siadając obok niego.
-Nic, tylko... Martwię się o Ame. Myślisz, że da sobie radę? W końcu... nie jest jakąś wybitną maginią, lecz... no... Ugh!- Odpowiedział Aliss, starając się być w miarę cicho, aby siostra go nie usłyszała.
-Gdybym miał co do tego wątpliwości, nie dałbym jej miejsca w drużynie. Jest silna, poradzi sobie. Zresztą... Myślisz, że niby dlaczego jesteś z nią w B? Jeśli coś pójdzie nie tak, masz ją chronić.- Powiedział Dreyar, obserwując Ayame kątem oka. Miał dziwne przeczucia co do nadchodzących Igrzysk, jednak wolał zrzucić to na ostatni stres.

Cholera... Gdyby wtedy wiedział, że przeczucia nigdy nie mylą...

______

Yeeeef...
No i jest! W Mikołajki, bo mogę! xD
No ale cóż... Nie pozostaje mi nic do powiedzenia jak...
Dziękuję za prawie 5000 (aktualnie 4942) wyświetleń, jesteście wspaniali, kocham was baaardzo ♥
No to... Pozdrawiam i życzę wielu prezentów na mikołajki ♥

Su♥

środa, 18 listopada 2015

Rozdział 25 - Cornelia Alberona

-Gdzie? Kiedy? Jak? Czemu?- Zapytała białowłosa, uważnie obserwując parę siedzącą naprzeciwko niej. Lou westchnęła głośno i oparła się o ramie Stinga. Obejmujący ją chłopak mruknął coś pod nosem i odchylił głowę do tyłu, aż natrafił na oparcie kanapy.
-Na dachu. Miesiąc temu. Normalnie. Bo tak.- Odpowiedziała blondynka.
-Ktoś wiedział?- Zapytała, na co większość przyjaciół zebranych wokół blond pary uniosło dłonie w górę. -A-a-ale... Dlaczego? Czemu... ja... nie...- Wymamrotała pod nosem, patrząc na nich z szokiem. Sama Lou spojrzała na przyjaciół ze zdziwieniem.
-Skąd?! Wiedziała tylko Nikki i Ayame. No i potem Gajeel i Laxus...- Mruknęła.
-Halo! Ja tam byłem! A że Lucy mnie przekupiła rybką...- Powiedział Happy, łącząc łapki przepraszająco.
-Poza tym... Nie trudno było się domyślić, czemu znikasz co weekend. A że do Acalypha tylko jeden powód mógł cię zaciągnąć...- Uśmiechnęła się Cana. -To co? Pijemy za nową parę i nowego członka gildii!- Zawołała unosząc do góry kufel z piwem.

***

Dwie, lub nawet trzy godziny później, lekko podpici magowie rozmawiali i śmiali się na całą gildię. Ich świętowanie przerwało, słabe lecz jednak, trzęsienie ziemi. Większość magów od razu odstawiła kufle i jakby wytrzeźwiała. Jedynie nowsi członkowie z lekkim zdezorientowaniem rozglądali się po twarzach znajomych. Natsu wyszczerzył się szeroko i wybiegł z gildii. Lou, Ayame i Sting niepewnie poszli za nim, zatrzymując się, kiedy zobaczyli zmianę kształtu miasta. Szeroką, utworzoną drogą powoli szedł wysoki, potężny mężczyzna o włosach w kolorze miedzi.
-Gildarts!- Zawołał ucieszony różowowłosy biegnąc w jego stronę. Zatrzymał się tuż przed nim i zmierzył wzrokiem jego zmęczoną, utrapioną twarz, która wykrzywiła się w lekkim uśmiechu. -Mam dla ciebie niespodziankę!- Powiedział i pociągnął go w stronę gildii, przed którą stała grupa jego najbliższych przyjaciół. Koło Lou stanęła Cana, przygryzając wargę z nerwów. Louise prawie od razu zrozumiała o co chodzi.
-Czy to... On?- Zapytała szeptem, a Cana przytaknęła delikatnie.
-Mamy nowych magów w gildii? Super!- Uśmiechnął się szeroko i spojrzał na nowych. Najpierw jego wzrok padł na Ayame, która delikatnie zarumieniona patrzyła z szokiem na Laxusa. Dopiero po paru sekundach odwróciła się przodem do Clive'a i uśmiechnęła szeroko.
-Ayame Aliss, miło pana poznać.- Przedstawiła się i wyciągnęła dłoń w jego stronę. Mężczyzna, pozytywnie zaskoczony, ujął jej dłoń i musnął ustami jej wierzch.
-Yeyeyeye... Nie podrywaj mojej siostrzyczki, Gildarts!- Zaśmiał się Bickslow, ukratkiem obserwując lekko zazdrosnego Laxusa. Rudowłosy zaśmiał się głośno i przeniósł spojrzenie na Stinga.
-My się już znamy. Szokiem jest dla mnie, że opuściłeś Sabertooth... Musiałeś mieć ważny powód...?- Bardziej zapytał niż stwierdził.
-Najważniejszy.- Uśmiechnął się lekko i objął Lou w talii. Gildarts dopiero teraz spojrzał na zmieszaną blondynkę. Zamarł, a uśmiech powoli spłynął z jego twarzy. Wpatrywał się w Louise z szokiem i niedowierzaniem w jednym.
-Cornelia...?- Wyszeptał, na co Lou uniosła głowę. -Jak...
-Alberona. Louise Alberona.- Powiedziała cicho.
-Przecież... Jesteś siostrą Cany?- Przytaknęła. -Jak nazywa się twoja matka?- Zapytał po chwili.
-Cornelia Alberona. Nazywała się Cornelia Alberona.- Odpowiedziała.

_____

Krótko :<
Ale...! Czas na akcję!
Tak, tak... W anime Gildarts już przed 7-letnią przerwą dowiedział się o tym, że ma córkę. Ale nie wszystko w Godslayerze musi zgadzać się z anime ;3
No to...
Pozdrawiam i życzę wam własnego grzejnika w ten zimny, śnieżny wieczór :*

Su♥

niedziela, 15 listopada 2015

Rozdział 24 - Znak Wróżek

-Sting...!- Pisnęła dziewczyna, czując zimne dłonie chłopaka na swoim brzuchu i mokre włosy na karku. -Bierzesz prysznic dłużej niż ja.- Zaśmiała się i przekręciła w jego stronę. Ten jedynie przewrócił oczami i musnął wargami jej usta.
-Przeszkadza ci to Louie?- Zapytał zdrabniając jej imię. Blondynka zaprzeczyła gestem głowy i wtuliła się w jego tors. Eucliffe objął ją ramieniem i ucałował w czubek głowy.
-Która godzina?- Zapytała niszcząc ciszę, która zapanowała w pokoju chłopaka.
-Po dziesiątej... Może wpół do jedenastej.- Opowiedział z zamkniętymi oczami. Lou westchnęła i ukryła twarz w zagłębieniu między jego szyją, a barkiem. Jedna jej dłoń spoczęła na klatce piersiowej chłopaka, tuż nad sercem, a druga złapała za jego prawą dłoń.(dop. aut. Mam nadzieję, że potraficie sobie to wyobrazić, bo opisanie tego było katuszami ;-;)
-O której masz pociąg do Magnolii?- Zapytał w jej włosy, jednocześnie bawiąc się palcami jej lewej ręki.
-Kwadrans po dwunastej.- Wymamrotała sennie. Sting po szybkich przeliczeniach sięgnął po budzik i ustawił go tak, aby w razie czego obudził ich za godzinę. -Jak długo to wytrzymamy?- Zapytała w pewnym momencie.
-Huh? Ale co?
-Taki związek. Minęły dopiero trzy tygodnie, a już ledwo dajemy radę... Potrzebuję cię prawie codziennie, nie tylko w weekendy, Sting.- Wyszeptała, wyrzucając z siebie to, co przetrzymywała od zeszłego weekendu.
-Coś wymyślę Lou... Daj mi jeszcze trochę czasu, a obiecuję że to się skończy.- Powiedział i ucałował jej czoło. Blondynka skinęła głową i zamknęła oczy, oddając się Morfeuszowi.

***

-Rogue! Musisz mi... pomóc.- Oznajmił Eucliffe, po wkroczeniu do kuchnii. Dopiero wrócił z dworca, na który odprowadził Louise, lecz już teraz postanowił wcielić swój plan w życie.
-W czym?- Zapytał czarnowłosy, popijający spokojnie kawę. Blondyn uśmiechnął się lekko i streścił przyjacielowi swoje zamiary. -CHYBA OSZALAŁEŚ! Miłość na mózg ci padła czy jak?!- Wykrzyknął chłopak, patrząc z niedowierzaniem na zmieszanego Stinga. -To twój najgłupszy pomysł, choć wiele ich było... Najgłupszy, najnieodpowiedzialniejszy(dop. aut. Jest takie słowo? O.o), naj... Ugh! Zgoda.
-Ale dla... Co?- Spytał Sting z szokiem wymalowanym na twarzy.
-Zgoda.- Powtórzył Rogue. -Jeśli faktycznie ją kochasz i wiesz, że to coś poważnego... zgadzam się.

***

-Ech... To była najłatwiejsza misja świata.- Mruknęła Lou, wlecząc się z Bickslowem. Przed nimi szedł Laxus wraz z Ayame, a na samym przodzie Evergreen z Freedem.
-Nie było tak źle...- Stwierdziła Ame, zerkając na nią ponad ramieniem.
-Bo wam trafili się przeciwnicy na poziomie! Ja "dostałam" faceta, który ledwo utrzymywał miecz, nie mówiąc już o używaniu go w walce.- Mruknęła. Nie zauważyła nawet, kiedy znaleźli się w ich kamienicy i stali przy jej drzwiach. -Mniejsza... Widzimy się w gildii!- Pożegnała się i weszła do mieszkania, gdy reszta ruszyła piętro wyżej.
Rzuciła plecak na podłogę i zerknęła na wieszak. Płaszcza Nicole brakowało, więc zapewne udała się na misję z Gajeelem. Blondynka zazdrościła jej tego, jak jeszcze nigdy niczego... Czego konkretnie? Drużyny. Lou została całkowicie sama, od kiedy Nikki współpracuje z Redfoxem, Kimiko zniknęła, a Aren dołączył do Sabertooth. Westchnęła i ruszyła do łazienki, aby wziąć prysznic. Był piątek, co oznaczało jutrzejszy przyjazd Stinga.
Od kiedy zaczęli być parą jej tygodnie stały się cholernie monotonne. Od poniedziałku do piątku chodziła na samotne misje lub zabierała się na jakąś z Raijinshu. Soboty i niedziele zarezerwowane były dla Stinga. Na zmianę, ona jechała do Acalypha albo on do Magnolii.
Ponowiła westchnięcie jeszcze parę razy, gdy w ekspresowym tempie umyła i wysuszyła włosy oraz ubrała się w pierwsze lepsze jeansy i bokserkę. Chciała opuścić puste mieszkanie jak najszybciej, aby spotkać się w gildii z Ayame. Różowowłosa była dla niej jak siostra i pomagała jej w zwalczaniu nudy, gdy Nicole ruszała na dwu/trzydniowe misje. Była ona także jedną z niewielu osób, które wiedziały o jej związku ze Stingiem.
Aby odgonić negatywne myśli zaczęła nucić piosenkę, która chodziła jej w głowie od wizyty w drugim świecie podczas śpiączki. Często leciała ona w aucie Stinga oraz podczas ich "treningów".
-I'm gonna bury you in the ground... I'm gonna bury you with my sound... I'm gonna drink the red from your pretty pink face...- Śpiewała cicho kierując się do gildii. Skończyła idealnie w momencie, w którym otworzyła masywne drzwi budynku. Od razu skierowała się do baru, jednak w połowie drogi zatrzymała się. Jej uwagę przyciągnęła osoba siedząca przy barze i rozmawiająca z Natsu. -Sting?- Zapytała zszokowana. Słysząc jej głos, chłopak odwrócił się w jej stronę i uśmiechnął.
-No hej.- Powiedział i gestem dłoni "przywołał"(dop. aut. Zabrakło mi słowa ;-;) ją do siebie i Dragneela.
-Lou, mam genialne wieści!- Wyszczerzył się Natsu, lecz Sting uciszył go i wstał ze stołka barowego. Blondynka szybko zlustrowała go wzrokiem, aby po chwili rozszerzyć oczy z niedowierzaniem.
-Nie mów, że... Ale... Przecież...- Wymamrotała wpatrując się w znak gildii na jego ramieniu. Niby nie zmienił położenia, lecz zmieniła się najważniejsza rzecz.
Sting Eucliffe zamiast znaku Szablozębnych, na ramieniu nosił znak Wróżek.
Cholerny znak, cholernego Fairy Tail.
I cholera, chyba zareagowałam zbyt spontanicznie, kiedy rzuciłam mu się na szyję i na chwilę połączyłam nasze wargi.
Bo cholera... Błysk w oczach Mirajane widziałam nawet z pięciu metrów.

______

DUM DUM DUUUM...
I co sądzicie?
Rozdział ten zaczyna mój ulubiony moment w fabule *-*
Następne 5-6 rozdziałów >>>> Cały świat
Jako iż kocham was bardzo i prawie skaczę ze szczęścia, bo cholera... już ponad 4100 wyświetleń(♥), daję wam rozdział na początek tygodnia. Ot co by osłodzić wam poniedziałek :*

Su♥

Ps. Osoba, która jako pierwsza zgadnie tytuł piosenki nuconej przez Lou, otrzyma dedykację w następnym rozdziale ♥ ;*

czwartek, 12 listopada 2015

Rozdział 23 - I cholera... Chyba go kocham.

-Kusso...!- Westchnęła dziewczyna siedząca przy barze. Z nudów powoli traciła zmysły.
-Coś się stało, Nikkuś?- Zapytała Mirajane, wycierająca kufel szmatką.
-Ech... Lou pojechała do Sti... Acalypha, Ayame jest na misji z Raijinshu, a Gajeel zachorował.- Wytłumaczyła czerwonowłosa, wykręcając śrubkę z blatu barowego.
-To może... Wiem! Lou ostatnio mówiła, że udało jej się kupić ciekawą książkę. Wróć do mieszkania, idź dłuższą trasą żeby zajęło ci to więcej czasu, zaparz herbatę i przeczytaj książkę.- Poradziła Mira, na co Genred uśmiechnęła się lekko.
-Genialny pomysł, Mircia.- Wstała i wrzuciła śrubkę do ust, aby rzuć ją jak gumę. -Sayonara!- Pożegnała się i odeszła w stronę wyjścia z gildii. Mirajane, żeby jej pomachać, odstawiła kufel na bar. No, ale... Jako iż Nikki nudziła się dość długo... I skonsumowała parę śrubek... Barowi się pękło.

***

-No chyba nie!- Warknęła Nicole, kiedy z nieba lunął deszcz. Fakt, spodziewała się opadów, ale za godzinę, może dwie. -Okej Nikki... Wdech, wydech... Może będzie tylko padać... Deszcz nie oznacza od razu piorunów...- Mruczała pod nosem, idąc przez siebie. Jednak, kto by się spodziewał, pogoda niezbyt za nią przepadała... No chyba, że Laxus się wkurzył... -Kusso!- Krzyknęła słysząc grzmot pioruna. Rozejrzała się, próbując namierzyć jakikolwiek znak z nazwą ulicy lub punkt zaczepienia.
Chwila... Gwiezdna... Czyli, że... Gajeel.
Odetchnęła z ulgą i ruszyła szybkim krokiem w znajomym kierunku. Parę minut później stała przed piętrowym, beżowym domem, w którym mieszkał Redfox. Z kieszeni skórzanej kurtki wyjęła pęk kluczy, wśród których znajdował się ten właściwy. Dość sprawnie poradziła sobie i z szukaniem klucza, i z otwarciem zamka drżącymi dłońmi.
-Gaaaajeeeel! Jesteś?- Zawołała, zdejmując kurtkę. Zawiesiła ją na wieszaku i zsunęła trampki ze stóp. Kierując się ku światłu, dotarła na piętro i do sypialni chłopaka. Uśmiechnęła się lekko, widząc go zakopanego w kołdrze i stosie chusteczek. Uśmiech jednak zszedł z jej twarzy, gdy spojrzała w zawieszone na ścianie lustro. Westchnęła widząc, posklejane od deszczówki, włosy i rozmazany tusz pod oczami. Wyglądała jak zmoknięta, czerwona panda.
Cicho, aby nie obudzić Gajeela, zabrała z szafy, którąś z jego bluzek i czmychnęła do łazienki. Dwadzieścia minut później, kiedy, już po prysznicu, rozczesywała wysuszone włosy, drzwi do łazienki otworzyły się ukazując zaspanego Redfoxa, roztrzepującego swoją czuprynę.
-Dobry...- Mruknął zachrypniętym głosem i podszedł obok, aby opłukać twarz zimną wodą.
-Raczej dobra... noc. Jest wieczór geniuszu.- Poprawiła go, na co przewrócił oczami i musnął ustami jej czoło.
-A więc... Co robisz, w ten piękny, wrześniowy wieczór, w mojej łazience, ubrana w moją koszulkę, Nicole?- Zapytał po zlustrowaniu jej wzrokiem.
-Wracałam z gildii i zaczęło padać, a twój dom był najbliżej.- Odpowiedziała, po czym dodała jeszcze, widząc że czarnowłosy zamierza skwestionować jej słowa. -Jak się czujesz?
-Jak gówno.- Powiedział szczerze. -Jest mi zimno, ale pod kołdrą gorąco. Budze się i trzęsę, ale i tak jestem rozpalony. Piję gorącą herbatę, ale najchętniej wypiłbym zimne piwo.- Wymieniałby dalej, lecz Nikki mu przerwała.
-Możesz marudzić dalej, ale, proszę, w łóżku. W tył zwrot. Już.- Powiedziała i pociągęła go w stronę sypialni.
-Ge-he... Nie sądziłem, że tak szybko zaczniesz zaciągać mnie do łóżka, Genred.- Zaśmiał się i opadł na materac.
-Nie schlebiaj sobie, Redfox.- Prychnęła czerwonowłosa. -Brałeś leki?- Zapytała, zatrzymując się w progu, gdyż ruszyła do kuchni.
-Yyy... No tak. Pewnie...- Wymamrotał w odpowiedzi, drapiąc się po karku i unikając jej wzroku. Ta spojrzała na niego, jakby powiedział że zamienił się w jednorożca, który oplata całe Fiore tęczą swojej zajebistości.(dop. aut. Pozdrawiam Darię, która ten tekst stworzyła ♥) Warknęła coś cicho i zeszła do kuchni. Znając pomieszczenie, wręcz na pamięć, szybko zaparzyła dwa kubki herbaty i odnalazła leki przepisane Redfox'owi przez lekarza, do którego sama go z ręsztą zaciągnęła. Po paru minutach wróciła do chłopaka.
-Siadaj, łykaj i pij. Potem możesz spać do woli.- Powiedziała i podała mu kilka tabletek. Spojrzał na nie, po czym ponownie na nią.
-A jak to jakieś narkotyki? Albo trutka?-Zapytał robiąc minę mówiącą "Mnie nie oszukasz."
-A może tabletki gwałtu? Stracisz przytomność i zakopę cię żywcem w cholernym lesie...- Zaproponowała. Gajeel wzdrygnął się czując na sobie jej mordercze spojrzenie.
-Hai...- Mruknął i grzecznie połknął tabletki, popijając je herbatą. Kiedy dziewczyna odstawiła kubek na szafkę, pociągnął ją do siebie za rękę. Pisnęła nie czując przez chwilę gruntu. Jakiekolwiek odczucie upadku zamortyzowało ciało Redfoxa. Czarnowłosy przytulił ją "na łyżeczki" i zamknął oczy. -Cieeeepła...- Zamruczał, przeciągając literę "e".
-Yhy.- Zaśmiała się dziewczyna i przekręciła głowę, aby na niego spojrzeć. -Dobranoc...- Uśmiechnęła się i pochyliła się, aby cmoknąć go w policzek. Taki miała plan... Policzek. Czarnowłosy postanowił jednak inaczej. Odwrócił się w jej stronę tak, że wargi trafiły na jego usta. Przedłużył pocałunek i zamruczał cicho.
-Teraz będzie dobra.- Powiedział, kiedy już się od siebie oderwali. Zasnął w dosłownie kilka minut, gdy dziewczyna nie była do tego zdolna nawet po prawie godzinie. Szybko bijące serce, które było efektem bliskości Gajeela, skutecznie jej to uniemożliwiało.
I cholera...
Chyba go kocham.

_____

Było już tyle StinLou... Więc czas na Gakki! xD
Pozdrawiam shipperkę Gakki #1 - Dars ♥
Ech... Nie rozpiszę się zbytnio, bo prawie umieram z zimna i zmęczenia ;-;
Powiem tylko...
Saaaayonara ♥

Su

środa, 4 listopada 2015

Rozdział 22 - "Raz. Dwa. Kocham cię, trzy."

-Odpuść sobie, kimkolwiek jesteś.- Mruknęłam, słysząc kroki. Od kłótni ze Stingiem minęło trochę ponad godzinę, przez które stałam na dachu i opierałam się łokciami o barierkę. Już dwie osoby przyszły sprawdzić czy żyję, ale i w przypadku Nicole, i w przypadku Redfoxa odesłałam ich do gildii.
-Nie.- Usłyszałam w odpowiedzi. Jedno, krótkie "nie", wypowiedziane głosem od którego moje serce zaczęło bić szybciej. Chwilę później poczułam jak Jego ramiona oplatają mnie w talii,a Jego tors przylega do moich pleców. Ciepły oddech blondyna obił się o mój kark, przez co przeszły mnie dreszcze. -Możesz powiedzieć mi, że jestem idiotą i spoliczkować, jednak... Pamiętaj, cokolwiek się stanie, jestem tu. Przepraszam, że cię zdenerwowałem, ale kiedy zobaczyłem cię poobijaną i chudą jak szkielet... uświadomiłem sobie jak bardzo mi na tobie zależy.- Powiedział i przekręcił mnie w swoją stronę. Automatycznie opuściłam głowę w dół, aby nie zobaczył moich łez, lecz on postanowił inaczej i dwoma palcami uniósł mój podbródek. -Cholera... Louise Delilah Alberona. Kocham cię i jestem gotów powiedzieć to całemu światu, abyś tego nie kwestionowała.- Wyszeptał, patrząc mi w oczy. Z każdym słowem jego twarz się zbliżała, aż w końcu nasze wargi dzieliły milimetry.
-Po prostu mnie pocałuj, idioto.- Mruknęłam, na co on uśmiechnął się i złączył nasze usta. Przez następne parę minut rozkoszowaliśmy się tym pocałunkiem, a ja wręcz błagałam bogów, aby ta chwila nigdy się nie kończyła. Jednak oczywiście mnie nie posłuchali... Bo po co?
-Lou! Dlaczego ucie...- Głos Lectora ucichł, kiedy zobaczył mnie i Stinga.
-Wy się lllubicieee!- Wykrzyknął Happy w ten typowy dla siebie sposób. Oba exceedy podleciały do nas, a niebieski usiadł na mojej głowie.
-Lou, Sting-kun... Czemu gryźliście swoje wargi?- Zapytał Lector, przez co z trudem powstrzymywałam śmiech. -Natsu i Lucy też tak robią. Mówią, że tak pokazują sobie, że się kochają.- Powiedział Happy bawiąc się moją grzywką.
-Natsu i Lu, huh?- Uśmiechnęłam się lekko.
-Sting-kun, dlaczego miłość wyraża się gryzieniem czyichś ust?- Spytał brązowy exceed, który aktualnie przesiadywał na ramieniu blondyna.
-To nie do końca tak... Miłość można ukazywać na wiele sposobów. Małe gesty, jak przytulanie czy trzymanie za ręce, oraz te większe jak całowanie się.- Wyjaśnił Sting, łapiąc mnie za ręce.
-Czyli... Jeśli Charla mnie przytuli, kocha mnie?- Zapytał Happy z nadzieją w oczach.
-Na jakiś sposób, tak.- Odpowiedziałam mu, a on wymamrotał coś o tuleniu i łapce.
-Sting-kun... Powinniśmy wracać do gildii... Wyszliśmy bez słowa, a Rogue i Orga są na misjach...- Powiedział cicho Lector, a blondyn westchnął.
-Happy, Lector, poczekajcie na nas na dole, dobrze?- Poprosiłam, a oni skinęli główkami i odlecieli. Od razu zostałam przyciągnięta do klatki piersiowej chłopaka, w którego wtuliłam się z westchnięciem. -Będę tęsknić.- Wymamrotałam w jego kamizelkę i mocno objęłam go ramionami.
-Zobaczymy się niedługo, mała. Obiecuję.- Szepnął do mojego ucha. Skinęłam głową i niechętnie go puściłam. Złapał mnie za rękę i poprowadził na dół, gdzie czekały na nas koty. Stanęłam na przeciw Stinga i spojrzałam w jego oczy. Nadal trzymał moją dłoń w żelaznym uścisku, którego raczej nie zamierzał rozluźniać.
-Więc...- Zaczęłam cicho.
-Więc...- Powtórzył po mnie i uśmiechnął się lekko.
-Naprawdę powinieneś już wracać. Sabertooth nie powinno być długo bez mistrza.- Powiedziałam, a blondyn westchnął. Przyciągnął mnie za rękę i pocałował.
-Ledwo cię zyskałem i już tracę...- Mruknął niezadowolony, kiedy przerwaliśmy pocałunek.
-Uwierz, mi też to średnio pasuje.- Westchnęłam i cmoknęłam go w nos. -Niedługo się zobaczymy, smutasie!- Uśmiechnęłam się i odsunęłam od blondyna.
-Więc... Do zobaczenia...?- Bardziej zapytał niż stwierdził.
-Do zobaczenia.- Skinęłam głową i niechętnie puściłam jego rękę. Powoli cofnęliśmy się o parę kroków, nadal na siebie patrząc. -W ten sposób nigdy nie wrócimy do gildii.
-Na trzy?- Zaśmiał się, a ja skinęłam. -Raz.
-Dwa.
-Kocham cię, trzy.- Powiedział i odwrócił się w tym samym momencie co ja.
-Ja ciebie też.- Powiedziałam cicho, wiedząc że i tak usłyszy.

________

Cud, miód i maliny *-*
Lou: No czy ja wiem...
Napisałam rozdział z twojej perspektywy! "Cud. No po prostu cud! A tak... Częstochowa." Jakby to powiedział JJ<używanie tekstów licealnych w gimbazie bardzo> :3
Lou: Yeeeew... Nic ciekawego tu nie było...
Jak to... nic... ciekawego... ;-;
Lou: Eee... Su? Czemu siadasz pod ścianą i kiwasz się jak sierota? Su... Su do cholery! No okej... Czyli że zgon... Ech...
No dobra! Także komentujcie i czekajcie na kolejne... przygody? Nie wiem jak to nazwać ;-; No rozdziały!
Pozdrawiam i żegnam...
Lou ♥

Nomida zaczarowane-szablony